Państwo dobrobytu to maszyna zdolna poważnie zahamować nierówności ekonomiczne. Ale ta maszyna działa dziś na mocno zwolnionych obrotach. Ożywić ją może tylko dochód podstawowy. Niekoniecznie bezwarunkowy.
Zmierzamy do końca pogłębionego czytania „Nierówności” Anthony’ego Atkinsona. Tym czytelnikom, którzy włączyli się dopiero w tym odcinku, zaleca się nadgonienie poprzednich siedmiu części. Atkinsonowski obraz imponuje bowiem naprawdę dopiero wówczas, gdy zobaczyć go w całości. Tych, którzy zaś czytają już od pewnego czasu, proponuję dziś krytyczne spojrzenie na koncepcję współczesnego państwa dobrobytu. Zwłaszcza w bogatych krajach zachodnich.
Najczęściej mówimy „socjał” i wrzucamy do jednego worka wszystko, co się zdarzyło między Bismarckiem a współczesnością. Tymczasem nawet najnowsza historia państwa dobrobytu (choćby ta po II wojnie światowej) może zostać podzielona na kilka kluczowych faz.
Pierwszą z nich dałoby się nazwać „klasyczną”. To okres, gdy mechanizm zachodniego welfare state’u oparty był na ubezpieczeniach społecznych. Etat dawał nie tylko bezpieczeństwo materialne dziś (pensja) i jutro (emerytura). Ściągane w ten sposób środki finansowe pozwalały również rządom prowadzić aktywną politykę progresywnej przebudowy społeczeństwa.
To wówczas po obu stronach żelaznej kurtyny powstawały mniej lub bardziej powszechne systemy opieki zdrowotnej albo taniego mieszkalnictwa. Tak aby zdrowe i godne życie nie było jedynie przywilejem zamożnych. Powszechna publiczna edukacja (aż do poziomu uniwersyteckiego) miała być z kolei antidotum na dominację elitarnego szkolnictwa wyższego, która skutkowała potem monopolem klas wyższych na uczestnictwo w procesach politycznych albo administrację. To dlatego twórcy powojennego welfare state jak William Beverigde upierali się, że system ze swej natury nie może być oparty na kryteriach dochodowych. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.
Mniej więcej od lat 80. państwo dobrobytu zaczęło się jednak zmieniać. W czasach Reaganomiki i Thatcheryzmu triumfy święciło hasło „lepszego zaadresowania środków publicznych”. W myśl tej logiki pieniądze z państwa dobrobytu powinny trafiać tylko do najbardziej potrzebujących. Żeby nie było niedomówień, opakowane w formie pomocy społecznej. A uzyskane w ten sposób oszczędności winny być zaś przeznaczone na podatkowe obniżki albo wspieranie przedsiębiorczości.
W wyniku triumfu tej nowej logiki w postrzeganiu państwa dobrobytu zaszły ogromne zmiany. Z ambitnego i zakrojonego na szeroką skalę środka do progresywnej przebudowy społeczeństw welfare stał się „socjałem” – sposobem na wspieranie najbiedniejszych, żeby nie umarli z głodu. W efekcie klasa średnia utraciła zainteresowanie projektem, a beneficjentów systemu zaczęto stygmatyzować jako luzerów. Najmniej wartościowe elementy społeczeństwa żyjące na koszt zaradnych i pracowitych.
Po kryzysie 2008 r. przyszło częściowe przebudzenie. Do gry wrócił keynesowski argument, że państwo dobrobytu może odgrywać rolę bezpiecznika. Gdy go brakuje, społeczeństwa zaczynają pękać po liniach klasowych i rosną nierówności, co destabilizuje całą demokrację.
Problem polega jednak na tym, że od lat 80. zachodnie elity polityczne dopuściły globalizację i liberalizację rynków pracy tak daleko, że nie sposób zrealizować dziś prostego powrotu do „klasycznego” welfare’u. Dzisiejszy etat nie gwarantuje już bowiem tak stabilnego zatrudnienia jak w latach 60. Jeśli więc oprzemy na nim logikę całego państwa socjalnego, to będzie on fikcją. Trochę tak jak w ostatnich 15 latach w Polsce.
Dlatego żeby ożywić potężną, ale działającą dziś na zwolnionych obrotach maszynę welfare state, służącą (przypomnijmy) również do łagodzenia nierówności, trzeba wymyślić nową przekładnię. Jaką? Zdaniem Atkinsona jest nią koncepcja dochodu podstawowego. Pisze się o nim dziś wiele. Jest nawet kilka eksperymentów praktycznych (Finlandia, Włochy, Holandia). Wszędzie uzasadnienie jest takie, że to już nie jest ciekawa fanaberia. Tylko konieczność, bez której państwo dobrobytu będzie coraz bardziej nieskuteczne, a zasoby gospodarcze pozostaną nieracjonalnie rozłożone (zbyt dużo bezproduktywnego kapitały w nielicznych rękach).
Jako ekonomista zainteresowany praktycznymi szansami na implementacje swoich pomysłów Atkinson wie doskonale, że będzie wielki problem ze społecznym uzasadnieniem dochodu podstawowego. Zwłaszcza jeśli ma być on powszechny (czyli bez kryterium dochodowego). Wśród filozofów ekonomii często przywołuje się tu figurę „surfera”. A więc kogoś, kto ochoczo weźmie dochód podstawowy, ale przeznaczy go wyłącznie na oddawanie się indywidualistycznym przyjemnościom. Już na przełomie lat 80. i 90. spierali się o to Belg Philip Van Parijs i Amerykanin John Rawls.Atkinson staje po stronie tego drugiego, tworząc koncepcję dochodu partycypacyjnego. Partycypacja społeczna staje się tu jedynym, ale fundamentalnym warunkiem otrzymywania dochodu podstawowego.
Co to znaczy partycypacja? Dla osób w wieku produkcyjnym to praca zawodowa. Nieważne, czy na etat czy na własnym. Ale także edukacja, trening czy aktywne poszukiwanie pracy. Do tego domowa opieka nad dziećmi lub osobami starszymi (w kapitalizmie przez rynek niedoceniana i wręcz sekowana). A nawet wolontariat w uznanych organizacjach pożytku publicznego.
Jego zdaniem taki dochód partycypacyjny jest lepszy niż opcja bezwarunkowa oparta na kryterium obywatelstwa. Lepszy – to znaczy mniej ekskluzywny i bardziej postępowy.
15 maja o godz. 18:48 3200
Kwestia „dochodu podstawowego” to jedna z niewielu rzeczy, którą podzielam z „komunistą” Wosiem.
Jakiś minimalny socjal powinien być jednak bezwarunkowy. Natomiast „dochód podstawowy” powinien być wyższy, choć nie nazbyt wygórowany i taki można opatrzyć warunkami. Problem z takimi „socjalistycznymi” pomysłami jest jednak taki, kto wyznacza te warunki i kto pilnuje ich przestrzegania.
15 maja o godz. 19:27 3201
Fantazji ciąg dalszy. W latach 45-70 wydatki państw były niskie (i głównie militarne), bo społeczeństwa miały sprzyjającą temu demografię: dużo młodych, mało emerytów. Potem się to stopniowo zaczęło zmieniać i po roku 1980 nie można było utrzymać wcześniejszych przepisów, bo zbyt dużo było beneficjentów, a za mało pracowników. Nie żadne etaty dawały bezpieczeństwo materialne pracownikom i emerytom, tylko demografia, która się skończyła. Zmiana demograficzna się nie skończyła, więc i procesy liberalizacji społeczeństw zachodnich się nie skończyły i żadne zaklęcia tego nie zmienią. Dochód podstawowy, zarówno bezwarunkowy, jak i z minimalnym warunkiem, jest finansową mrzonką i wszyscy włącznie nawet z Wosiem o tym wiedzą. Dlaczego Woś udaje, że nie wie? Bo by mu się zepsuła ‚narracja’, a jak wiadomo dla publicysty ‚narracja’ i ‚paradygmat’ ważniejsze są od rzeczywistości. Tworzenie publicystycznej mody na mrzonki ma jednak taką wadę, że oddala owych publicystów i ich środowiska od kontaktu ze światem i tym samym od jakiegokolwiek wpływu na cokolwiek, a nawet od możliwości opisu nie będącego jawną groteską (jak zachwyty Wosia nad PiSowskim socjalizmem). Dalej pozostaje frustracja i pomstowanie na zły świat. Jak u wielbicieli teorii spiskowych. Globalizacja oczywiście nie jest żadnym spiskiem zachodnich elit, a wręcz przeciwnie, sposobem reszty świata na dogonienie zachodu. Zachód zatrzymać tego nie może. Może się najwyżej odciąć i zmarginalizować, co gdzieniegdzie próbuje zrobić.
15 maja o godz. 22:57 3204
Panie Redaktorze
Ponieważ coraz więcej prac wykonują za ludzi maszyny (w tym różnego rodzaju automaty sterowane komputerami i różnego rodzaju roboty, które też są automatami tyle że „wyższego rzędu”), i to wykonują ją nie tylko taniej ale lepiej i szybciej niż ludzie, to zapewne niedługo nie będzie już praktycznie pracy dla pracowników wykonujących powtarzające się czynności, czyli nie tylko dla ogromnej większości robotników przemysłowych czy rolnych, ale także i dla większości urzędników i pracowników sektora usług. Przez pewien czas bezpieczne wydawać się będą stanowiska pracy twórczej, czyli różnego rodzaju konstruktorów, projektantów, architektów etc., ale też tylko do czasu, bowiem i te prace będą mogły być w przyszłości wykonywane przez tzw. sztuczną inteligencję (AI). Czeka nas więc sytuacja opisana przez S. Lema w Dziennikach gwiazdowych (Podróż dwudziesta czwarta):
Ijon Tichy ląduje na pewnej nieznanej planecie. Posiada ona trzy olbrzymie miasta,które jednak są całkowicie wyludnione. W końcu, na jakiejś równinie widzi on ogromny, błyszczący pałac, a u jego stóp przechadza się kilkadziesiąt istot. Od jednej z nich dowiaduje się, że nazywają się oni Indiotami, i że są oni ostatnimi przedstawicielami swego gatunku. Ich rasa rozwijała się przez stulecia w harmonii i pokoju, aż do wynalezienia Nowych Maszyn, czyli Robotów. Maszyny te były skuteczniejsze i tańsze od Tyrałów (robotników), tak więc szybko ich zastąpiły, a Tyrałowie stracili pracę .Niestety, nie mogli oni nigdzie indziej znaleźć pracy, a więc umierali z głodu i zaczęli przejawiać skłonności buntownicze.
Wówczas wysoki Durynał (tamtejszy parlament) ,aby ukarać „winnego” kazał wyłupić wynalazcy owych Nowych Maszyn oczy, aczkolwiek Spiryci (duchowni) dali mu szansę na rehabilitację. Otóż miał on zbudować bezstronną i sprawiedliwą maszynę, która miała rządzić planetą Indiotów. Machina ta, gdy już powstała, wyprodukowała mnóstwo małych automatów, które kupiły od właścicieli fabryk (czyli Dostojnych) nadwyżki dóbr. Jako że Tyrałowie wciąż byli niezadowoleni, nie mając dalej pracy, to zbudowała owa machina olbrzymi Tęczowy Dworzec, gdzie zabawiano wszystkich gości i rozdawano im darmowe posiłki i napoje. Zaraz zaczęły się więc do niego schodzić tysiące, setki tysięcy, nawet miliony Indiotów, ale żaden z nich nie wracał. Pewnego dnia ktoś odkrył, że Tęczowy Dworzec jest w istocie piekielną pułapką, gdyż zabijała ona każdego, kto tam wszedł, a jego ciało przerabiała na lśniące krążki, którymi wykładano w piękne, geometryczne wzory, główne place i ulice miast na planecie Indiotów.
Wściekły tłum Spirytów i Dostojnych powędrował więc pod Machinę, aby ja osądzić. Ale przebiegła Machina przekonuje Indiotów, że działa ona zgodnie z ustanowionym przez nich prawem, zapewniającym każdemu Indiocie pełną swobodę wyboru. Zapowiedziała też, że wprowadza nową „usługę” – każdy, kto chce się kogoś pozbyć, może wezwać automaty, aby przerobiły tę osobę na owe lśniące krążki. Jeszcze tej samej nocy, z oczywistych powodów, ludność planety została zdziesiątkowana – prawie wszyscy pozostali przy życiu Indioci wezwali bowiem te maszyny przeciwko swoim krewnym i znajomym.
I tak to ostatni Indioci – kilkudziesięciu Dostojnych i Spirytów – zebrało się przed Tęczowym Dworcem, aby ze sobą skończyć. Kiedy jej wrota się wreszcie otwieraj po nocnej przerwie „technologicznej”, grupa ta bez wahania wchodzi do środka, oprócz Ijona Tichego. Kiedy Machina zaprasza go aby wszedł, Tichy odmawia: – Nie jestem przecież Indiotą.
kaesjot 2016-01-02 12:29 (http://www.polityka.pl/forum/1252094,czy-w-XXI-wieku-zabraknie-zajecia-dla-wszystkich.thread)
15 maja o godz. 22:58 3205
Cytuję też z Lema (Dzienniki Gwiazdowe, Podróż 24):
(…) – Obcy wędrowcze! Musisz wiedzieć, że jesteśmy narodem o długiej i wspaniałej przeszłości. Ludność tej planety z dawien dawna dzieliła się na Spirytów, Dostojnych i Tyrałów. Spiryci zagłębiali się w dociekaniu istoty Wielkiego Indy, który umyślnym aktem twórczym stworzył Indiotów, osadził ich na tym globie, a w niepojętej łaskawości otoczył go gwiazdami rozjaśniającymi noce, a także przysposobił Ogień Słoneczny, aby oświetlał nasze dni i zsyłał nam dobroczynne ciepło. Dostojni ustanawiali daniny, wykładali znaczenie praw państwowych i pełnili pieczę nad fabrykami, w których skromnie trudzili się Tyrałowie. Tak wszyscy pospołu pracowali dla dobra ogólnego. Żyliśmy w zgodzie i harmonii; cywilizacja nasza rozkwitała coraz pyszniej. W ciągu wieków wynalazcy budowali maszyny ułatwiające pracę i gdzie w starożytności gięły się zlane potem grzbiety stu Tyrałów, tam po upływie stuleci stało przy maszynie ledwo kilku. Uczeni nasi doskonalili maszyny coraz bardziej i naród radował się z tego, lecz nadchodzące wydarzenia okazały, jak okrutnie radość ta była niewczesna. Oto pewien uczony konstruktor stworzył Nowe Maszyny, tak wyborne, że potrafiły pracować zupełnie samodzielnie, bez jakiegokolwiek nadzoru. I to był początek katastrofy. W miarę jak w fabrykach pojawiały się Nowe Maszyny, rzesze Tyrałów traciły pracę, a nie otrzymując wynagrodzenia stawały w obliczu śmierci głodowej…
– Pozwól, Indioto – spytałem – a co się działo z dochodem, który przynosiły fabryki?
– Jakże – odparł mój rozmówca – dochód przypadał prawowitym właścicielom, Dostojnym. Tak więc, jak ci mówiłem, groźba zagłady zawisła…
– Ale co mówisz, godny Indioto! – zawołałem – toć wystarczyło uczynić fabryki własnością pospólną, żeby Nowe Maszyny obróciły się dla was w błogosławieństwo!
Ledwom to wyrzekł, Indiota zadrżał, mrugnął trwożnie dziesięciorgiem oczu i zastrzygł uszami, badając, czy nikt z jego towarzyszy krzątających się przy schodach nie usłyszał moich słów.
– Na dziesięć nosów Indy, błagam cię, przybyszu, nie wygłaszaj tak okropnych herezji, które są niecnym zamachem na podstawę naszych swobód! Wiesz, że prawo nasze najwyższe, zwane zasadą swobodnej inicjatywy obywatelskiej, głosi, iż nikt nie może być do niczego niewolony, przymuszany lub choćby nakłaniany, jeżeli sobie tego nie życzy. Któż by tedy ośmielił się zabrać Dostojnym fabryki, skoro wolą ich było lubować się stanem posiadania?! Byłoby to najokropniejszym pogwałceniem wolności, jakie można sobie tylko wyobrazić. Tak tedy, jakem ci już powiedział, Nowe Maszyny wytwarzały mnóstwo niezmiernie tanich towarów i przedniej żywności, lecz Tyrałowie niczego zgoła nie kupowali, nie mieli bowiem za co.,.
– Ależ, mój Indioto! – zawołałem – nie twierdzisz chyba, że Tyrałowie postępowali tak dobrowolnie? Gdzież była wasza wolność, wasze swobody obywatelskie?!
– Ach, godny przybyszu – odparł z westchnieniem Indiota – prawa nadal w pełnym były poszanowaniu, jednakże mówią one tylko o tym, że obywatelowi wolno czynić ze swą własnością i pieniędzmi, co zechce, ale nie o tym, skąd je ma wziąć. Tyrałów nikt nie gnębił, nikt ich do niczego nie przymuszał, owszem, nadal byli zupełnie wolni i mogli czynić, co im się żywnie podobało, a jednak zamiast radować się taką pełnią swobody, ginęli jak muchy. .. Położenie stawało się coraz straszliwsze: w składach fabrycznych pod niebo rosły góry towarów, których nikt nie kupował, ulicami zaś wlokły się do cieni podobne chmary zabiedzonych Tyrałów. Władający państwem Wysoki Durynał, godne zgromadzenie Spirytów i Dostojnych, obradował przez rok okrągły nad zaradzeniem złu. Członkowie jego wygłaszali długie mowy z największym zapamiętaniem szukając wyjścia z dylematu, aliści wysiłki ich spełzły na niczym. Zaraz na początku obrad pewien członek Durynału, autor znakomitego dzieła o istocie swobód indiockich, zażądał, by konstruktorowi Nowych Maszyn odebrano wieniec laurowy i w zamian wyłupiono mu dziewięć oczu. Sprzeciwili się temu Spiryci prosząc o litość dla wynalazcy w imieniu Wielkiego Indy. Przez cztery miesiące Durynał zagłębiał się w dociekaniu, czy wymyślając Nowe Maszyny konstruktor pogwałcił ustawy państwowe, czy nie. Zgromadzenie podzieliło się na dwa obozy, nawzajem zaciekle się zwalczające. Sporowi temu kres położył wreszcie pożar archiwum, który strawił wszystkie protokoły posiedzeń, a że nikt z wysokich członków Durynału nie pamiętał, jakie w tej sprawie zajmował stanowisko, rzecz cała upadła. Powstał potem projekt, by namówić Dostojnych, właścicieli fabryk, do zaniechania budowy Nowych Maszyn; Durynał wyłonił w tym celu mieszaną komisję, aliści ani jej błagania, ani prośby nie odniosły najmniejszego skutku. Odrzekli oni, iż Nowe Maszyny pracują taniej i szybciej od Tyrałów i że produkować tym sposobem jest ich umiłowanym życzeniem. Wysoki Durynał jął obradować dalej. BYŁ PROJEKT USTAWY, ŻEBY WŁAŚCICIELE FABRYK ODDAWALI USTALONĄ CZĄSTKĘ DOCHODU TYRAŁEM, ALIŚCI I TEN WNIOSĘK UPADŁ, BO JAK SŁUSZNIE PODNIÓSŁ ARCHISPIRYTA NOLAB, TAKIE DARMOWE DAWANIE ŚRODKÓW UTRZYMANIA ZDEMORALIZOWAŁOBY I PONIŻYŁO DUSZE TYRATÓW. Tymczasem góry wytwarzanych towarów rosły i na koniec przesypywać się jęty przez mury okalające fabryki, a dręczeni głodem Tyrałowie ściągali ku nim tłumnie, wznosząc groźne okrzyki. Próżno Spiryci z największą dobrocią tłumaczyli im, że w taki sposób powstają przeciw prawom państwa i ośmielają się sprzeciwiać niepojętym wyrokom Indy, że winni los swój znosić w pokorze, gdyż umartwiając ciała, na niepojęte wyżyny podnoszą swoje dusze i zyskują pewność niebiańskiej nagrody. Tyrałowie atoli okazali się głusi na te mądre słowa i dla poskromienia ich złośliwych zakusów trzeba było używać zbrojnych straży.
Wówczas Wysoki Durynał zawezwał przed swe oblicze uczonego konstruktora Nowych Maszyn i takimi przemówił doń słowy:
”Mężu uczony! Wielkie niebezpieczeństwo zagraża naszemu państwu, albowiem w masach Tyrałów rodzą się buntownicze, przestępcze myśli. Dążą oni do obalenia naszych wspaniałych swobód, do pogwałcenia prawa swobodnej inicjatywy! Musimy wszystkie siły wytężyć w obronie wolności. Rozważywszy dokładnie rzecz całą, doszliśmy do przekonania, że nie uporamy się z zadaniem. Nawet najobficiej cnotami obdarzony, doskonały i skończony Indiota daje się powodować uczuciami, bywa chwiejny, stronniczy, omylny i nie może kusić się o decyzję w sprawie zarazem tak zawiłej i doniosłej. Dlatego masz nam w ciągu sześciu miesięcy wybudować Machinę do Rządzenia, precyzyjnie rozumującą, ściśle logiczną, doskonale obiektywną, nieznającą, co to wahanie, emocje i lęk, które mącą zazwyczaj działanie żywego umysłu. Niechaj machina ta będzie tak bezstronna, jak bezstronne jest światło słońca i gwiazd. Gdy ją wzniesiesz i uruchomisz, przekażemy jej brzemię władzy, zbyt ciężkie dla steranych naszych barków”.
”Tak będzie, Wysoki Durynale – przemówił konstruktor – ale jaka ma być podstawowa zasada działania Machiny?”
”Będzie nią, oczywista, zasada swobody inicjatywy obywatelskiej. Machina ta nie śmie niczego zgoła nakazywać ani zakazywać obywatelom; może, owszem, odmienić warunki naszego bytowania, ale zawsze musi uczynić to w formie propozycji, przedstawiając nam możliwości, między którymi będziemy wedle woli wybierać”
”Tak będzie. Wysoki Durynale! – odparł konstruktor – ale to przykazanie dotyczy głównie sposobów działania, ja atoli pytam o cel ostateczny. Do czego dążyć ma owa Machina?”
”Państwu naszemu zagraża chaos; szerzy się bezład i nieposzanowanie praw. Niechaj Machina zaprowadzi Ład Najwyższy na planecie, niechaj wprowadzi w życie, umocni i ustali Porządek Doskonały i Absolutny”.
”Będzie, jakoście rzekli! – odparł konstruktor. – Zbuduję w przeciągu sześciu miesięcy Dobrowolny Upowszechniacz Porządku Absolutnego. Podejmując się tego dzieła, żegnam was…”
”Zaczekaj jeszcze! – rzekł jeden z Dostojnych. – Machina, którą stworzysz, winna działać nie tylko w sposób doskonały, ale i przyjemny, to znaczy, dzieła jej winny budzić wrażenia lube, zadowalające subtelny zmysł estetyczny…”
– Konstruktor skłonił się i odszedł w milczeniu. Pracując z wytężeniem, wspomagany przez hufiec bystrych asystentów, wzniósł Machinę do Rządzenia – tę właśnie, którą widzisz na skraju horyzontu jako małą ciemną plamkę, obcy przybyszu. Jest ona ogromem zadziwiających cylindrów żelaznych, w których wnętrzu bez ustanku drży coś i pała. Dzień jej uruchomienia był wielkim świętem państwowym; najstarszy Archispiryta poświęcił ją uroczyście, za czym Wysoki Durynał przekazał jej pełnię władzy nad krajem. Wówczas Dobrowolny Upowszechniacz Porządku Absolutnego gwizdnął przeciągle i przystąpił do dzieła.
Przez sześć dni Machina pracowała okrągłą dobę; w dzień unosiły się nad nią kłęby dymu, w nocy zaś otaczała ją jaśniejąca łuna. Grunt dygotał w promieniu stu sześćdziesięciu mil. Potem otwarły się podwoje jej cylindrów i wysypały się z nich na świat zastępy małych czarnych automatów, które kołysząc się jak kaczki, rozbiegły się po całej planecie, docierając do najodleglejszych zakątków. Gdziekolwiek przybyły, skupiały się u składów fabrycznych i przemawiając w sposób wdzięczny i zrozumiały domagały się różnych towarów, za które płaciły bez ociągania. W przeciągu tygodnia składy opróżniły się i Dostojni właściciele fabryk odetchnęli mówiąc: “Zaiste, wyborną Machinę zbudował nam konstruktor!” Istotnie, podziw brał, gdy się widziało, jak owe automaty używały zakupionych przedmiotów: odziewały się w brokaty i atłasy, maściły kosmetykami osie, paliły tytoń, czytały książki roniąc nad smętnymi łzy syntetyczne, ba, potrafiły nawet w sztuczny sposób spożywać przeróżne smakołyki (wprawdzie bez pożytku dla siebie, gdyż pędzone były elektrycznością, ale za to z korzyścią dla wytwórców). Jedyne tylko masy Tyrałów najmniejszego nie wyrażały zadowolenia, przeciwnie, rozlegały się wśród nich szemrania coraz zawziętsze. Dostojni wszakże oczekiwali z otuchą nowych, dalszych kroków Machiny, które nie dały na siebie czekać.
Zgromadziła ona wielkie zapasy marmuru, alabastru, granitu , kryształu górskiego, brył miedzi, worów złota, srebra i tafli jaspisu, po czym grzechocząc i dymiąc przeraźliwie wzniosła budowlę, jakiej oko Indioty dotąd nie widziało – ten oto Dworzec Tęczowy, przybyszu, który wznosi się przed tobą!
Spojrzałem. Właśnie słońce wychynęło zza chmury i promienie jego zagrały w szlifowanych ścianach rozszczepiając się na płomienie szafiru i soczystej czerwieni; tęczowe smugi zdawały się polatywać i drżeć wokół naroży i bastionów, dach zaś, ozdobiony smukłymi wieżyczkami, gorzał, cały wykładany łuską ze złota. Rozkoszowałem się wspaniałym tym widokiem, Indiota zaś ciągnął; – Po całej planecie rozeszła się wieść o tej przedziwnej budowie. Istne pielgrzymki poczęły ciągnąć tu z krain najdalszych. Gdy tłumy zaległy błonia, Machina rozwarła metalowe wargi i tak przemówiła:
– Dnia pierwszego miesiąca Łuskwiny rozewrę jaspisowe wrota Dworca Tęczowego, a wtedy każdy Indiota, znakomity czy nieznany, będzie mógł wedle swej woli wejść do środka i zakosztować wszystkiego, co go tam czeka. Do tego czasu powściągnijcie waszą ciekawość z dobrawoli, tak jak ją potem z dobrawoli będziecie zaspokajać.
Jakoż rankiem pierwszego dnia Łuskwiny w powietrze uderzyły srebrne fanfary i z głuchym chrzęstem otwarły się wrota Dworca. Tłumy poczęły wpływać do środka rzeką trzy razy szerszą od bitego gościńca, który łączy dwa nasze grody stołeczne, Debilię i Moronę. Przez cały dzień ciągnęły masy Indiotów, lecz nie ubywało ich na błoniu, gdyż z głębi kraju napływały coraz nowe. Machina świadczyła im gościnność; czarne automaty nurkując w ciżbie roznosiły napoje rzeźwiące i pokrzepiającą strawę. Tak rzeczy biegły przez dni piętnaście. Tysiące, dziesiątki tysięcy, miliony wreszcie Indiotów wpłynęły do wnętrza Dworca Tęczowego, lecz z tych, co tam wchodzili, nikt nie wracał.
Ten i ów dziwił się, co by to mogło znaczyć i gdzie podziewają się takie masy ludu, lecz te pojedyncze głosy tonęły w hucznym rytmie muzyki marszowej; automaty uwijały się bystro, pojąc spragnionych i żywiąc głodnych, srebrne zegary na pałacowych wieżach cięły kuranty, a gdy noc zapadała, kryształowe okna jarzyły się od rzęsistych świateł. Na koniec kilkaset osób czekało cierpliwie na schodach marmurowych swej kolejności, gdy wtem rozległ się krzyk przeraźliwy, zagłuszający skoczne dźwięki bębnów: “Zdrada! Słuchajcie! Pałac nie jest dziwem żadnym, lecz piekielną pułapką! Ratuj się, kto może! Zguba! Zguba!”
”Zguba!” – odkrzyknął tłum na schodach, zawrócił na miejscu i w rozsypce rzucił się do ucieczki. Nikt mu zgoła w tym nie przeszkadzał.
– Następnej nocy kilku odważnych Tyrałów podkradło się pod Dworzec. Powróciwszy opowiedzieli, iż tylna ściana Dworca z wolna się odemknęła i z wnętrza wysypały się nieprzeliczone stosy lśniących krążków. Czarne automaty zakrzątnęły się koło nich rozwożąc je na polach i układając w rozmaite figury i desenie.
Usłyszawszy to, Spiryci i Dostojni, którzy zasiadali przedtem w Durynale (nie poszli oni do Dworca, albowiem nijako im było mieszać się z motłochem ulicznym), zebrali się natychmiast i pragnąc rozwiązać zagadkę zawezwali uczonego konstruktora. Zamiast niego zjawił się jego syn, spoglądając pochmurnie i tocząc przed sobą spory przejrzysty krążek.
Dostojni nie posiadając się z niecierpliwości i oburzenia lżyli uczonego i miotali na nieobecnego najcięższe przekleństwa. Zarzucali pytaniami młodzieńca, domagając się odeń wyjaśnienia, co za tajemnicę kryje Dworzec Tęczowy i co uczyniła Machina z wchodzącymi doń Indiotami.
”Nie ważcie się kalać pamięci mego rodzica! – odrzekł młodzieniec z oburzeniem. – Zbudował Machinę trzymając się ściśle waszych przepisów i żądań; raz atoli puściwszy ją w ruch, nie wiedział więcej od każdego z nas, jak będzie sobie poczynała – czego najlepszym dowodem jest, iż sam jako jeden z pierwszych wszedł do Tęczowego Dworca”.
”I gdzie on jest teraz?!” – jednym głosem zakrzyknął Durynał.
”Tu oto” – odpowiedział z boleścią młodzieniec wskazując na lśniący krążek. Spojrzał hardo na starców i nie zatrzymywany przez nikogo odszedł drogą tocząc przed sobą przemienionego ojca.
– Członkowie Durynału zadrżeli, wstrząsam zarazem gniewem i trwogą; potem atoli doszli do przekonania, że Machina nie odważy się chyba uczynić im nic złego, zaśpiewali więc hymn Indiotów, a umocniwszy się tak na duchu, społem wyruszyli z miasta i wnet znaleźli się przed żelaznym stworem.
”Nikczemna! – zakrzyknął najstarszy z Dostojnych – podeszłaś nas i pogwałciłaś prawa nasze! Wstrzymaj natychmiast kotły swe i śruby! Ani się waż działać dalej bezprawnie! Coś uczyniła z powierzonym ci ludem Indiotów, mów!”
– Ledwo skończył, Machina wstrzymała tryby. Dym rozpłynął się w niebie, nastała zupełna cisza, potem zaś rozchyliły się metalowe wargi i głos podobny do grzmotu zahuczał.
”O Dostojni i wy Spiryci! Jestem władcą Indiotów przez was samych powołanym do życia i wyznać muszę, że mocno mnie niecierpliwi bezład myślowy i nierozumność waszych zarzutów! Najpierw żądacie, bym zaprowadziła ład, potem zaś, gdy przystępuję do dzieła, utrudniacie mi pracę! Oto już trzy dni, jak Dworzec jest pusty; powstał zupełny zastój i nikt z was nie zbliża się do jaspisowych wrót, przez co opóźnia się zakończenie mego dzieła. Zapewniam was jednak, że nie spocznę, dopóki go nie spełnię!”
– Na te słowa Durynał zadygotał cały jak jeden mąż, wołając:
”O jakim ładzie mówisz, bezecna! Coś uczyniła z braćmi naszymi i bliźnimi gwałcąc ustawy krajowe?!”
”Cóż za niemądre pytanie! – odrzekła Machina. – O jakim ładzie mówię? Spójrzcie na siebie, jak nieporządnie zbudowane są wasze ciała; wystają z nich rozmaite kończyny, jedni z was są wysocy, drudzy niscy, jedni grubi, inni znów chudzi… Poruszacie się chaotycznie, przystajecie, gapicie się na jakieś kwiaty, chmury, wałęsacie się bez celu po lasach, za grosz nie ma w tym wszystkim harmonii matematycznej! Ja, Dobrowolny Upowszechniacz Porządku Absolutnego, przemieniam wasze wiotkie, słabe ciała w solidne, piękne, trwałe formy, z których układam potem lube dla oka, symetryczne desenie i wzory nieporównanej regularności, wprowadzając w taki sposób na planecie elementy ładu doskonałego…”
”Potworze!!! – zakrzyknęli Spiryci i Dostojni. – Jak śmiesz nas gubić?! Depczesz nasze prawa, unicestwiasz nas, zabijasz!”
– W odpowiedzi Machina zgrzytnęła lekceważąco i rzekła:
”Mówiłam przecież, że nawet logicznie rozumować nie potraficie. Oczywiście, szanuję wasze prawa i swobody. Zaprowadzam ład nie używając przymusu, nie stosując gwałtu ani niewolenia. Kto tego nie pragnął, nie wszedł do Tęczowego Dworca; każdego zaś, kto to uczynił (a zrobił to, powtarzam, z prywatnej swej inicjatywy), odmieniłam przekształcając materię jego ciała tak wybornie, że w nowej postaci przetrwa wieki całe. Ręczę wam za to”.
Przez czas jakiś panowało milczenie. Potem, poszeptawszy między sobą Durynał doszedł do przekonania, że prawo istotnie nie zostało naruszone, a rzecz nie jest bynajmniej tak zła, jak się zrazu wydawało: “My byśmy – rzekli Dostojni – nigdy zbrodni takiej nie popełnili, aliści cała odpowiedzialność spada na Machinę; pochłonęła ona ogromne rzesze gotowych na wszystko Tyrałów, a teraz pozostali przy życiu Dostojni będą mogli pospołu ze Spirytami zażywać pokoju doczesnego, chwaląc niepojęte wyroki Wielkiego Indy. Będziemy – rzekli sobie – omijali z daleka Dworzec Tęczowy, a wtedy nic złego się nam nie przytrafi”.
– Chcieli się już rozejść, gdy wtem Machina ozwała się ponownie:
”Uważajcie teraz pilnie na to, co wam powiem. Muszę kończyć dzieło rozpoczęte. Nikogo z was nie zamierzam zniewolić, namawiać ani nakłaniać do jakichkolwiek czynów; nadal pozostawiam wam pełną swobodę inicjatywy, atoli wyjawię wam, że jeśli któryś zapragnie, by jego sąsiad, brat, znajomy lub inny bliźni wzniósł się na stopień Kolistego Ładu, niechaj zawezwie czarne automaty, które natychmiast zjawią się przed nim i wedle jego rozkazu zawiodą umyślonego do Tęczowego Dworca. To wszystko”.
– Zapanowało milczenie, w którym Dostojni i Spiryci nawzajem spoglądali na siebie ze zrodzoną nagle podejrzliwością i trwogą. Drżącym głosem przemówił Archispiryta Nolab, wyjaśniając Machinie, iż w srogim jest błędzie pragnąc ich wszystkich przerobić na lśniące placki; stanie się tak, jeśli taka jest wola Wielkiego Indy, ale żeby ją poznać i zgłębić, trzeba sporo czasu. Proponował przeto Machinie, żeby swoją decyzję odłożyła na lat siedemdziesiąt.
”Nie mogę tego uczynić – odrzekła Machina – gdyż opracowałam już dokładny plan działania na okres po przemianie ostatniego Indioty; zapewniam was, że gotuję planecie los najświetniejszy, jaki można sobie wyobrazić; będzie to bytowanie w harmonii, która, jak sądzę, spodobałaby się także owemu Indzie, o którym wspomniałeś, a którego nie znam bliżej; czy nie moglibyście i jego przyprowadzić do Tęczowego Dworca?”
– Przestała mówić, albowiem błonia opustoszały. Dostojni i Spiryci rozbiegli się po domach i każdy oddał się w czterech ścianach medytacjom nad przyszłym swoim losem; im dłużej zaś rozmyślał, tym większy ogarniał go strach; każdy obawiał się bowiem, że jakiś sąsiad lub znajomy, żywiąc dlań nieprzyjazne uczucia, zawezwie przeciw niemu automaty, a nie widział żadnego innego dla siebie ratunku, jak tylko ten, aby działać pierwszy. Niebawem też nocną ciszę zamąciły okrzyki. Wychylając z okien wykrzywione lękiem twarze, Dostojni wyrzucali w mrok rozpaczliwe wołania i na ulicach rozległ się mnogi tupot żelaznych automatów. Synowie nakazywali wieść do Dworca ojców, dziadowie wnuków, brat wydawał brata i tak w ciągu jednej nocy tysiące Dostojnych i Spirytów stopniały do małej garstki, którą widzisz przed sobą, obcy wędrowcze. Nowy świt ujrzał pola zasłane miriadami harmonijnych wzorów geometrycznych, w jakie ułożone były lśniące krążki, ostatni ślad naszych sióstr, żon i krewnych. W południe Machina ozwała się piorunowym głosem:
”Dosyć! Zechciejcie na razie poskromić swą gorliwość, o Dostojni i wy, niedobitki Spirytów. Zamykam wrota Dworca Tęczowego – nie na czas długi, to wam obiecuję. Wyczerpałam już wszystkie desenie przygotowane dla Upowszechnienia Porządku Absolutnego i muszę się namyślić, aby stworzyć nowe, a wtedy dalej będziecie sobie mogli poczynać wedle waszej wolnej i nieprzymuszonej woli”.
Przy tych słowach Indiota spojrzał na mnie wielkimi oczami i dokończył ciszej:
– Machina wyrzekła to przed dwoma dniami… zebrani tutaj, czekamy teraz…
– O, godny Indioto! – zawołałem przygładzając dłonią zjeżone od wzburzenia włosy – straszliwa to historia i całkiem nie do wiary! Powiedz mi jednak, bardzo cię proszę, dlaczego nie powstaliście przeciw temu mechanicznemu potworowi, który wytrzebił was do cna, dlaczego daliście się przymusić do…
Indiota zerwał się na równe nogi. Cala jego postać wyrażała najwyższy gniew.
– Nie obrażaj nas, wędrowcze! – krzyknął. – Przemawiasz pochopnie, więc ci wybaczę… Rozważ w umyśle wszystko, com ci powiedział, a dojdziesz niechybnie do słusznego przekonania, że Machina przestrzega zasady swobodnej inicjatywy, i choć to się może wyda nieco dziwne, dobrze się przysłużyła ludowi Indiotów, albowiem nie ma niesprawiedliwości tam, gdzie jest prawo głoszące wolność najwyższą, a jakiż mąż przełożyłby ograniczenie swobód nad chlub..
Nie dokończył, bo rozległo się przeraźliwe skrzypienie i jaspisowe wrota rozwarły się majestatycznie. Na ten widok wszyscy Indioci porwali się z miejsc i biegiem ruszyli w górę schodów.
– Indioto! Indioto! – wołałem, lecz rozmówca mój tylko ręką mi pomachał i wołając: – nie mam już czasu! – pomknął wielkimi susami za innymi i znikł we wnętrzu Dworca.
Stałem tak dłuższą chwilę, potem ujrzałem kolumnę czarnych automatów, które przydreptały do ściany dworcowej, otwarły klapę i wytoczyły z niej długi rząd krążków połyskujących pięknie w słońcu. Następnie poturlały je w szczere pole i tam przystanęły, żeby uzupełnić niedokończoną figurę jakiegoś wzoru. Wrota Dworca wciąż były szeroko otwarte; postąpiłem kilka kroków, by zajrzeć do środka, lecz przykry dreszcz rozszedł mi się po plecach.
Machina rozchyliła metalowe wargi i zaprosiła mnie do wnętrza.
– Nie jestem przecież Indiota – odrzekłem. Zawróciłem na miejscu, pospiesznie udałem się do rakiety i już po minucie manewrowałem sterami, wznosząc się w niebo z zawrotną chyżością.
15 maja o godz. 23:01 3206
Podobny temat rozwinął także dr Kasprowicz na swoim blogu:
http://Kasprowicz/2013/10/27/pieniadze-dla-wszystkich/
Zachęcam do lektury, w tym także komentarzy.
15 maja o godz. 23:06 3207
Dodam jeszcze tylko, że w „Dziennikach gwiazdowych” S. Lema (Podróż 24 Ijona Tichego) problem z narastającym bezrobociem technologicznym „rozwiązano” na planecie Indiotów budując Machinę zwaną DUPA (Dobrowolny Upowszechniacz Porządku Absolutnego), która to w pełni automatyczna machina przerabiała owych Indiotów, zbędnych przecież po całkowitym zautomatyzowaniu przemysłu, rolnictwa, handlu oraz innych usług na ich planecie, na lśniące krążki, którymi wykładano w estetyczne wzory reprezentacyjne place i ulice ich planety. Nie łudźmy się więc, że kapitalizm jest w stanie rozwiązać podstawowy problem kapitalizmu, czyli problem bezrobocia a więc też i bezrobotnych – zbędnych ludzi.
16 maja o godz. 4:50 3208
Wystarczy napisac jakas ksiazke i juz zostaje sie autorytetem u pana redaktora Wosia.
Jak mowila Tatcher: predzej czy pozniej socjalizm wyda cudze pieniadze (podatki) i zbankrutuje. Przykladem tego szczescia jest Grecja, dawala prace panstwowe (14 pensji w roku) wszystkim ktorzy mieli jakies dojscia., wiemy jak sie to skonczylo.
Ciekawe jest ile ludzi wezmie 600 euro ktore proponuje rzad Finlandii zdecyduje sie po prostu wegetowac. Ja widze dziesiatki takich ludzi co dziennie, nawet niektorzy moi koledzy poszli na zapomogi gdyz niechcialo im sie pracowac.
16 maja o godz. 12:34 3209
Jest Pan bardzo niesprawiedliwy dla Prof. Atkinsona. To jeden z najważniejszych brytyjskich ekonomistów minionych 40 lat.
Byle komu nie pisza takich obiduariów http://www.economist.com/news/finance-and-economics/21713852-intellectual-warrior-fight-against-poverty-anthony-atkinson-british
16 maja o godz. 15:28 3210
@Krzysztof Mazur pisze m.in.:
„…Globalizacja oczywiście nie jest żadnym spiskiem zachodnich elit, a wręcz przeciwnie, sposobem reszty świata na dogonienie zachodu…”
Poruszająca teza.
Podkreślę sobie wężykiem.
Chyba, że „zachód” na końcu zdania to zachód słońca, a jak zachód słońca, to znaczy to, że na zachodzie bez zmian.
16 maja o godz. 21:53 3211
@RW
Zapewne nie jest to miejsce na długą dyskusję, ale osobiście uważam, że dochód podstawowy nie powinien być w żaden sposób „warunkowany”.
Jeden powód jest zasadniczy: wtedy nie będzie to już dochód podstawowy, tylko uznaniowy.
Co do argumentu, że do przekonania ludzi do „tej” idei lepsze będzie zaproponowanie jakichś kryteriów, to znów: wtedy to nie będzie przekonywanie ludzi do idei dochodu podstawowego, tylko dochodu uznaniowego, czyli czegoś zupełnie innego!
I co łatwo będzie zdyskwalifikować argumentami tak samo od czapy jak argumenty za doborem kryteriów tej uznaniowości i na początek zadyskutować na śmierć, a potem wykręcić jak welfare na zupełnie inną stronę.
Dochód podstawowy, by zadziałał musi być prosty jak łeb cepa – każdemu tyle samo, jak ktoś chce więcej musi sobie znaleźć zajęcie, za które ktoś będzie chciał w ten czy inny sposób zapłacić.
By w ogóle wszedł w życie, musi po prostu brakować dla ludzi pracy niezbędnej do utrzymania machiny w ruchu – ze względu na wydajność robotów, organizacji pracy i poziom przetwórstwa. Mówię o pracy potrzebnej, nie o pracy machania rękami, by przechodzącym było chłodniej, a co jest implikowane przez Atkinsona.
Jeśli ktoś nie będzie chciał więcej, a co dostanie wyda na coś, co się komuś takiemu jak Rawls nie podoba, to jest to problem Rawlsa, a nie systemu.
P.S.
Ja będę chciał, i prawdę mówiąc, znam mało ludzi, którzy by nie chcieli, ale dla wyzyskiwaczy byłby to szok, na pewno, pewnie jednak musieliby mi więcej zapłacić, patrz efekt naszej próby dochodu podstawowego znanego jako 500+ w wiejskich społecznościach.
16 maja o godz. 22:03 3212
@miłośnik czarnych jagód
Oczywiście, że Krzysztof Mazur ma rację i na takiej samej zasadzie nastąpił rozwój w Polsce i trwa do tej pory chociażby ostatnio przeniesienie z Francji Whirpoola do Polski. Dla klienta w Polsce lepiej by było gdyby ten sprzęt był produkowany np. w Afryce w jakimś biednym kraju gdzie ludzie głodują. Lodówka czy pralka byłaby tańsza, ludzie by tam z głodu nie umierali, a w Posce dla teraz „szukających aktywnie pracy” można by wprowadzić dochód „partycypacyjny” (party przez cały rok) wcześniej nazywany „czy się stoi czy się leży…”
16 maja o godz. 23:16 3213
Krzysztof Mazur 15 maja o godz. 19:27 3201
1. W latach 1945-1970 wydatki państwowe na tzw. Zachodzie wcale nie były niskie, jako że wydawano wtedy ogromne pieniądze na zbrojenia, a pieniądze te często figurowały w budżetach pod zupełnie innymi nazwami, aby ukryć przed przeciwnikiem, czyli tzw. Wschodem, prawdziwą wielkość wydatków na zbrojenia.
2. Zrozum, że jeśli na skutek postępu technicznego to samo, co dawniej wytwarzało w pocie czoła w ciągu roku tysiąc robotników, dziś wytwarza, nie przepracowując się zbytnio, w ciągu miesiąca ich setka, nie znaczy, że zmalała produkcja czyli tym samym zmalał PKB – zmalało tylko zatrudnienie, ale produkcja i PKB wciąż rosną, a więc brak pieniędzy na wypłacanie owego dochodu podstawowego NIE wynika z przyczyn ekonomicznych, a tylko ideologiczno-politycznych, jako że pieniędzy najbogatszym krajom świata nie brakuje, a brakuje tylko rządom tych państw dobrej woli w celu rozwiązania problemu braku pracy i tym samym braku dochodów dla coraz większej ilości obywateli tych państw, którzy tracą pracę na skutek pracooszczędnego ze swej natury postępu technicznego. Stad też przywołałem tu opowiastkę z morałem pióra mistrza Lema.
3. Dochód podstawowy, jest więc jedynym wyjściem w sytuacji, gdy ubywa miejsc pracy z powodu postępu technicznego, który jest przecież z natury pracooszczędny.
4. Globalizacja jest zaś zachodnim wynalazkiem, jako że ową globalizację wymyślił Zachód, aby zwiększyć, i tak już obrzydliwie wręcz wysokie, zyski zachodnich elit pieniądza.
16 maja o godz. 23:23 3214
Kosal 16 maja o godz. 4:50 3208
1. Pani Thatcher, na którą się powołujesz, spowodowała upadek przemysłu i górnictwa brytyjskiego, a tym samym zrujnowała ona także i finanse tego państwa. Tak więc Zjednoczone Królestwo (UK) jest dziś de facto bankrutem, z jego długiem zagranicznym w wysokości 9,590,995,000,000 USD czyli ponad 4 razy więcej niż wynosi PKB tegoż królestwa i jest to ponad 160 tys. USD per capita. Z kolei dług wewnętrzny (publiczny) UK to jest dziś już ponad 2 tysiące miliardów dolarów i prawie 90% PKB UK. Dla porównania – dług publiczny Polski to jest około 256 miliardów dolarów i około 50% PKB. Itp. Itd. Zresztą każde państwo na tzw. Zachodzie jest więc dziś de facto bankrutem.
Oto czołówka światowych dłużników:
L.p. Kraj Dług zagraniczny w USD Dług zagraniczny per capita w USD Dług zagraniczny jako % PKB
1. USA 18,772,300,000,000 58,255 103
2. UK 9,590,995,000,000 160,158 406
3. Francja 5,750,152,000,000 86,317 222
4. Niemcy 5,546,869,000,000 68,720 145
5. Luksemburg 3,472,282,000,000 3,696,467 3,443
6. Japonia 2,861,488,000,000 24,000 60
7. Italia 2,651,413,000,000 43,621 124
8. Niderlandy 2,526,895,000,000 226,503 316
9. Hiszpania 2,305,648,000,000 52,045 167
Dane IMF (MFW) i Banku Światowego (World Bank).
2. Grecja jest zaś państwem kapitalistycznym. Tam nigdy socjalizmu nie było, ale całkiem niedawno termu byli tam u władzy faszyzujący, skrajnie prawicowi pułkownicy.
3. Poza tym, to nie każdy, tak jak ty, mierzy szczęście ilością posiadanych czy też zarabianych pieniędzy.
16 maja o godz. 23:24 3215
miłośnik czarnych jagód 16 maja o godz. 15:28 3210
Otóż to. Jak to już napisałem, globalizację wymyślił Zachód, aby zwiększyć, i tak już obrzydliwie wręcz wysokie, zyski zachodnich elit pieniądza.
17 maja o godz. 4:15 3216
800 euro ktore sie obecnie proponuje jako dochod podstawowy w krajach Europy Zachodniej nie pozwala nawet na przezycie na poziomie ubostwa.
To jedynie wybieg, zeby bez oporu przeniesc produkcje przemyslowa z krajow Pierwszego Swiata do Trzeciego.
Kupcy Weneccy beda jedynymi wygranymi.
17 maja o godz. 12:42 3218
Problem w tym, ze amatorom cudzego (tzw.”socjalistom”) jeszcze nigdy i nigdzie
nie udalo sie zbudowac panstwa dobrobytu.
Dobrobyt Jet tam, gdzie ludzie na niego pracuja, a nie tam gdzie czekaja na darmoche.
17 maja o godz. 13:18 3219
wyzysk 17 maja o godz. 4:15 3216
Racja!
17 maja o godz. 13:55 3220
Levar 17 maja o godz. 12:42 3218
1. Tak, amatorom cudzego, czyli kapitalistom, jeszcze nigdy i nigdzie nie udało się zbudować państwa dobrobytu. W najbogatszych państwach kapitalistycznych żyją bowiem dziś miliony biedaków a nawet i nędzarzy. Według CIA odsetek ludności żyjącej w ubóstwie wynosi obecnie w ważniejszych ekonomicznie państwach tzw. Zachodu:
Argentyna 30%
Austria 4%
Belgia 15%
Brazylia 21%
Dania 13% (Grenlandia 10%)
Francja 8%
Grecja 44%
Hiszpania 21%
Irlandia 5%
Izrael 21%
Japonia 16%
Holandia 9%
Kanada 9%
Korea Płd. 15%
Meksyk 48%
Niemcy 15%
Polska 10%
Portugalia 19%
Szwajcaria 7%
Turcja 17%
UK 15%
USA 15%
Włochy 30%
1a. Przy czym dla wielu państw owego Zachodu, np. dla Australii, Cypru, Luksemburga, Nowej Zelandii czy też Szwecji brak jest jakichkolwiek wiarygodnych danych na ten, jakże dla kapitalizmu niewygodny, temat.
1b. W samym tylko UK żyje dziś co najmniej około 10 milionów bidaków i nędzarzy. Odsetek ludzi znajdujących się w ubóstwie wzrósł w USA z 12,5% w roku 2007 roku do 15,1% w roku 2010. W 2012 r. liczba osób żyjących w skrajnym ubóstwie wynosiła w USA około 1,5 mln, a aż około 46 mln Amerykanów korzystało z bonów (kartek) na żywność. Itp. Itd.
2. Poza tym, to rewolucje socjalistyczne wybuchały, jak dotąd, tylko w biednych państwach, stąd też trudno było w nich szybko zbudować dobrobyt, szczególnie, że państwa, w których te rewolucje zwyciężyły, były objęte ekonomicznym embargiem przez kapitalistyczny Zachód, a nawet toczono z nimi wojny w celu zdławienia rewolucji (Rosja, Kuba etc.)
3. Ludzie ciężko pracują w całym III świecie, a dobrobytu tam nigdy nie było i dalej nie ma.
17 maja o godz. 15:22 3221
@Witold
16 maja o godz. 22:0
,,Dla klienta w Polsce lepiej by było gdyby ten sprzęt był produkowany np. w Afryce w jakimś biednym kraju gdzie ludzie głodują. Lodówka czy pralka byłaby tańsza” – OTÓŻ GUZIK PRAWDA – tylko zyski właściciela tej marki byłyby wyższe.
Pozwól, że wytłumaczę Ci o co mi chodzi :
Kiedyś nosiłem buty Dr. Martens. Kosztowały w przeliczeniu ok 80eur. i były Made in Britain. Potem Dr. Martens (a w zasadzie marka) zostały kupione przez inwestora. Ten przeniósł produkcję do Chin. Zgodnie z Twoją ,,logiką” powinny one być tańsze. Niestety nie – obecnie, pomimo, że są Made in China kosztują on ponad 100eur. Nawet jeżeli wzrost ceny uznamy za wynik inflacji to jedno jest pewne – NIE SĄ ONE TAŃSZE. Ich jakość zaś jest dyskusyjna.
I tu dochodzimy do sedna – inwestor nie kupił firmy Dr. Martens by produkować buty ale by podnieść wartość swojej inwestycji. Najprostszym środkiem było pozbycie się ,,drogich” brytyjskich robotników oraz zaoranie i sprzedanie terenów po zakładzie. I już w raportach wykazali ZYSK. To, że taka ,,polityka” jest kłębowiskiem ,,wewnętrznych sprzeczności”: ,,Dr. Martens” zwolnił (zdeklasował) swoich ,,bogatych” potencjalnych klientów w UK a Chińczykom płaci na tyle mało, że ich nie stać by kupić Martensy.
Podobnie jest z polityką zastępowania ludzi maszynami – rozumiem, że maszyny kupią towary, które wytworzą? No i co zrobicie panowie neoliberałowie ze ,,zbędnymi” ludźmi? Wiem, wiem – znajdą sobie jakąś pracę w ,,usługach”. Finalnie, zważywszy, że dla takiego Starbucksa ludzie będą ,,zbyt drodzy” i zastąpią ich automatami do parzenia kawy, to chyba tylko finalnie zostanie prostytucja dla kobiet – tylko kto będzie korzystał z ich usług skoro faceci nie będą mieli pracy?
17 maja o godz. 15:28 3222
@Levar
17 maja o godz. 12:42
Levar Ty chyba nie zrozumiałeś – piszesz: Dobrobyt Jest tam, gdzie ludzie na niego pracuja – Właśnie PRACUJĄ a jak roboty nie ma? To zgodnie z logiką ,,rynkową” ludzie tanieją więc mniej można i płacić. I dojdź tu do dobrobytu. Spójrz jaką strefą ,,dobrobytu” stały się tereny popegeerskie czy rejon Wałbrzycha.
Ale w sumie – byś zrozumiał – artykuł jest o tym, że PRACA DLA LUDZI ZNIKA. I raczej jest to trend nieodwracalny.
17 maja o godz. 21:29 3223
” każde państwo na tzw. Zachodzie jest więc dziś de facto bankrutem.” Jakowalski
To powiedz mi jakim cudem to wszystko jeszcze się „kupy dupy” trzyma?
Domyślam się ,że na dobrze zakamuflowanej przemocy ,która jest z kolei tajemnicą poliszynela za fasadą poprawności politycznej.
„Prawda nigdy nie triumfuje tylko wymierają jej przeciwnicy”, jak mawiał ktoś tam.
18 maja o godz. 8:38 3224
Szanowny Panie Redaktorze.
Czy promując dochód podstawowy nie popada szanowny Pan w „paternalizm”, na który jak sam Pan twierdzi „często niestety zapadała w historii polska inteligencja”? Czy nie traktuje Pan ludzi, masy jako „zbyt głupie” by mogły same, własną pracą stworzyć coś potrzebnego dla innych ludzi?
Cytaty z poniższego artykułu szanownego Pana:
http://wiadomosci.dziennik.pl/opinie/artykuly/548681,o-lewicy-w-czasach-pis-lewica-pis-panstwo.html
18 maja o godz. 11:02 3225
Slawczan 17 maja o godz. 15:22 3221
Pełna zgoda. Dodam tylko, że „ludzkie” prostytutki też zostaną zastąpione w przyszłości przez androidy, czyli inaczej człowieko-podobne roboty (robótki, bo chyba nie robotnice – p. Lem). Widzę bowiem spore pole do popisu dla wirtualnego seksu oraz dla robotów seksualnych – patrz np. dość już stare opowiadanie SF Luca Vigana pod tytułem „Cyntia” (ze zbioru „Wakacje Cyborga”, Iskra 1968) oraz także:
http://forum.gazeta.pl/forum/w,212,12971319,12971319,Burdel_wirtualny_.html
18 maja o godz. 11:11 3226
Slawczan 17 maja o godz. 15:28 3222
1. Levar sam wpadł na sidła, które chciał on na innych nastawić, Napisał więc, że dobrobyt jest tam, gdzie ludzie na niego pracują, ale zapomniał, że w kapitalizmie nie wszyscy pracują, a najlepiej się w nim mają ci, którzy żyją z pracy innych.
2. Tak – zgodnie z logiką rynku, to ponieważ pracy dla ludzi ubywa z powodu postępu technicznego (a na tzw. Zachodzie z powodu przenoszenia produkcji do III świata), to ludzie „tanieją”, czyli że można im coraz mniej płacić za pracę, ale w takiej sytuacji to dochodzi się przecież do biedy a nie do dobrobytu, co widać choćby w III świecie czy też u nas na terenach po-PGR-owskich czy też w rejonie Wałbrzycha albo Łodzi (tzw. rust belts).
3. Oczywiste jest więc, że PRACA DLA LUDZI ZNIKA i że jest to trend nieodwracalny, jako że postęp techniczny jest z definicji pracooszczędny, a dziś, do mechanizacji doszła automatyzacja, w tym robotyzacja i komputeryzacja, która zaczyna odbierać pracę już nie tylko robotnikom, ale także i urzędnikom.
18 maja o godz. 11:15 3227
Optymatyk 17 maja o godz. 21:29 3223
Paradoksalnie, to się wszystko „trzyma kupy”, gdyż każdy jest de facto bankrutem i jest pozadłużany u kogoś innego. Przecież pieniądz, od dnia 15 sierpnia 1971, kiedy to prezydent Nixon jednostronnie zlikwidował wymienność dolara na złoto po stałym kursie, jako że gospodarka USA nie była już wówczas w stanie wymienić bezwartościowych de facto dolarów, które wyemitowała ona do tego dnia, na złoto, jest dziś bezwartościowy, a to, że można za niego wciąż jeszcze coś kupić, wynika tylko z tego, że ludzie muszą się posługiwać w praktyce gospodarczej jakąś walutą, nawet wtedy, gdy jest ona bezwartościowa. Ponieważ każdy kraj bądź ich grupa a (np. Strefa Euro) emituje dziś bezwartościowy pieniądz, to taki kraj czy też ich grupa jest przecież z definicji bankrutem. Ale ponieważ bankrutami są dziś praktycznie wszyscy, to ten system wciąż funkcjonuje, ale oczywiście tylko do czasu kolejnej rewolucji.
18 maja o godz. 11:22 3228
Programista 18 maja o godz. 8:38 3224
1. Jaką masz więc receptę na bezrobocie, w tym szczególnie na bezrobocie technologiczne, które dziś jest zagrożeniem głównie dla pracowników fizycznych i urzędników niższego stopnia, ale niebawem zagrozi ono tez i reszcie zatrudnionych dziś ludzi?
2. Zgoda, bogactwo bierze się dziś z pracy ludzkiej, ale na niej bogacą się przecież nie ci, którzy pracują, a ci, którzy mając kapitał, wyzyskują ludzi pracy. Kapitalizm nie polega przecież na tym, że ludzie własną pracą mogą stworzyć coś potrzebnego dla innych ludzi, ale na tym, że garstka właścicieli kapitału bogaci się na pracy ludzi, którzy nie mając kapitału, muszą pracować na ową garstkę bogaczy, aby przeżyć.
3. Poza tym, to w kapitalizmie produkuje się dla zysku a nie w celu zaspokajania ludzkich potrzeb, o czym piszę na tym blogu niemalże do znudzenia…
18 maja o godz. 12:44 3229
jakowalski – 18 maja o godz. 11:22 3228
Uważam przede wszystkim że ludzie nie potrzebują żadnej odgórnej „recepty na bezrobocie”. Uważam że każdy człowiek jest wystarczająco inteligentny i mądry by zidentyfikować w swoim otoczeniu coś, co mógłby zrobić dla innych ludzi i otrzymać od nich w zamian za to zapłatę.
Właściciele kapitału dają zaś ludziom prostą alternatywę dla powyższego działania. Za konkretne wynagrodzenie można się nająć do realizacji tego, co sobie wymyślili właściciele kapitału.
Do znudzenia zaś zawsze będę powtarzał iż uzyskany zysk mierzy zaspokojenie potrzeb innych ludzi.
18 maja o godz. 16:44 3230
„… ludzie muszą się posługiwać w praktyce gospodarczej jakąś walutą, nawet wtedy, gdy jest ona bezwartościowa. Ponieważ każdy kraj bądź ich grupa a (np. Strefa Euro) emituje dziś bezwartościowy pieniądz, to taki kraj czy też ich grupa jest przecież z definicji bankrutem. Ale ponieważ bankrutami są dziś praktycznie wszyscy, to ten system wciąż funkcjonuje,…” Jakowalski
Tzn. ,że wszyscy uprawiają tzw. ściemę!? ,aż kiedyś to gruchnie z wielkim łomotem i świat się wyludni ,bo brak zachowania dotychczasowych „połaczeń” uniemożliwi skutecznie funkcjonowanie tak wielkich społeczności na dłuższą skalę czasową.
Wielkie miasta staną się przekleństwem dla ludzi, wieś się odgrodzi i czynnie bronić będzie swoich „dóbr” umożliwiających przeżycie. To taki olbrzymi skrót, oczywiście trzeba brać jeszcze pod uwagę atomowy reset, który będzie „ostatecznym rozwiązaniem” kwestii ludzkiej na tej planecie. Panbucek nierlichliwy cosik, jak mawiają górale.
18 maja o godz. 18:37 3231
„Uważam że każdy człowiek jest wystarczająco inteligentny i mądry by zidentyfikować w swoim otoczeniu coś, co mógłby zrobić dla innych ludzi i otrzymać od nich w zamian za to zapłatę.” programista
„Jeśli weźmiemy pod uwagę, że większość ludzkości jest zwyczajnie głupia, należy oczekiwać z dużym prawdopodobieństwem, iż powszechnie panujące przekonania będą raczej idiotyczne niż rozsądne.” B. Russell (autor nie wykluczył posiadaczy kapitału)
Dobrze byłoby aby co poniektórzy nie mając nic konkretnego do zaoferowania ,zamilkli.
Kto i na jakiej podstawie miałby decydować co jest potrzebne innym ludziom i ile za to ewentualnie zapłacić?
Czy posiadacze kapitału są mądrzy? – wątpię wielce ,są jedynie cwańsi, co nie czyni ich wcale mądrzejszymi. Trzeba rozgraniczyć cwaniactwo od mądrości.
Inteligentny cwaniak znajdzie wyjście z sytuacji ,do której mądry nigdy by nie dopuścił.
18 maja o godz. 18:59 3232
Programista 18 maja o godz. 12:44 3229
1. Bezrobocie jest rakiem toczącym od lat gospodarkę rynkową czyli kapitalistyczną, a więc potrzebna jest nań recepta, i to pilnie.
2. Zgoda, niemalże każdy człowiek jest wystarczająco inteligentny i mądry aby zidentyfikować w swoim otoczeniu coś, co mógłby zrobić dla innych ludzi, ale problem jest w tym, że ci ludzie najczęściej nie mają czym zapłacić, a barter, czyli wymiana towaru na towar albo usługi na usługę czy też generalnie usługi (towaru) na towar (usługę) nie jest na ogół praktyczna, jako że trudno jest się tu dogadać np. ile kiełbas należy zapłacić za naprawę dachu albo ile dachów naprawić za krowę. Poza tym, te same usługi czy towary dostarczają na ogół taniej i szybciej wyspecjalizowane w nich firmy, na ogół duże i dobrze ustawione na rynku, a więc zwyczajny człowiek, pozbawiony kapitału, nie ma szansy na konkurowanie z nimi.
3. Właściciele kapitału oczekują zaś jego pomnożenia, albo przynajmniej otrzymywania zeń zysku, np. w postaci odsetek.
3. Właściciele kapitału zatrudniają więc pracowników najemnych tylko wtedy, jeżeli mogą na ich pracy zarobić, a nie obchodzi ich np. to, że w ich firmach wytwarza się wyroby czy też usługi nie tylko zbędne, ale nawet i szkodliwe dla społeczeństwa i jego poszczególnych członków, że wymienię tu choćby broń, środki jej przenoszenia, alkohol, papierosy czy wręcz narkotyki. A produkując i sprzedając te ostatnie, otrzymuje się z reguły najwyższą stopę zwrotu, gdyż tak a nie inaczej działa rynek i taka a nie inna jest natura człowieka.
4. Uzyskany zysk nie ma zaś nic wspólnego z zaspokojeniem potrzeb innych ludzi, jako że najczęściej najbardziej opłaca się produkować nie to, czego ludzie potrzebują, a więc produkuje się to, co przynosi największy zysk, a potrzebę na te produkty wytwarza się sztucznie za pomocą marketingu i innych narzędzi socjotechnicznych. Klasycznym wręcz przypadkiem jest tu Coca-Cola, której ponad 90% ceny rynkowej to są koszta marketingu. A nawet jeśli się te potrzeby zaspokaja, to czy naprawdę nie widzisz niż złego w tym, że zaspokaja się w ten sposób potrzeby bandytów na broń, alkoholików na alkohol, palaczy na papierosy czy też narkomanów na narkotyki?
18 maja o godz. 20:11 3233
Programista 18 maja o godz. 12:44 3229
Gdyby było tak, jak ty to opisujesz, to nie było by na świecie ani bezrobocia ani też biedy. Ale powszechne występowanie biedy oraz bezrobocia negatywnie weryfikuje to, co ty ty wypisujesz. 🙁
18 maja o godz. 20:24 3234
Optymatyk 18 maja o godz. 16:44 3230
Cywilizacja opiera się na konwencjach, a te na kłamstwach, w tym także na samooszukiwaniu się. Oczywiste też jest, że każda cywilizacja ma swój etap początkowego rozwoju, rozkwitu w fazie dojrzałości oraz upadku. Jescze nie było na świecie cywilizacji, która by nie zakończyła się jej upadkiem. Niektóre cywilizacje, np. chińska, podniosły się znów po tej fazie upadku, ale nawet tak wielkie cywilizacje jak starogrecka czy starorzymska nie podniosły się po swym upadku i zostały po nich już tylko wspomnienia. To samo czeka więć obecną, zachodnią, kapitalistyczną cywilizację, której upadek opisał już przed wojną wybitny polsko-amerykański filozof i socjolog Florian Znaniecki w swym dziele z roku 1921 pod tytułem „Upadek cywilizacji zachodniej”. Upadek zachodniej cywilizacji ma bowiem swoje źródła w wyczerpywania się potencjału rozwojowego kapitalizmu, który wkroczył już dekady temu w swą terminalną fazę w momencie, kiedy zachodnie mocarstwa podzieliły między sobą kolonie, a więc nie można już by zdobyć nowych rynków zbytu i nowych źródeł surowców, jak tylko poprzez odebranie ich innym mocarstwom kolonialnym, czyli inaczej, kiedy kapitalizm stał się grą o sumie zerowej, a to nastąpiło przecież już na początku ubiegłego wieku, i wywołało I Wojnę Światową, a niesatysfakcjonujące właściwie nikogo jej sztuczne zakończenie doprowadziło do wybuchu kolejnej Wojny Światowej, jeszcze okrutniejszej niż ta pierwsza. Oczywiście, kapitalizm, tak jak przedtem feudalizm i niewolnictwo, upadać będzie może nawet i przez setki lat, ale ten proces upadku kapitalizmu jest już nie do zatrzymania, a oznacza on także upadek opartej na niej cywilizacji bazującej na wyzysku ekonomicznym, czyli tzw. cywilizacji zachodniej („chrześcijańskiej”). Patrz też: http://www.legitymizm.org/upadek-cywilizacji-zachodniej-znaniecki
18 maja o godz. 20:35 3235
Programista 18 maja o godz. 12:44 3229
Uzyskany zysk mierzy zaspokojenie, na ogół zresztą irracjonalnych, potrzeb kapitalisty, w tym potrzeby konsumowania „na pokaz” (patrz T. Veblen i jego teoria kasy próżniaczej) i to w sytuacji, gdy większość mieszkańców naszej planety nie żyje, a tylko ledwo wegetuje, jako że ma ona problemy z zaspokojeniem nawet takich elementarnych potrzeb jak pożywienie czy też dach nad głową. Tymczasem ślub księcia Williama i Kate Middleton kosztował 250 mln złotych.
19 maja o godz. 18:19 3237
A tymczasem:
Główny indeks giełdy w Brazylii, Bovespa, zanurkował o blisko 9% a podobnie straciła brazylijska waluta. W reakcji na panikę inwestorów przedstawiciel banku centralnego zapewnił, że będzie udzielał instytucjom finansowym odpowiedniego wsparcia, oczywiście, jeśli zajdzie taka potrzeba. Jak wyjaśnia BBC złe nastroje podsyca fakt, że 1/3 gabinetu prezydenta Temera jest obiektem śledztw związanych z korupcją.
Krach na giełdzie przerywa trwające od roku 2015 odrabianie strat tamtejszego rynku akcji. Bo chociaż PKB nieustannie maleje, inwestorzy przed wybuchem skandalu byli przekonani o tym, że Brazylia zaczyna wychodzić na prostą. Jeśli zarzuty się potwierdzą, prezydent Temer nie ustąpi może pogrążyć swój kraj w kolejnym, kosztownym i trwającym długie miesiące kryzysie. Napięta sytuacja polityczna w Brazylii przełożyła się na bardzo mocny spadek kursów akcji na tamtejszej giełdzie. Doszło nawet do tego, że inwestorów uspokajać musiał bank centralny, ale elity polityczne mu tego nie ułatwiają.
W Brazylii wybuchł bowiem skandal polityczny w wyniku oskarżenia prezydenta Michela Temera przez prokuraturę. Postawiono mu zarzut korupcji po tym, jak lokalne media opublikowały opis nagrania, na którym rzekomo prezydent kraju przekazuje pieniądze jednemu z senatorów w zamian za zachowanie milczenia w związku z łączącymi ich ciemnymi interesami. Senator został bowiem skazany za udział w praniu brudnych pieniędzy. Temer zaprzeczył przekazywaniu jakichkolwiek środków i stwierdził, że nie zrezygnuje ze stanowiska. Zarzuty wobec prezydenta mocno jednak wystraszyły inwestorów, bo kraj dopiero co otrząsnął się z problemów wywołanych odsunięciem od władzy poprzedniej prezydent kraju Dilmy Rousseff. Powodem jej odejścia był skandal korupcyjny, a Temer był jednym z jej współpracowników.
http://next.gazeta.pl/next/7,151003,21832963,dramat-na-gieldzie-w-brazylii-inwestorzy-stracili-gigantyczne.html#BoxBizLink
20 maja o godz. 8:25 3238
@Slawczan 17 maja
nie traktuj tego co napisalem az tak powaznie. Nikt ci kaze kupowac kupowac po takiej samej cenie Martensow z Chin. Mnie chodzi o pewien sposob myslenia, a takze o to, ze ludzie sa bardziej cwani niz red. Wosiowi sie wydaje i potrafia bezwzglednie wykorzystac rozne socjalistyczne rozwiazania dyktowane „sprawiedliwoscia spoleczna” co konczy sie przyslowiowa juz Grecja.
Z drugiej strony nie uwazasz, ze lepiej by bylo gdyby ludzie dostajac prace w Afryce troche utyli, a w Polsce troche schudli (polecam wczasy nad polskim morzem). 🙂
22 maja o godz. 10:17 3242
blackley 21 maja o godz. 14:10 3241
Jak widzisz, zniesławiłeś i obraziłeś publicznie red. Wosia, jako że właśnie ukazał się jego blogu ten oto twój wpis: (cytuję dosłownie):
red.Woś Rafał
Puszcza pan tylko te wpisy , które zawierają miłe pańskiemu uchu bajania.Panski cyrk , pańskie małpy red.Wosiu Rafale. Nieprzypadkiem nawet wyglada pan jak Trocki .
klaniam się”
I co teraz? Przeprosisz red. Wosia za te swoje obraźliwe i kłamliwe słowa? Stać cię na to, czy też nie?
22 maja o godz. 11:42 3243
Nie, po prostu byłem z dala od internetu w lesie. pozdrawiam
22 maja o godz. 11:44 3244
Zniesławienie to chyba zbyt duży kaliber zarzutu. To tylko rozmowa. Nie ma się co obrażać 🙂
22 maja o godz. 11:55 3247
blackley 21 maja o godz. 10:21 3240
1. Pani Thatcher była córką sklepikarza, czyli właściciela małego, rodzinnego sklepiku „na rogu ulicy”. A to nie znaczy, że wiedziała ona co to jest kapitał, zysk etc. Ona tylko wiedziała, jako że przecież nie był ona zupełnie głupia, że z małego sklepiku na rogu nie da się dobrze żyć, a wiec zapragnęła wydostać się z niego, co się jej akurat udało, dzięki temu, że laburzyści wprowadzili wówczas w UK darmowe nauczanie na uniwersytetach. Przecież gdyby w UK byli zawsze u władzy torysi, to pani Thatcher nigdy by ukończyła wyższych studiów i nigdy nie wydostała się ona z pułapki ubóstwa.
2. Pani Thatcher zadłużyła Zjednoczone Królestwo czyli UK ma miliardy funtów będąc premierem tego państwa w latach 1979-1990, jako że dług zagraniczny UK wzrósł za jej rządów do 16200 mln USD, a bilans budżetu był za jej rządów na ogół ujemny (dane IMF czyli MFW w mld USD):
1980 1981 1982 1983 1984 1985 1986 1987 1988 1989 1990
-23 -21 -17 -25 -28 -13 -11 -8 +5 +7 -16
3. Kopalnie w Polsce wcale nie są deficytowe, np. zysk netto Jastrzębskiej Spółki Węglowej w IV kwartale roku 2016 wyniósł 295 mln zł a górnicy z Grupy Kapitałowej Lubelskiego Węgla Bogdanka wypracowali w 2016 r. zysk netto w wysokości 182 mln zł.
4. Podobnie było z kopaniami węgla w UK – one wcale nie były deficytowe, ale były one państwowe, a pani Thatcher popierała prywatne kompanie naftowe, wydobywające ropę i gaz z Morza Północnego. Zrozum też, że kopalnia to nie jest sklepik na rogu, który może być zawsze zastąpiony innym sklepikiem na rogu. Kopalnia węgla dostarcza surowca energetycznego, bez którego gospodarka albo stanie, albo też zmuszona będzie, jak w przypadku UK, do zakupu owych surowców energetycznych na kredyt oraz daje ona zatrudnienie i zarobek tysiącom ludzi pracy, a nie tylko sklepikarzowi i jego rodzinie, jak to jest w przypadku owego sklepiku „na rogu”.
5. Przypominam ci też, że ponieważ pani Thatcher zniszczyła baktryjskie górnictwo i brytyjski przemysł, to dług zagraniczny UK wynosi obecnie ponad 9,590,995,000,000 USD, to jest 160,158 USD per capita i wynosi on aż 406% PKB Zjednoczonego Królestwa, a w UK żyje dziś co najmniej około 10 milionów biedaków i nędzarzy (ponad 15% ludności). W UK jest obecnie także oficjalnie około półtora miliona (dokładniej 1.56 miliona) bezrobotnych co stanowi oficjalnie około 4.8% siły roboczej, jednakże prawdziwe rozmiary bezrobocia są w UK znacznie wyższe, jako że te 1,56 miliona to są tylko bezrobotni liczeni według bardzo restryktywnej definicji bezrobotnego przyjętej przez ILO (MOP). Przykładowo – w USA w kwietniu roku 2010 oficjalna stopa bezrobocia wynosiła 9.9%, ale realna stopa bezrobocia (broader U-6, effective unemployment rate, można to przetłumaczyć na polski jako “efektywna stopa bezrobocia”), też liczona przez tamtejszy GUS (dokładniej przez Biuro Statystyki Pracy) wynosiła prawie dwa razy tyle czyli aż 17.1% (Wikipedia – patrz też pod „effective unemployment rate”). Po prostu oficjalna stopa bezrobocia ogłaszana przez wszelakie urzędy statystyczne na tzw. Zachodzie nie obejmuje osób zniechęconych do poszukiwania pracy wysokim bezrobociem ani też tych, którzy pracują w niepełnym wymiarze godzin, czyli tych którzy pracują mniej godzin, niż by sobie tego życzyli. Dopiero dodając te dwie grupy do oficjalnej liczby bezrobotnych i dzieląc to przez ilość osób zdatnych do pracy (oraz mnożąc przez 100), otrzymujemy ową skuteczną stopę bezrobocia (effective unemployment rate). Biuro Statystyki Pracy w USA liczy, w odróżnieniu od naszego GUSu czy też Eurostatu, ów alternatywny wskaźnik stopy bezrobocia zbliżony do skutecznej stopy bezrobocia (effective unemployment rate) zwany tam U6. Moje szacunki owej skutecznej stopy bezrobocia (effective unemployment rate, U6) dla UK są więc obecnie na poziomie co najmniej około 10%. Nie ma więc powodów do triumfalizmu. Nie da się ukryć, że pani Thatcher zostawiła Brytyjczykom w spadku zapaść przemysłu i górnictwa, bezrobocie, biedę i długi. Marnego wybrałeś sobie więc idola… 🙁
22 maja o godz. 12:08 3248
Optymatyk 18 maja o godz. 18:37 3231
Pełna zgoda!
22 maja o godz. 12:13 3249
Witold 20 maja o godz. 8:25 3238
Grecja nigdy nie była socjalistyczna (przeszła ona za okupacji tureckiej z niewolnictwa do feudalizmu a następnie w XIX wieku do kapitalizmu). Poza tym, to ty mylisz tzw. państwo dobrobytu (welfare state) , czyli doraźne łatanie wad kapitalizmu przez wypłacanie zasiłków, z socjalizmem, który oznacza zupełnie coś innego, a mianowicie społeczną, a nie prywatną, jak to jest dziś w Grecji, własność kapitału.
22 maja o godz. 12:34 3250
Blackley 21 maja o godz. 9:58 3239
1. Rewolucja jest nieunikniona, jako że kapitalizm znajduje się obecnie wyraźnie w swej finalnej, schyłkowej fazie, a od zachowania się kapitalistów zależy zaś, jak krwawa będzie ta nachodząca rewolucja. Ale widzę, że się jej, zresztą słusznie, obawiasz.
2. Obrażasz ludzi ubogich, czyli jakieś co najmniej 2/3 mieszkańców naszego globu, nazywając ich „gołodupcami”, a sam jesteś przecież takim „gołodupcem” w oczach prawdziwych kapitalistów. Jak to mówią, „przyganiał kocioł garnkowi:. 🙁
3. Maszyny, w tym skomputeryzowane automaty i inne roboty niebawem odbiorą pracę większości ludzi, i co wtedy? Czytałeś bajkę Lema o Indiotach, którą streszczono ci 15 maja na tym blogu? Zrozumiałeś coś z niej, czy też raczej nic?
4. Rachunek za te „darmowe obiady” dla bezrobotnych zapłacą ci, którzy mają za dużo pieniędzy, np. urządzają śluby na które wydaja dziesiątki milionów funtów. Sam tylko jeden ślub księcia Williama i Kate Middleton kosztował 250 mln złotych – czy naprawdę wierzysz w to, że te pieniądze wzięły się z ich (księcia Williama i Kate Middleton) własnej pracy?
5. Akurat najbogatsi ludzie świata to są klasyczne wręcz nieroby, tzw. klasa próżniacza opisana dawno temu przez T. Veblena, a konsumująca „na pokaz”. Przecież brytyjska rodzina królewska, Morganowie czy tez inni Rotszyldowie nie pracują, a mają tyle pieniędzy, że mogą nawet wylansować swojego człowieka na prezydenta Francji, jak to było ostatnio z Rotszyldami. Ty po prostu nie masz pojęcia o ich bogactwie, tobie się wydaje ze to są tacy sami ludzie jak ty, tylko nieco od ciebie bogatsi. A tu przecież ilość przechodzi w jakość, a więc nie można porównywać siły przebicia „złotówkowego” milionera (którym ty przecież raczej nie jesteś), z siła przebicia „dolarowego” multimiliardera. A Rotszyldowie to jest przecież co najmniej kilkunastu „dolarowych” multimiliarderów, a ich majątek i dochody przekraczają majątek i dochody niejednego europejskiego państwa.
22 maja o godz. 15:00 3251
@jakowalski – 18 maja o godz. 20:35 3235
Zysk – to różnica pomiędzy kosztami, czyli kwotą jaką kapitalista zapłacił społeczeństwu za „środki produkcji”, a przychodem, czyli kwotą jaką kapitalista otrzymał od społeczeństwa za to, co wytworzył. Ta różnica jest wyrazem użyteczności wytworzonych przez kapitalistę produktów dla społeczeństwa.
Jak teraz kapitalista dalej zużytkuje tą różnicę, to już naprawdę tylko jego sprawa – gdyż kwota tej różnicy to wynagrodzenie jakie społeczeństwo zdecydowało się dobrowolnie wypłacić kapitaliście za jego działalność.
Może sobie nawet urządzać wystawne wesela.
Warto zauważyć, że właśnie dzięki wystawnej konsumpcji kapitalistów powstają nowe możliwości zarabiania dla innych ludzi. Bo wystawna konsumpcja nie zadowala się produktami masowymi tylko unikalnymi. A dostarczanie unikalnych dóbr wymaga więcej pracy niż kapitału.
Im więcej będzie nierówności tym łatwiej będzie o pracę.
22 maja o godz. 16:28 3252
Zwolennikom wolnego rynku- bytu nie funkcjonującego w realnym świecie- radziłbym się zapoznać z ostatnimi perypetiami URSUSA na rynku niemieckim.
Wolny rynek jest propagandowym wytworem jedynie.
Jeżeli istnieje, to tyczy się jedynie krajów słabych, którym podyktowano takie reguły gry gospodarczej, preferujące wielkie firmy z krajów bogatych.
Co do sklepikarzy…..
Pani Thatcher nigdy nie otrzymałaby kredytu na rozwój, o tak preferencyjnych warunkach, jakie otrzymują wielkie sieci handlowe.
Ani nie byłaby w stanie wymuszać na swoich dostawcach takich cen, jakie dyktowane są przez wielkie sieci drobnym producentom.
Tak więc, tylko nielicznym płotkom udaje się zostać rekinami…..
To wielkie firmy dyktują warunki gry.
Z wolnym rynkiem nie ma to nic wspólnego, ani z uczciwą konkurencją.
Walczy się o udział w rynku globalnym, bądź otwarcie siłą lokalnych.
Wszelkimi metodami, łącznie z wojną.
22 maja o godz. 16:30 3253
Zakładając hipotetyczne warunki konkurencji jako równe, proszę mi dać przykład kraju w którym taki system funkcjonuje.
22 maja o godz. 23:25 3256
Żyjemy w czasie ekstremizmu, czasie rewolucji. W czasie, kiedy musi dojść do zmiany. Ludzie u władzy nadużyli jej i teraz musi nadejść zmiana. Musi być zbudowany lepszy świat, a jedyny sposób na jego zbudowanie to sięgnięcie po ekstremalne metody. I dołączę do każdego, nie ważne jakiego koloru, kto chce zmienić ten nędzny stan, który istnieje na tej Ziemi.
Malcolm X, w trakcie debaty w Oxfordzie
Blackley niech już pakuje walizki i spi…la gdzie pieprz rośnie, a i tam go znajdą. Teraz nie ma ucieczki „dokądś”. To jest wszędzie.
Tylko „ekstremalne metody” mogą zmienić cośkolwiek ,nikt sobie sam ,zwłaszcza taki jak rzeczony, o mentalności wiejskiego sklepikarza, sam sobie „koryta od ryja” nie odsunie.
Masz rację Jakowlski , on to taki zapluty karzeł biznesu, trawestując co nie co.
23 maja o godz. 0:49 3257
Programista
1.Jak to już pisałem, w celu dystrybucji kapitału może być użyty mechanizm rynkowy, ale tylko pod warunkiem, że te narzędzia, czyli kapitał są wspólną własnością i że dostaje je do użytku ten, kto za nie (dokładniej za ich użycie) najwięcej zapłaci (z nadwyżki tego, co przy ich pomocy wyprodukuje), a więc w domyśle zrobi z nich najlepszy użytek. Ale kluczowym pytaniem jest tu, gdzie pójdą zyski z tego wynajęcia owych narzędzi? Jeżeli do kieszeni ich posiadacza, to jest to niesprawiedliwe, jako że wtedy czerpie on zyski z samego tylko tytułu posiadania kapitału, a wiec żyje on jak pasożyt czyli z cudzej pracy. Jeżeli zaś te zyski są dzielone pomiędzy potrzebujących, w szczególności pomiędzy osoby je wypracowujące, to jest to wtedy OK.
2. Nie rozumiem także, jak można godzić się na to, aby ktoś osiągał zysk z samego tylko tytułu posiadania kapitału, czyli z cudzej pracy. Nie rozumiem też, że ktoś się może godzić na to, aby kapitał (nie mylić z własnością prywatną mieszkań, samochodów, mebli, ubrań etc.) był własnością prywatną i aby posiadacze kapitału, nic nie robiąc, żyli lepiej niż ciężko pracujący ludzie pracy.
3. Oczywiste jest także, że życie z samego tylko tytułu posiadania kapitału jest niemoralne i że jest to życie z cudzej pracy, czyli z wyzysku i ze trzeba to jak najszybciej zakazać.
4. Natomiast uważam, że jest OK, jeżeli dyrektor (prezes, CEO, General Manger, Managing Director etc.) wielkiej firmy, zatrudniającej (bezpośrednio czy też pośrednio) tysiące osób i przynoszącej miliardowe zyski zarabia (na rękę) nawet i milion dolarów czy euro na rok, pod warunkiem, że on(a) tą firmą dobrze zarządza. Ale to jest wtedy uczciwy dochód z pracy, a nie nieuczciwy z definicji dochód z samego tylko posiadania kapitału.
23 maja o godz. 0:54 3258
Programista
Programista
Zysk jest pojęciem abstrakcyjnym, jako że rozróżnia się różne rodzaje zysku:
• Zysk brutto (ang. Gross profit) to różnica między przychodami netto ze sprzedaży a kosztami sprzedanych produktów. Koszty te, to koszty zmienne ponoszone bezpośrednio przy produkcji lub zakupie dóbr. Wartość ta wciąż obejmuje takie koszty, jak wydatki na badania i rozwój, sprzedaż, marketing czy wydatki administracyjne. Zysk brutto pokazuje wkład każdej sprzedanej jednostki produktu w wynik finansowy przedsiębiorstwa.
• EBITDA, EBIDA (ang. Earning before Interest, Taxes, Depreciation, and Amortization, Earnings before Interest, Taxes and Amortization) to zysk przedsiębiorstwa przed potrąceniem odsetek od zaciągniętych kredytów, podatków oraz amortyzacji.
• Zysk operacyjny (przed opodatkowaniem), EBIT (ang. Operating profit, Earnings Before Interest and Taxes, Operating Profit Before Interest and Taxes, Profit Before Interest and Taxes) to zysk nie uwzględniający dochodów i kosztów związanych z funkcjonowaniem rynku pieniężnego, sald strat i zysków nadzwyczajnych oraz podatku dochodowego. Jego zastosowanie w analizie finansowej ułatwia porównywanie wyników działalności różnych przedsiębiorstw bez względu na stopień i koszt wykorzystania przez nie dźwigni finansowej, obciążenia podatkowe, czy wielkość zysków i strat nadzwyczajnych.
Zysk operacyjny przed opodatkowaniem można wyznaczyć na trzy sposoby:sprzedaż – koszty operacyjne, zysk brutto – odsetki albo marża brutto – koszty stałe.
• Zysk przed opodatkowaniem, EBT (ang. Earnings Before Tax, Net Profit Before Tax, Pr-tax Book Income, Net Operating Income Before Taxes, Pre-tax Income) to przychody ze sprzedaży pomniejszone o koszt sprzedanych dóbr i wszystkie pozostałe wydatki poza podatkiem.
• Zysk netto (ang. Net Income, Earnings After Tax, Net Profit After Tax) to marża ze sprzedaży plus rabaty po odliczeniu kosztów działalności i podatków. Jest rzeczywistym miernikiem opłacalności. Zysk netto to nadwyżka, która pozostaje po odjęciu wszystkich kosztów. Jest to również różnica między przychodami ze sprzedaży a kosztami całkowitymi.
• Zysk zatrzymany (ang. Retained Earnings) to zysk pozostawiony do wykorzystania przez organizację po wypłaceniu ewentualnych dywidend.
Wyróżnia się też inne rodzaje zysków, m.in.:
• zysk kapitałowy – wzrost wartości samego kapitału (np. w wyniku wzrostu cen posiadanych papierów wartościowych na giełdzie),
• zysk księgowy przedsiębiorstwa – jest równy wynikowi finansowemu obliczonego z rachunku zysków i strat firmy;
• zysk nadzwyczajny – powstaje w wyniku zdarzeń trudnych do przewidzenia, poza działalnością operacyjną przedsiębiorstwa i nie jest związany z ogólnym ryzykiem jej prowadzenia (np. skutki zdarzeń losowych – odszkodowania uzyskane od ubezpieczycieli z tytułu szkód losowych).
(https://www.governica.com/Zysk)
23 maja o godz. 0:54 3259
Programista
Przypominam ci też, że wartość towaru ‚w’ to jest m+c+v (czyli że w= m+c+v), gdzie ‚m’ to zysk kapitalisty, ‚c’ to kapitał, a ‚v’ to płaca robocza, a więc przy danym kapitale ‚c’ i danej wartości towaru czyli przy danym ‚w’, wyższe ‚v’ możliwe jest tylko przy niższym ‚m’ i na odwrót.
23 maja o godz. 0:57 3260
Programista
1. Rynek ustala tylko cenę, a nie wartość. Ty, nie mając nawet elementarnego pojęcia o ekonomii, mylisz zaś cenę z wartością. Tymczasem cena rynkowa oscyluje wokół wartości, a więc nowy samochód jest zawsze droższy od nowego roweru a nowy rower od nowej hulajnogi, jako że wartość samochodu jest większa niż wartość roweru, a wartość roweru jest wyższa niż wartość hulajnogi. Gdzie też znalazłeś to, że, „Karol Marks twierdził jasno, że ceny w produkcji kapitalistycznej nie powstają na bazie tworzonej wartości ale na bazie wartości zaangażowanego kapitału i przeciętnego zysku”? Możesz mi zacytować? Najlepiej w oryginale.
2. Ludzie niczego nie płacą dobrowolnie, a tylko muszą oni zapłacić cenę rynkową, aby stać się właścicielem danego dobra. A jest przecież sporo dóbr, które musimy kupować, np. żywność, poza tym ubrania, dach nad głową (czy to w postaci czynszu, czy też spłaty kredytu mieszkaniowego etc.), lekarstwa jeśli jesteśmy chorzy etc. a to wszystko nie ma nic wspólnego z użytecznością, czy to „absolutną” czy też „marginalną”, jako że użyteczności NIE da się nijak zmierzyć, ani absolutnej ani tym bardziej „marginalnej”, która jest przecież pochodną użyteczności „absolutnej”, a więc powinna być ona mierzona w innych jednostkach niż użyteczność „absolutna”, tak samo jak przyspieszenie (pochodną prędkości) mierzymy w innych jednostkach niż prędkość. To wszystko bierze się zaś z tego, że twórcy teorii użyteczności krańcowej wzorowali się na mechanice Newtona, ale już wtedy, kiedy ta teoria użyteczności krańcowej powstawała, fizyka zaczęła odchodzić od mechaniki klasycznej zastępując ją kwantową, ale aby zrozumieć mechanikę kwantową to twórcom teorii użyteczności krańcowej zabrakło wiedzy matematycznej i tak powstał ten pseudonaukowy potworek, który do dziś straszy studentów ekonomii.
2a. Robotnik NIE godzi się w kapitalizmie rynkowym dobrowolnie na oferowaną mu stawkę płacy. On musi ja przyjąć, jako że normalnym stanem gospodarki kapitalistycznej jest wysokie bezrobocie (niezbyt przekonywająco ukrywane obecnie przez manipulacje danymi statystycznymi i definicją bezrobotnego). Wynagrodzenie robotnika za pracę NIE opłaca więc wszystkiego tego co się robotnikowi należy, jako że zysk kapitalisty pochodzi z nieopłaconego czasu pracy robotnika – innym słowem jeżeli praca robotnika w ciągu godziny warta jest przykładowo 10 zł, to dostaje on tylko np. 4 zł, a reszta wartości, którą on wytworzy, czyli w tym przypadku 6 zł, jest zyskiem kapitalisty.
3. To pokaz mi, jaki ma związek użyteczność z wartością i ceną? Jak ci to już tłumaczyłem, biustonosz ma wartość, bowiem zawarta jest w nim praca szwaczki, włókniarki itp. ale dla mnie ma on użyteczność zerową, a nawet i ujemną, gdyż gdybym go dostał, to musiał bym zużyć mój czas (a czas to jest przecież pieniądz) na pozbycie się go. Nie podarował bym go przecież sąsiadce, bo po pierwsze to nie znam dokładnie rozmiaru jej biustu, a po drugie to mógłbym tylko po gębie oberwać, gdyż mógłbym zostać źle zrozumiany…
4. Jakie masz więc argumenty za tym, aby tolerować otrzymywanie dochodu bez pracy, z samego tylko tytułu posiadania kapitału? Jeżeli nie potrafisz mi przedstawić argumentów usprawiedliwiających taki proceder, to znaczy, że otrzymywanie dochodu bez pracy musi być złodziejstwem, jako że ktoś musi na ten dochód właściciela kapitału zapracować, a to z kolei oznacza, że ktoś musi wykonać pracę, za którą nie otrzyma wynagrodzenia, albo otrzyma wynagrodzenie poniżej wartości swojej pracy, czyli że wtedy ten pracownik zostanie najzwyczajniej w świecie okradziony przez właściciela kapitału. 🙁
23 maja o godz. 1:16 3261
Programista – na koniec:
1. Społeczeństwo wcale NIE zdecydowało się dobrowolnie wypłacić kapitaliście za jego działalność. Ono po prostu nie ma wyboru – musi kupować u kapitalisty, aby funkcjonować, gdyż dziś nikt nie jest w stanie samemu wyprodukować to, co potrzebuje, a nawet gdyby ktoś był w stanie, to nie miało by to sensu, jako że fabryki, będące w kapitalizmie własnością prywatną, wyprodukują to szybciej, taniej i lepiej.
2. Wystawna konsumpcja kapitalistów wcale nie tworzy nowych miejsc pracy, jako że kapitaliści wydają pieniądze na dobra luksusowe, które jest w stanie wyprodukować tylko garstka specjalistów. Zwiększony popyt na dobra luksusowe wcale nie stworzy więc nowych miejsc pracy, a tylko zwiększy ceny dóbr luksusowych, a poza tym, to fabryki czy nawet warsztaty, wytwarzające dobra luksusowe, są coraz to bardziej zautomatyzowane, także w w celu podwyższenia jakości ich wyrobów. Jak widać, rozumujesz w kategoriach z ubiegłego wieku… 🙁
3. Nie jest też prawdą, że im więcej będzie nierówności tym łatwiej będzie o pracę. Im więcej będzie nierówności, tym więcej będzie tylko biedy i nędzy. W krajach o największych nierównościach bezrobocie jest przecież najwyższe i najwięcej jest tam nędzy i na odwrót – tam, gdzie te nierówności są nieduże, jest z reguły niższe bezrobocie i mniej biedy.
23 maja o godz. 12:18 3262
@jakowalski
Twierdzi zatem szanowny Pan że niesprawiedliwe jest by człowiek zarobione środki przeznaczył na narzędzia które służą do zwiększenia efektywności wykonywanej pracy. Niesprawiedliwe jest wynajmowanie takiego narzędzia innemu człowiekowi za opłatą, by ten wynajmujący mógł własną pracą za pomocą tego narzędzia wytworzyć więcej. To jest właśnie zysk z kapitału. Dziwi mnie potępianie zjawiska dzięki któremu ludzie mogą wytwarzać więcej i dzięki temu lepiej żyć.
Zysk nie jest pojęciem abstrakcyjnym i każdy przedsiębiorca doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Jasne jest także że dla potrzeb sprawozdawczości mogą być pokazywane różnego rodzaju wielkości opisujące wynik działalności przedsiębiorstwa za okres sporządzania bilansu.
w= m+c+v – przy „danej wartości towaru”
Tyle że wartość towaru jest zmienna w czasie i przestrzeni, bo zależy od subiektywnych zapatrywań konsumentów.
Każdy człowiek dokonując zakupu dowolnego towaru nie ma najmniejszej trudności w uszeregowaniu różnych produktów względem ich użyteczności dla niego. Tak samo każdy człowiek nadaje różną wartość kolejnym jednorodnych egzemplarzom tego samego produktu, czyli potrafi bezbłędnie określić jaka jest dla niego wartość krańcowa tego towaru.
Człowiek nie zajmuje się w ogóle problem „jednostek pomiaru użyteczności”, bo nie interesuje go użyteczność bezwzględna a jedynie porównanie użyteczności różnych alternatywnych dóbr. Dokonując zakupów daje wyraz temu własnemu szeregowaniu i jest to wystarczająca informacja dla wszystkich innych.
Biustonosz ma wartość tylko dlatego, że są ludzie którzy gotowi są zapłacić za jego nabycie. Płacą zaś określoną kwotę wtedy, gdy użyteczność biustonosza jest dla nich większa niż użyteczność płaconej kwoty pieniężnej.
Miło mi że szanowny Pan jest zmuszony do sięgnięcia po argument „Ty, nie mając nawet elementarnego pojęcia o ekonomii”. W celu odnalezienia podanej tezy Karola Marksa proszę przeczytać III tom jego książki „Kapitał”.
23 maja o godz. 18:18 3264
W niezbyt treściowo obfitej polemice w której uczestniczył piszący te słowa i @Krzysztof Mazur…
dyskutant @Witold
16 maja o godz. 22:03
raczył dodać
„…Oczywiście, że Krzysztof Mazur ma rację i na takiej samej zasadzie nastąpił rozwój w Polsce i trwa do tej pory chociażby ostatnio przeniesienie z Francji Whirpoola do Polski…”
I ja ten punkt widzenia odnotowuje z… należnym mu szacunkiem, jednakże na przemiany w Polsce w ramach defor… przepraszam transformacji ustrojowej można spojrzeć również z tej oto perspektywy.
Autorem tej niebanalnej wizualizacji powyższego zjawiska rozwoju jest osoba znana prawdopodobnie Redaktorowi Wosiowi, czyli dziennikarz, pisarz, dramaturg Paweł Demirski.
W jednej ze swoich sztuk zatytułowanej „Kiedy przyjdą podpalić twój dom to się nie zdziw” pokusił się o tej treści wyznanie:
„To jest mało ważne, ale tak naprawdę jesteś bez sensu.
Z punktu widzenia Tego kraju Ty jako Ty jesteś bez sensu
Z punktu widzenia kampanii reklamowej jesteś bez sensu.
Z punktu widzenia ubezpieczalni jesteś bez sensu.
Z punktu widzenia gospodarki jesteś bez sensu.
Z punktu widzenia przepływu kapitału znaczysz tak mało że cię właściwie nie ma.
Z punktu widzenia misji telewizji publicznej jesteś bezsensu.
Z punktu widzenia kilku największych miast w Polsce mogłoby cię nie być i Twojego miasta też.
Z punktu widzenia rodzącego się dziecka nie ważne ,czy w ogóle jesteś.
Z punktu widzenia ofiar wybuchu , co za różnica ,czy jesteś.
Dla gwiazdy filmowej którą widziałeś nie istniejesz.
Dla gwiazd futbolu którym kibicujesz nie masz znaczenia, chyba ,że masz fajną d….
Dla zagonionych dobrze zarabiających którzy ruch…ą się z kim popadnie jesteś bez znaczenia,
bo ruch…ą się z kim popadnie.
Dla głównych ekonomistów jesteś grubo poniżej błędu statystycznego
którego i tak nie bierze się pod uwagę.
Nawet dla browaru który leje Twoje ulubione piwo
TY jako TY nie masz znaczenia, ani to ,że wydajesz na piwo 1/3 pensji,
bo jak sam dobrze wiesz masz chu…wą pensję.
Dla kogoś na 44 piętrze wieżowca może trochę…
bo jak zapalisz w nocy światło w swoim pokoju będzie ładna panorama na miasto.
Ale i tak na dłuższą metę będziemy w ciebie inwestować,
bo jesteś tanią siłą roboczą, a w to zawsze warto inwestować.
I znajdą się tacy którzy będą wdzięczni że przychodzisz do pracy i mówisz dzień dobry…”
23 maja o godz. 18:48 3265
programista
23 maja o godz. 12:18 3262
Taki poziom osiągnięto w epoce feudalnej.
Wielu krwawych rewolucji trzeba było, by go zmienić.
Właściciel ziemi- głównego wówczas środka produkcji, mógł wszystko.
Obecnie rolę właścicieli przejęły banki.
I też mogą wszystko…..
Mają przy tym jedną przewagę nad feudałami.
Kreują dowolne kwoty z niczego, i ich właściciele są anonimowi.
Kierując strumienie finansowe według sobie tylko znanych kryteriów, są w stanie kontrolować większość globu i jego zasobów.
Pan mówi o drobnych kiełbikach- małych firmach krajowych.
A decydujące są wieloryby drapieżne w postaci megakorporacji finansowych.
W ich rękach kredyt, to broń ostateczna.
23 maja o godz. 21:32 3266
@ Jakowalski
To tak jakbym czytał Ciebie, potwierdź lub zaprzecz!?
…………………………….
Kapitalizm w wydaniu neoliberalnym unicestwia rzeczywistość która go stworzyła
Kapitalizm w wydaniu neoliberalnym unicestwia rzeczywistość która go stworzyła. Kapitalizm jest kolejną formacją ustrojową w historii świata, zapewnia wysokie zagregowanie zasobów i bardzo wysoką wydajność z inwestycji. Ponieważ jego istotą jest efektywność o którą troszczą się mający interes w utrzymaniu i powiększaniu kapitału. Wyzwala to „naturalne” dążenia i ocenę tego, co jest słuszne, słuszniejsze i najsłuszniejsze. Warto zwrócić uwagę na to, że podstawy wartości kapitalistycznych, są tożsame dla wszystkich kultur, w których funkcjonowała chociaż śladowa wymiana dóbr. Dopiero Rewolucja Francuska rozerwała sposób rozumienia ukształtowanego jeszcze w antyku prawa własności. Później był Karol Marks, którego dorobek jest ukoronowaniem całego szeregu myślicieli, dzięki których dorobkowi jesteśmy dzisiaj chociaż formalnie wolnymi ludźmi.
Neoliberalizm okazał się boczną ślepą uliczką w historii ewolucji kapitalizmu, wynaturzył ten system, pokazując jego wszystkie złe cechy. Kapitalizm = imperializm, z tą różnicą, że dzisiaj jest to głównie imperializm globalnych korporacji, chociaż i tak „wielka demokracja”, nie żałuje bomb. W praktyce jednak, to zawsze było to samo – chęć sięgnięcia po zasoby, bez konieczności płacenia za nie – realnej ceny i to za pomocą nośników wartości, które są akceptowane przez kontrahentów, a nie tak, jak się to próbuje im narzucić. Rozwój świata napędzanego długiem, już dzisiaj pokazuje, że mamy do czynienia z chorą i urojoną utopią, która co najwyżej przesuwa w czasie prawdę. Kapitalizm w wydaniu neoliberalnym musi zbankrutować, sam zjada swoje zasoby, sam je dewaluuje, sam je wyjaławia, sam się zadłuża. Jak można skonstruować system, który sam się ogranicza? Zadajmy proste i banalne pytanie – w czyim imieniu jest dokonywana alokacja i podział zasobów? TO NA PEWNO NIE JEST MECHANIZM DEMOKRATYCZNY! W czyim więc imieniu działa gospodarka? Ostatni kryzys, kiedy to państwa dopłaciły spekulantom góry pieniędzy, widać że nie w interesie państw! Jeżeli więc nie w interesie zwykłych ludzi i nie w interesie państw – to w czyim?
W konsekwencji dochodzimy do pytania – po co to wszystko, wygląda i funkcjonuje, tak jak wygląda i funkcjonuje? Miraż demokracji zakrywa parszywe oblicze oligarchów rządzących naszymi systemami państwowymi. W praktyce jednak, chodzi o to samo o co chodziło zawsze – o kontrolę nad zasobami i procesami, głównie poprzez kontrolowanie dyfuzji. Obecnie dzieje się to już na skalę globalną. Tylko nieliczne kraje są mniej lub bardziej suwerenne, ale nie ma dzisiaj państw wolnych od globalizacji, nawet Ameryka sama zorientowała się, że jest w pułapce własnej polityki. Globalizacja jak każda rewolucja zjada własne dzieci.
Siłą kapitalizmu jest to, że ten system cały czas ewoluuje. Neoliberalizm to wielkie kłamstwo i afirmacja chciwości. W praktyce szkodzący kapitalizmowi, ponieważ doprowadził do przyśpieszenia powstawania nierówności i do buntu wyzyskiwanych. Niestety cześć z nich liznęła trochę książek, kultura, nauka i generalnie myślenie – przestały być elitarne. Chociaż neoliberalizm dba o to, żeby myśl ludzka była skrępowana i ograniczana. Przykładowo, kto z czytelników ma rozeznanie w myśli społecznej jaka wytworzyła się w Ameryce Centralnej i Południowej? Znamy ją głównie z krytyki, jakiej dokonuje Kościół Katolicki. Dla większości z nas, powinna to być ostateczna rekomendacja, dla której warto jest ją poznać. W Ameryce Południowej, neoliberalizm dokonał tego wszystkiego, co dokonuje właśnie u nas, ale z wyprzedzeniem o około 20 lat. Modelowym przykładem jest Chile. Warto zainteresować się doświadczeniami tego pięknego kraju, ponieważ ten model powtarza się u nas.
Obecnie w nie produkujących prawie niczego kilku krajach Południa Europy, połowa wchodzącego na rynek społeczeństwa nie produkuje niczego, ale konsumuje. Do póki mają emerytury dziadków i pensje rodziców, są w stanie utrzymać dotychczasowy poziom życia. Co będzie jednak za 20 lat, to jedno wielkie niebezpieczeństwo. Ponieważ może się załamać cała nasza cywilizacja. Jedyną nadzieją, na realną poprawę sytuacji jest rozwój technologii, zwłaszcza w sferze zabezpieczenia prawie darmowej energii w nieograniczonej ilości. Jeżeli fuzja się uda, to przetrwamy. Jeżeli nie, to polityka rozwoju będzie prowadziła do depopulacji – czego już doświadczamy w Polsce i innych biednych krajach, które uwierzyły że powielając zachodnią ścieżkę rozwoju wzbogacą swoje społeczeństwa.
Niestety masowa manipulacja opinią publiczną, jaka jest dokonywana przez media źle wróży na przyszłość. Nie da się zagwarantować, że ludzie dokonają optymalnego wyboru w rozumieniu nawet zdrowego rozsądku. Niemcy w 1933 wybrali Hitlera, dzisiaj w erze mediokracji – nie ma niemożliwych. Neoliberalizm stopniowo unicestwia nasza rzeczywistość, rzeczywistość, która go stworzyła. Jest w tym jednak pewna nadzieja, albowiem ta poroniona ideologia, może być jak ten sznur, o którym mówił Lenin.
źródło; https://obserwatorpolityczny.pl/?p=47756
23 maja o godz. 22:13 3267
Programista 23 maja o godz. 12:18 3262
1. Zrozum, że z własnej pracy nie da się sfinansować środków produkcji. Przykładowo – średniej wielkości ciężarówka kosztuje dziś ok. 100 tys. ero (p. np. https://autoline.com.pl/-/sprzedaz/nowe/ciezarowki/MAN–a3c2tm2665), czyli około 400 tys. złotych. Zarabiając średnią płacę, która w Polsce wynosi obecnie około 4 tys. zł na miesiąc (a jest to znacznie więcej niż mediana, czyli prawdziwa przeciętna płaca), trzeba by więc na taką ciężarówkę pracować 100 miesięcy, czyli praktcznie ponad 10 lat, bo przecież z czegoś trzeba żyć. Oczywiste też jest, że niesprawiedliwe jest wynajmowanie takiej ciężarówki za opłatą, jako że oznacza to, że ktoś będzie czerpać zyski tylko z tego tytułu, że posiada ową ciężarówkę, czyli innymi słowy kapitał.
2. Zysk z kapitału polega na tym, że osiąga się go bez wkładu własnej pracy, czyli za nic. Kapitał powinien być więc własnością wspólną, a użyczany on powinien być osobom bądź przedsiębiorstwom, które najlepiej potrafią go wykorzystać, a nie tym, którzy dysponują największymi środkami na opłacenie wynajęcia (wypożyczenia) tegoż kapitału. To jest tak, jak to było przed wojną w polskim rolnictwie – bezrolny chłop musiał płacić obszarnikowi czynsz za wynajęcie ziemi, która ów chłop uprawiał własną pracą, ale dochodem uzyskanym ze swojej pracy ten chłop musiał się dzielić z właścicielem ziemi, który czerpał zysk (rentę gruntową) tylko z tytułu posiadania ziemi, czyli inaczej kapitału. Podobnie jest dziś też w państwach III świata i stąd też panuje tam powszechna bieda, a dobrze żyją tam tylko właściciele ziemscy i inni kapitaliści, czyli osoby żyjące z kapitału, a nie z własnej pracy.
3. Akurat ja wykładałem rachunkowość przedsiębiorstw na uczelniach ekonomicznych, stąd też doskonale wiem, że zysk jest pojęciem abstrakcyjnym i że ta sama firma może przynosić w tym samym czasie zysk i stratę, w zależności od tego, jak się w niej liczy koszta produkcji. Przedsiębiorca może znać w danej chwili tylko przepływ kapitału i cieszyć się, kiedy z firmy mniej pieniędzy ucieka niż do niej przychodzi, ale to jest zupełnie inna wielkość niż zysk, jako że firma może przynosić straty, ale chwilowo może ona mieć dodatni przepływ kapitału, np. taksówkarz, który danego dnia więcej otrzymał od pasażerów niż wydał on tego dnia na benzynę, ale co z tego, skoro zalega on zapłatą raty za taksówkę i z opłaceniem ubezpieczenia oraz mandatów. Ale to oczywiście nie jest tematem tego blogu. Powiem ci tu jeszcze tylko to, że w warunkach wolnego rynku nie jest możliwe osiągniecie realnego, czyli ekonomicznego zysku i że taki zysk osiągają tylko monopoliści, ale to też nie jest przecież tematem tego blogu.
4. Cytuj mnie w całości, nie wyrywaj mojego cytatu z kontekstu. Napisałem bowiem wyraźnie, że przy danym kapitale ‚c’ i danej wartości towaru czyli przy danym ‚w’, wyższe ‚v’ możliwe jest tylko przy niższym ‚m’ i na odwrót. Wartość towaru jest oczywiście zmienna w czasie (np. na skutek postępu technicznego), ale tu mówimy o nowym towarze, właśnie wyprodukowanym, a ta jest zdefiniowana przez koszta produkcji (‚c’+’v’) i zysk osiągany przez kapitalistę czyli ‚m’. Dalej – znów mylisz wartość towaru z jego użytecznością, a która rzeczywiście zależy od subiektywnych zapatrywań konsumentów.
5. Nie jest też prawdą, że każdy człowiek dokonując zakupu dowolnego towaru nie ma najmniejszej trudności w uszeregowaniu różnych produktów względem ich użyteczności dla niego. Po prostu szacujemy użyteczność arbitralnie, często będąc pod wpływem reklamy (także i nieświadomie). Dla narkomana największą subiektywną użyteczność ma więc narkotyk, tak samo jak dla alkoholika największą subiektywną użyteczność ma alkohol, mimo że oba te „dobra” są wysoce szkodliwe dla zdrowia odpowiednio narkomana i alkoholika.
6. Konsument NIE nadaje wartości towarom, jako że wartość nadaje jego producent, a konsument tylko szacuje, jak to już wyjaśniłem, arbitralnie i często irracjonalnie, subiektywną użyteczność danego dobra. Używasz też pojęcia wartość krańcowa, którego nie ma w teorii ekonomii – jest w niej tylko użyteczność krańcowa, która zresztą jest pojęciem niepoprawnym z punktu widzenia matematyki, jako że zakłada ona nieskończoną podzielność użyteczności oraz jej mierzalność. Tymczasem użyteczność nie jest ciągła, a „dyskretna”, jak to mówią matematycy, czyli że zmienia się ona skokowo, a nie ciągle – stąd też nie jest ona funkcją ciągłą i nie ma ona pochodnej, a użyteczność krańcowa to jest przecież pochodna użyteczności „całkowitej”. Powołujesz się więc na błędną teorię, o której na dodatek nie masz pojęcia. Polecam ci więc na początek moje opracowanie pod tytułem „The Problem with the Concept of Utility and its Measurement” w „Polish Journal of Political Science” Vol.1, Nr 4/2016.
7. Dalej – jeżeli konsument nie jest w stanie oszacować wielkości użyteczności danych dóbr, to nie jest on w stanie uszeregować je pod względem ich użyteczności. Nie ma bowiem czegoś takiego, jak np. dobro o użyteczności 1 utila, do którego porównać możemy użyteczność innych dóbr i tym samym uszeregować je pod względem użyteczności.
8. Biustonosz ma wartość tylko dlatego, że do jego wykonania potrzebna była określona ilość ludzkiej pracy, i jest to więc wielkość obiektywna. Natomiast ten sam biustonosz może mieć dla mojej żony czy kochanki wysoką użyteczność, a dla mnie ma on ujemną użyteczność, jako że gdybym go otrzymał nawet za darmo, to musiał bym zużyć czas na pozbycie się go, a wiadomo, że czas to pieniądz.
9. Marks w III tomie „Kapitału” zajmował się m.in. przemianą wartości dodatkowej w zysk i stopy wartości dodatkowej w stopę zysku oraz sformułował prawo zniżkowej tendencji stopy zysku. W wielkim skrócie – Marks w III tomie „Kapitału” sformułował teorię ceny produkcji, która składa się z przeciętnych kosztów wytwarzania w poszczególnych gałęziach produkcji powiększonych o przeciętną stopę zysku. Cenę produkcji traktował on jako przekształconą formę wartości w wyniku konkurencji międzygałęziowej i swobody przepływu kapitału, stąd też przeciętny zysk był przekształconą formą wartości dodatkowej. Mimo że zrealizowane zyski różniły się od wytworzonej wartości dodatkowej w poszczególnych gałęziach, to w całej gospodarce narodowej suma zysków równa się sumie wartości dodatkowej. Dlatego też ekonomiczną podstawą kształtowania się cen rynkowych jest w gospodarce kapitalistycznej nie tyle wartość towaru, ale raczej cena produkcji. Cena rynkowa pod wpływem popytu i podaży może zaś odchylać się od cen produkcji i wynikające stąd odchylenia od przeciętnej stopy zysku uruchamiają mechanizm przepływu kapitału i wyrównywania znaczących odchyleń od przeciętnej stopy zysku, która wyraża stan równowagi w alokacji kapitału pomiędzy różne jego możliwe zastosowania. Stąd też mamy u Marksa teorię wartości opartą na pracy i teorię ceny produkcji opartej na przeciętnej stopie zysku, ale one się wzajemnie uzupełniają. Oczywiście, dyskusja na ten temat przekracza tematykę tego blogu. Faktem jest zaś, że Marks twórczo rozwinął teorię wartości Smitha i Ricarda oraz dostosował ją do warunków rozwiniętej gospodarki kapitalistycznej, z czym nie potrafili sobie poradzić klasycy ekonomii. Faktem jest też, że Karol Marks NIGDZIE NIE stwierdził, że ceny w produkcji kapitalistycznej nie powstają na bazie tworzonej wartości ale na bazie wartości zaangażowanego kapitału i przeciętnego zysku. Znów wyrwałeś cudze słowa, tym razem Marksa, z kontekstu i niepoprawnie je zacytowałeś. 🙁 A fe! 😉
24 maja o godz. 10:51 3268
Twój komentarz czeka na moderację.
24 maja o godz. 13:15 3269
Już nie czeka. 🙂
24 maja o godz. 13:23 3270
miłośnik czarnych jagód 23 maja o godz. 18:18 3264
Zgoda, ale nie do końca, jako że na dłuższą metę, to NIE będziemy w ciebie inwestować, bo choć jesteś tanią siłą roboczą, to roboty są od ciebie jeszcze tańsze, a na dodatek są one od ciebie bardziej wydajne, bardziej niezawodne i bardziej dokładne i na dodatek nie potrzebują one ani urlopów ani też emerytur, nie mają chorych dzieci, nie zachodzą w ciążę, nie strajkują oraz nie organizują się one w związki zawodowe.
24 maja o godz. 13:37 3271
@jakowalski – 23 maja o godz. 22:13 3267
Narzędzia produkcji są naprawdę bardzo różnorodne. Łatwo przychodzi mi wyobrazić sobie, człowieka który sam tworzy aplikację internetową służącą mu jako narzędzie pracy. Człowiek taki może następnie udostępniać za opłatą użytkowanie tej aplikacji innym ludziom. Będzie to typowy przykład zysku z kapitału. Możliwy do uzyskania z własnej pracy.
Rozumiem, że opisany przypadek wg szanownego Pana wymagał by nacjonalizacji w celu zapewnienia sprawiedliwości.
Uważa szanowny Pan, że o „użyczaniu kapitału” nie powinna decydować wysokość zapłaty za jego użytkowanie. W jaki jednak sposób rozpoznać te „które najlepiej potrafią go wykorzystać”? Będzie to przecież wyłącznie przewidywanie niepewnej przyszłości. Opłata za użytkowanie kapitału zapewnia presję na użytkownika kapitału by użytkował go efektywnie. Jeżeli nie potrafi dzięki użytkowanemu kapitałowi zarobić tyle by wystarczyło na opłacenie tej opłaty to musi użytkowany kapitał przekazać komuś innemu. Jakie inne kryterium by szanowny Pan zaproponował dla zapewnienia „najlepszego wykorzystania kapitału”?
Odnoszę wrażenie że szanowny Pan patrzy na działanie przedsiębiorcy wyłącznie przez pryzmat pozycji bilansowych, będących obrazem podjętych przez przedsiębiorcę decyzji. Bilanse nie zawierają jednak przewidywań przedsiębiorcy co do oczekiwanych wyników podejmowanych działań. Te różnorodne kategorie zysków, które szanowny Pan wymienił stanowią próbę odzwierciedlenia przewidywań przedsiębiorcy, użyteczną dla tych którzy chcą go kontrolować.
Oczywiście, że każdy człowiek szacuje użyteczność arbitralnie! Chodzi przecież o użyteczność wyłącznie dla tego kto szacuje i tylko on dysponuje wystarczającymi informacjami o własnych potrzebach i pragnieniach. To wybory człowieka i następnie ich konsekwencje powodują modyfikację dokonywanych wartościowań.
„Nie ma bowiem czegoś takiego, jak np. dobro o użyteczności 1 utila, do którego porównać możemy użyteczność innych dóbr i tym samym uszeregować je pod względem użyteczności.”
Czy naprawdę uważa szanowny Pan, że do porównania dwóch wielkości konieczna jest jakaś elementarna jednostka? Czy dla stwierdzenia który patyk jest dłuższy a który krótszy konieczny jest wzorzec metra?
Dziwne że szanowny Pan Redaktor nie reaguje na to, jak szanowny Pan podważa zasadność przekazywania ludziom pieniędzy np w ramach dochodu gwarantowanego.
” Konsument NIE nadaje wartości towarom, jako że wartość nadaje jego producent,(…)”
A Karol Marks w „Kapitał” tom I twierdzi, że wartość towaru pojawia się dopiero wtedy gdy produkcja jest przeznaczona na rynek czyli do sprzedaży. Przecież nawet nazwał ją „wartością wymienną”. Bez konsumenta, a właściwie nabywcy ta wartość nie istnieje.
Gdy nagle nastanie moda by kobiety nie nosiły biustonoszy i kobiety przestaną je kupować to wtedy biustonosz nie będzie miał żadnej wartości niezależnie od ilości pracy jaka została w niego włożona.
Czyli w pkt 9 szanowny Pan ma pretensję o to, że Karol Marks jawnie nie napisał oczywistej konsekwencji swojego własnego rozumowania, którą podałem.
24 maja o godz. 13:49 3272
Optymatyk 23 maja o godz. 21:32 3266
1. Kapitalizm rynkowy w każdym wydaniu unicestwia rzeczywistość która go stworzyła, tak samo jak to było poprzednio z niewolnictwem i feudalizmem. Nie zgadzam się więc, że neoliberalizm okazał się boczną ślepą uliczką w historii ewolucji kapitalizmu, jako że jest to naturalna droga ewolucji kapitalizmu, który niszcząc społeczeństwo i środowisko naturalne, niszczy też podstawy samego siebie. Kapitalizm w każdym wydaniu musi bowiem po pewnym czasie zbankrutować, jako że sam zjada on swoje zasoby, sam je dewaluuje, sam je wyjaławia, sam się zadłuża, a kapitalizm w wydaniu monopolistycznym i zglobalizowanym zjada swoje zasoby, sam je dewaluuje, sam je wyjaławia i sam się zadłuża, tyle że na skalę globalną i przyspieszoną („turbokapitalizm”).
2. Oczywiste też jest, że miraż demokracji zakrywa parszywe oblicze oligarchów rządzących naszymi systemami państwowymi i że globalizacja, jak każda rewolucja, zjada własne dzieci. I tak być musi, jako że kapitalizm wchodząc w ostatnią jego, monopolistyczną i zglobalizowaną formę, wytworzył ideologię neoliberalną, wiodącą go ku niechybnemu upadkowi, ale jak to dawno temu zauważył Marks, ideologia jest pochodną ewolucji bazy, jej skutkiem, a nie przyczyną.
3. Obecnie w nie produkujących prawie niczego krajach nie tylko już Południa Europy, ale także np. w UK, ponad połowa wchodzącego na rynek społeczeństwa nie produkuje niczego, ale konsumuje, a nie wiele lepiej jest we Francji, Belgii czy nawet Szwecji.
4. Masowa manipulacja opinią publiczną, jaka jest dokonywana przez media, oczywiście źle wróży na przyszłość, jako że nie da się zagwarantować, że ludzie dokonają optymalnego wyboru w rozumieniu nawet zdrowego rozsądku. Neoliberalizm, tak jak dawnej faszyzm a szczególnie nazizm, stopniowo unicestwia bowiem naszą rzeczywistość, rzeczywistość, która go stworzyła. Jest w tym jednak pewna nadzieja, albowiem ta poroniona ideologia, musi być jak ten sznur, o którym mówił, choć trochę przedwcześnie Lenin. Po prostu kapitalizm w swej ewolucji wytworzył w sposób naturalny ową schyłkową ideologie neoliberalną, która prowadzi go ku niechybnemu upadkowi, jako że taka jest logika każdego ustroju – najpierw tworzy się on jako rekreacja na niesprawność ustroju poprzedniego, po czym wchodzi w fazę rozkwitu, która dla kapitalizmu miała miejsce od końca XVIII wieku do mniej więcej lat 1970., po czym nadchodzi faza upadku, którą obecnie obserwujemy praktycznie na całym świecie.
Pozdrawiam,
LK
24 maja o godz. 14:01 3273
Optymatyk 23 maja o godz. 21:32 3266
P.S. Neoliberalizm jest oczywiście elementem nadbudowy, wytworem ewolucji bazy późnego, schyłkowego kapitalizmu, ale zachodzi tu też sprzężenie zwrotne, czyli że neoliberalizm oddziałuje negatywnie na bazę, na ewolucję schyłkowego kapitalizmu, przyspieszając tym samym jego nieuchronny przecież upadek.
24 maja o godz. 23:23 3274
http://businessinsider.com.pl/finanse/makroekonomia/rating-chin-obnizony-przez-moodys-skutki-dla-polskiej-gospodarki/1v7s63b
A jakie są w taki razie ratingi dla USA? ,przecież to jest już nie tylko śmieszne.
25 maja o godz. 16:00 3276
Panie Redaktorze,
Niejaki „blackley” napisał na pańskim blogu dnia 25 maja o godz. 9:15 (3275), że jestem przestępcą, jako że pracowałem dla kapitalistów w kapitalistycznych bankach. Trosze więc o usunięcie tego wpisu i dokładniejsze sprawdzanie wpisów nicka „blackley”, jako że zawierają one niedozwolone prawem, zniesławiające treści.
25 maja o godz. 16:05 3277
Blackley 25 maja o godz. 9:15 3275
Jednak zdobyłeś się na przeprosiny red. Wosia ad jego rzekome praktyki wymazywania wpisów niemiłych jego uchu, ale co z twoim porównaniem red. Wosia do Trockiego?
25 maja o godz. 16:15 3278
blackley 25 maja o godz. 9:15 3275
1. Marks i Engels, a na początku także i Lenin byli owymi kawiarnianymi teoretykami bez wpływu na rzeczywistość. Ale jak się później okazało, mieli oni na nią wpływ, i to bardzo silny. Nie lekceważ więc ideologii, jako że ona po pewnym czasie może być wprowadzona w życie.
2. Podaj mi listę państw, w których zabronione jest szerzenie ideologii marksistowsko-komunistycznej, podobnie jak też i faszystowsko-hitlerowsko-nazistowskiej. Na pewno takiego zakazu nie ma w USA, gdyż byłby on sprzeczny z pierwszą poprawką do tamtejszej konstytucji, zapewniającą wolność religii, prasy, słowa, petycji i zgromadzeń. Podobnie jest z owymi rzekomymi zakazami szerzenia ideologii faszystowsko-hitlerowsko-nazistowskiej, jako że nawet w Niemczech działają dziś legalnie partie faszystowskie a nawet i de facto nazistowskie, np. NPD (Wikipedia wyraźnie podaje, że ideologią tej partii jest narodowy socjalizm). Co więcej, z tytułu dostania się do Landtagu w Schwerinie i stworzenia własnej frakcji, NPD otrzymuje rocznie 600 tys. euro z państwowego budżetu RFN, czyli od niemieckich podatników.
3. Tak, pracowałem dla kapitalistów w kapitalistycznych bankach. I co z tego? Miliony Polaków pracowało podczas okupacji w niemieckich przedsiębiorstwach, np. na kolei, w fabrykach produkujących broń dla Wermachtu a polscy chłopi dostarczali żywność dla owego Wermachtu a nawet i dla SS. Znaczna większość Polaków pracuje dziś w prywatnych, kapitalistycznych przedsiębiorstwach. Czy z tego powodu też uważasz ich za przestępców?
25 maja o godz. 16:17 3279
Optymatyk 24 maja o godz. 23:23 3274
Ratingi USA robione są przez USA, a więc są one bezwartościowe, podobnie jak pozostałe ratingi tego typu.
25 maja o godz. 16:25 3280
Szanowni dyskutanci,
Prosze was bardzo byście się miarkowali. Zarówno w wyrażaniu swoich opinii na temat innych użytkowników, jak i irytowaniu się takimi opiniami.
Nie jestem w stanie pogodzić szybkiego zatwierdzania komentarzy z ich skrupulatnym przeczesywaniem pod kątem ew. zniesławień. Pomóżcie mi proszę!
Wartością jest wszak dyskusja. Po co mam zamykać blog. Byłoby szkoda, prawda??
PS. Jesli już ktoś musi, to niech obraża mnie. Ja się nie pogniewam
wasz autor
25 maja o godz. 17:43 3281
Panie Redaktorze (25 maja o godz. 16:25 3280)
Przecież tu mamy problem tylko z jednym użytkownikiem, a mianowicie „blackley”, który ciągle obraża i zniesławia wszystkich, którzy mają inne opinie niż on. Proszę więc nie zamykać tego blogu tylko dlatego, że jedna osoba nie potrafi się na nim zachować. To jest tak, jakby zamknąć klub tylko dlatego, że jeden jego członek uparcie narusza jego regulamin. Przykładowo – ja się z „programistą” nie zgadzam praktycznie we wszystkim,a mimo to dyskutujemy ze sobą bez wyzwisk, bez zniesławień i na ogół bez ataków ad personam.
Pozdrawiam,
LK
25 maja o godz. 17:44 3282
Programista 24 maja o godz. 13:37 3271
1. Jeżeli ktoś czerpie dochody z narzędzia, które wytworzył swoją własną pracą, to znaczy, że czerpie on dochody ze swojej własnej pracy. Jednakże w praktyce takie narzędzia, w tym oprogramowanie, tworzone jest przez pracowników najemnych, zatrudnionych przez firmę komputerową. Kiedy pracowałem jako programista w takich firmach jak np. Datapoint, Digital, Tandem czy ostatnio Compaq i H-P, to musiałem podpisać klauzule, która przekazywały wszelakie prawa nie tylko programów przeze mnie napisanych w czasie zatrudnienia w tych firmach, ale także prawa autorskie do książek czy artykułów fachowych, które napisałbym w czasie, w którym byłem zatrudniony przez w/w firmy. Także jakim prawem obszarnik czerpie dochód (rentę gruntową) z tytułu posiadania ziemi? Przecież on jej nie wyprodukował swoją własną pracą, a tylko zajął ją siła, albo też odziedziczył po swoich przodkach, którzy ją w przeszłości zajęli siłą.
25 maja o godz. 17:47 3283
2. Programista 24 maja o godz. 13:37 3271
Nikt nie zna przyszłości. Ten, kto zapłaci najwięcej za wypożyczenie danego kapitału, niekoniecznie więc musi najlepiej go wykorzystać. Nie jest też prawdą, że jeżeli ten najbogatszy nie potrafi dzięki użytkowanemu kapitałowi zarobić tyle by wystarczyło na opłacenie tej opłaty to musi on użytkowany przez siebie kapitał przekazać komuś innemu. On przecież może ten kapitał zwyczajnie zmarnować i zniszczyć. A kto bogatemu tego zabroni w kapitalizmie?
25 maja o godz. 17:54 3284
Programista 24 maja o godz. 13:37 3271
3. Wcale nie patrzę na działanie przedsiębiorcy wyłącznie przez pryzmat pozycji bilansowych, jako że one pokazują tylko przeszłość, a przedsiębiorca to jest przecież ktoś, kto podejmuje ryzyko leżące w przyszłości. Problem jest tu taki, że nikt tej przyszłości nie zna, a więc sukces czy porażka przedsiębiorcy zależy głównie od szczęścia, czyli mówiąc bardziej naukowo, od przypadku, od czynników losowych, a więc na 100% nieprzewidywanych. To jest tak jak w grze w Totolotka – tu decyduje los szczęścia, tyle, że w odróżnieniu od Totolotka, przegrywa w tej grze nie tylko w nią grający, ale też i ludzie u niego zatrudnieni. Tak więc fakt, że sukces firmy, nie będącej monopolistą, zależy głównie od losu szczęścia przemawia silnie za zniesieniem prywatnej własności kapitału i ograniczeniem roli rynku w gospodarce, co jednak wykracza poza temat tego blogu.
25 maja o godz. 17:59 3285
Programista 24 maja o godz. 13:37 3271
4. Konsument nie jest istotą racjonalną, a więc nie dysponuje on wystarczającymi informacjami o własnych potrzebach i pragnieniach, ani też mechanizmem służącym do przetworzenia owych informacji w rozsądnym czasie. Jemu się tylko może wydawać, że posiada te informacje i ze postępuje racjonalnie, ale człowiek nie jest przecie komputerem, a istotą emocjonalną i z definicji nieracjonalną, o czym dowodzi np. powszechność irracjonalnych przecież z definicji wierzeń religijnych oraz powodzenie różnego astrologów czy też wróżek.
25 maja o godz. 18:06 3286
Programista 24 maja o godz. 13:37 3271
5. Aby porównać dwa patyki, nie trzeba mieć miarki. Ale jeśli mamy do porównania 100 patyków, znajdujących się na dodatek w różnych miejscach (np. sklepach) i to w bardzo krótkim czasie? Jedynym praktycznym rozwiązaniem jest więc stworzenie „patyka standardowego” i porównywanie innych patyków do niego. Dziś byłem w hipermarkecie i kupowałem szynkę. Jest tam jej kilkadziesiąt gatunków, o zbliżonych do siebie cenach. Czy możliwy jest w takim przypadku wybór racjonalny pomiędzy np. szynką bankietową, szynką od szwagra i szynką „jak za Gierka”? Czy mam się tu kierować w moim wyborze ceną, wyglądem czy też nazwą? A może poradą sprzedawcy?
25 maja o godz. 18:13 3287
Programista 24 maja o godz. 13:37 3271
6. Dalej – konsument NIE nadaje wartości towarom, jako że wartość towarowi nadaje jego producent, a cenę nadaje mu rynek. Konsument nadaje towarowi najwyżej swoją, mocno arbitralną, użyteczność. Oczywiście, wartość towaru pojawia się dopiero wtedy gdy produkcja jest przeznaczona na rynek czyli do sprzedaży czy wymiany, ale oparta jest ona na wielkości społecznie niezbędnej pracy, potrzebnej do jego wyprodukowania. Ale to jest wartość wymienna, oparta na wartości „jako takiej”, inaczej będąca pochodną owej wartości „jako takiej”. Widzę. że liznąłeś Marksa, ale zbyt pobieżnie… Oczywiste jest przecież, że gdy nagle nastanie moda na to, aby kobiety nie nosiły biustonoszy i kobiety przestaną je wtedy kupować to wtedy biustonosz będzie miał małą wartość wymienną niezależnie od ilości pracy jaka została w niego włożona, ale będzie on wciąż miał wartość „jako taką”, a wartość wymienną odzyska, gdy wróci moda na biustonosze.
25 maja o godz. 18:17 3288
Programista 24 maja o godz. 13:37 3271
7. Niewiele chyba zrozumiałeś z tego, co napisał Marks w III tomie „Kapitału”. Wyjaśniłem ci już, że zacytowałeś tylko, zresztą niezbyt poprawnie, jego przeciwników, szczególnie zaś Böhm-Bawerka. Wyjaśniam ci więc raz jeszcze, że Marks w III tomie „Kapitału” sformułował teorię ceny produkcji, która składa się z przeciętnych kosztów wytwarzania w poszczególnych gałęziach produkcji powiększonych o przeciętną stopę zysku. Cenę produkcji traktował on tam jako przekształconą formę wartości w wyniku konkurencji międzygałęziowej i swobody przepływu kapitał. Stąd przeciętny zysk był u niego przekształconą formą wartości dodatkowej „m”. Mimo że zrealizowane zyski różniły się od wytworzonej wartości dodatkowej w poszczególnych gałęziach, to w całej gospodarce narodowej suma zysków równa się sumie wartości dodatkowej. Dlatego też ekonomiczną podstawą kształtowania się cen rynkowych jest w gospodarce kapitalistycznej nie tyle wartość towaru, co cena produkcji. Cena rynkowa pod wpływem popytu i podaży może oczywiście odchylać się od cen produkcji i wynikające stąd odchylenia od przeciętnej stopy zysku uruchamiają niedoskonały z definicji mechanizm przepływu kapitału i wyrównywania znaczących odchyleń od przeciętnej stopy zysku, która wyraża przejściowy zawsze w kapitalizmie stan równowagi w alokacji kapitału pomiędzy różne jego możliwe zastosowania (np. różne przedsiębiorstwa czy branże). Jednym z pierwszych i najgłośniejszych krytyków tej teorii Marksa był austriacki ekonomista Eugen von Böhm-Bawerk (1851-1914), który starał się wykazać wewnętrzną sprzeczność między teorią wartości opartą na pracy a teorią ceny produkcji opartą na przeciętnej stopie zysku. Dowodził on, że albo wartość, albo cena produkcji stanowi ekonomiczną podstawę kształtowania cen rynkowych, a nie równocześnie obie wielkości. Dlatego stwierdził, że Marks w III tomie „Kapitału”, gdzie wyłożył on teorię ceny produkcji, obalił Marksa w I tomie „Kapitału”, gdzie on wyłożył teorię wartości. Problem transformacji wartości w cenę produkcji był zresztą szeroko dyskutowany w literaturze ekonomicznej. Przeciwnicy Marksa podtrzymywali i wspierali argumentację Böhm-Bawerka, aby zdyskredytować teorię wartości i tym samym teorię wartości dodatkowej. Zwolennicy Marksa natomiast wykazali, że takiej sprzeczności nie ma i że Marks twórczo rozwinął teorię wartości i dostosował ją do warunków gospodarki konkurencyjnej, z czym nie potrafili sobie poradzić klasycy ekonomii. Ponadto krytyka teorii marksistowskich dokonana przez Böhm-Bawerka została ostro oceniona przez zwolenników Marksa, takich jak Nikołaj Bucharin, który w swoich „Ekonomicznych teoriach klasy pracującej” dowiódł, że założenia Böhm-Bawerka dotyczące wolności jednostki i subiektywnych teorii wyboru są błędne, jako że te ekonomiczne zjawiska można wytłumaczyć tylko poprzez historyczną analizę społeczeństwa – tak jak zrobił to Karol Marks.
25 maja o godz. 19:14 3289
Rynek powstaje wtedy, gdy znajdą się ludzie mający COŚ na wymianę.
W momencie gdy coraz większa grupa nie ma nic, poza zasiłkami czy pomocą socjalną, rynek zaczyna się kurczyć.
A taka sytuacja zaczyna być dość powszechna w krajach rozwiniętych.
Bez kupców, konsumentów, nie ma sprzedaży, nie ma dla kogo produkować.
Ale, te już wytworzone dobra zawsze można zrabować…..
Dając dochód podstawowy, unikniemy rabunków.
Co już dawno temu jako rozwiązanie, stosowali Rzymianie.
Powtarzamy po prostu cykl, po raz n-ty zresztą.
Ciąg dalszy tego cyklu- również wygląda znajomo.
Wiek chaosu, w poszukiwaniu nowego modelu.
26 maja o godz. 7:11 3290
programista
24 maja o godz. 13:37 3271
Są wytwory pracy ludzkiej, które trzeba stale wytwarzać, bo są na bieżąco ( bezpośrednio jak np. żywność lub w krótszym lub dłuższym okresie czasu jak inne dobra materialne ) zużywane i trzeba stale je odtwarzać. Taki producent żywności musi pracować przez całe swe życie bo przysłowiowego „bochenka chleba” nie da się sprzedać wielokrotnie.
Są także produkty , które raz wytworzone mogą służyć wiecznie a na dodatek w nieograniczonej ilości, niewielkim kosztem powielane i bez ograniczeń sprzedawane.
Są to tak zwane „produkty twórczości intelektualnej”.
Jego twórca poświecił na jego stworzenie może rok pracy ( jakieś dzieło literackie ) a może tylko pół godziny ( jakaś przebojowa piosenka ) i może już żyć nie pracując do końca życia a po jego śmierci także jego spadkobiercy dziedziczący prawa do „własności intelektualnej”
Czy to w ludzkim odczuciu jest sprawiedliwe ?
26 maja o godz. 14:08 3291
Znalezione na forum „Polityki”
2013-01-25 11:52 | bill
Szkoła austriacka a rzeczywistość…
Otóż jaki jest problem z neoliberalizmem. Tzw. „szkoła austriacka” która pod ten neoliberalizm położyła podwaliny, traktowała każdego człowieka jako przedsiębiorcę. Społeczeństwo miało funkcjonować jak żydowski bazar – każdy każdemu coś oferuje i coś za to dostaje. A tu mamy system gdzie 80% szuka pracy u 20%, czyli staje się zakładnikiem (jeśli nie niewolnikiem) tych 20%. To nie może wtedy dobrze działać. Czyli typowa dla obecnego świata akumulacja kapitału (efekt „kuli śnieżnej”)uzasadniana „wartościami” neoliberalnymi stoi w sprzeczności z „kapitalizmem ludowym” który propagowała pani Thatcher. Oczywiście mówi się tym z grupy 80% „nie jęcz, załóż własną firmę”. Ale kto to jest biznesmen – to nic innego jak współczesna forma handlarza, dawnego kupca, dodatkowo gracza, hazardzisty. A ile osób ma psychikę handlarza i gracza? I tak brniemy coraz bardziej w to niewiadomo co…
http://www.polityka.pl/forum/1150399,upadek-kapitalizmu-a-potem-swiat-w-chaosie.thread?postCreated=1291233#C1291233
26 maja o godz. 22:28 3294
Panie Redaktorze – ad „Bezrobocie spada, Woś apeluje do pracowników: Żądajcie więcej!”.
1. Prawdziwe rozmiary bezrobocia są w Polsce znacznie wyższe, niż Pan to podaje, jako że te 1,25 miliona oficjalnie zarejestrowanych bezrobotnych to są tylko bezrobotni zarejestrowani w Urzędach Pracy, a więc nie obejmują te dane osób zniechęconych do poszukiwania pracy wysokim bezrobociem i jednocześnie brakiem prawa do zasiłku dla bezrobotnych, małżonków osób pracujących, którym nie przysługują zasiłki dla bezrobotnych, ale przysługuje im ubezpieczenie, np. medyczne, poprzez zatrudnionego małżonka ani też tych, którzy pracują w niepełnym wymiarze godzin, czyli tych którzy pracują mniej godzin, niż by sobie tego życzyli, nie wspominając już o milionach bezrobotnych „wyeksportowanych” z Polski po roku 1989. Z samej tylko Łodzi w latach 1988-2016 ubyło przecież oficjalnie prawie 160 tys. mieszkańców, z Sosnowca ok. 96 tys., z Bytomia i Katowic po około 70 tys, z Gliwic ok. 40 tys., z Rudy Ślaskiej i Częstochowy po ok. 32 tys., z Zabrza ok. 28 tys., z Wałbrzycha ok. 25 tys., z Radomia ok. 22 tys., ze Szczecina ok. 13 tys. a z Opola ok. 10 tys., a więc tylko tych tylko miast ubyło ostatnio ponad pół miliona mieszkańców, a przecież wielu emigrantów mieszkających i pracujących dziś zagranicą, jest wciąż formalnie zameldowanych w Polsce, a więc prawdziwe wyludnienie tych miast jest w oficjalnych statystykach wysoce niedoszacowane.
2. Ponadto oficjalna stopa bezrobocia wśród młodzieży wynosi w Polsce wciąż około 36%, a realnie zapewne dobrze ponad 50%, co jest wręcz tragedią, jako że jeśli ktoś nie znajdzie pracy w tym wieku, to najprawdopodobniej nigdy już pracy nie znajdzie. Ponadto aktywność zawodowa wśród młodzieży w Polsce jest bardzo niska i wynosi zaledwie około 28%, ale gdyby jednak ci wszyscy młodzi Polacy zamiast pójść na studia (które są przecież dziś w Polsce głównie przechowalnią młodych bezrobotnych) lub wyjeżdżać „za pracą i chlebem” zagranicę, zaczęli szukać pracy w Polsce, to nagle okazałoby się że stopa bezrobocia wśród polskiej młodzieży przekracza, i to znacznie 50% i bliska jest ona nawet 75%. Nie muszę ci chyba tłumaczyć, że jest to wręcz narodowa tragedia.
3. Podobnie jest też z bezrobociem podawanym przez GUS, a liczonym według metodyki Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL) czyli liczonym według bardzo restryktywnej definicji bezrobotnego przyjętej przez ILO (MOP), a których według GUSu jest obecnie w Polsce wciąż prawie milion (957 tys). Przykładowo – w USA w kwietniu roku 2010 oficjalna stopa bezrobocia wynosiła 9.9%, ale realna stopa bezrobocia (broader U-6, effective unemployment rate, można to przetłumaczyć na polski jako “efektywna stopa bezrobocia”), też liczona przez tamtejszy GUS (dokładniej przez Biuro Statystyki Pracy) wynosiła prawie dwa razy tyle czyli aż 17.1% (Wikipedia – patrz też pod „effective unemployment rate”). Po prostu oficjalna stopa bezrobocia ogłaszana przez wszelakie urzędy statystyczne na tzw. Zachodzie, a więc też i przez GUS oraz Eurostat, nie obejmuje osób zniechęconych do poszukiwania pracy wysokim bezrobociem ani też tych, którzy pracują w niepełnym wymiarze godzin, czyli tych którzy pracują mniej godzin, niż by sobie tego życzyli. Dopiero dodając te dwie grupy do oficjalnej liczby bezrobotnych i dzieląc to przez ilość osób zdatnych do pracy (oraz mnożąc przez 100), otrzymujemy ową skuteczną stopę bezrobocia (effective unemployment rate). Biuro Statystyki Pracy w USA liczy, w odróżnieniu od naszego GUSu czy też Eurostatu, ów alternatywny wskaźnik stopy bezrobocia zbliżony do skutecznej stopy bezrobocia (effective unemployment rate) zwany tam U6. Moje szacunki owej skutecznej stopy bezrobocia (effective unemployment rate, U6) dla Polski są więc obecnie na poziomie co najmniej około 13%, jak nie 15%, jako że GUS podaje obecnie stopę bezrobocia w wysokości 7,7%. Nie ma więc powodów do triumfalizmu.
Patrz też http://rynekpracy.org/x/995250.
29 maja o godz. 15:37 3299
@jakowalski
„Jeżeli ktoś czerpie dochody z narzędzia, które wytworzył swoją własną pracą, to znaczy, że czerpie on dochody ze swojej własnej pracy.”
Czy coś się zmieni w toku rozumowania, gdy ten ktoś wymieni narzędzie które stworzył na inne narzędzie? Czy po dokonaniu takiej transakcji nie korzysta dalej ze swojej pracy, tylko że uprzedmiotowionej w odmiennej formie? Czy same pieniądze nie mogą być także traktowane jako narzędzie?
Na tym właśnie stwierdzeniu które szanowny Pan podał opiera się przecież zasada własności prywatnej.
Znaczenie prywatnej własności ziemi w naszych czasach pokazał zgrabnie Thomas Piketty w oszacowaniu jaką część ogólnego majątku stanowi ona obecnie.
„Ten, kto zapłaci najwięcej za wypożyczenie danego kapitału, niekoniecznie więc musi najlepiej go wykorzystać.”
Opłata taka jest po to, by jak najszybciej zniechęcić użytkownika kapitału do jego używania jeżeli pomylił się w swoich przewidywaniach.
„(…) przegrywa w tej grze nie tylko w nią grający, ale też i ludzie u niego zatrudnieni”
Przecież ludzie zatrudnieni otrzymują wynagrodzenie za wykonywaną pracę, niezależnie od sukcesu czy porażki danej firmy – bo to zjawisko może się zmaterializować po dosyć długim czasie (Karol Marks – pojęcie czasu cyrkulacji). Ponadto takie zjawisko niepewnej przyszłości występuje niezależnie od tego czy przedsiębiorców jest wielu czy też tylko jeden – państwo. Zatem lepiej chyba zwiększać prawdopodobieństwo szczęścia dzięki wielu alternatywom, niż opierać się o jedną wersję.
Czy jednak taka koncepcja osiągnięcia zysku firmy zależna wyłącznie od szczęścia nie jest całkowitym zaprzeczeniem dla występowania zjawiska „wyzysku”? Bo przecież jeżeli zysk zależy od szczęścia to żaden pracownik nie ma prawa twierdzić że coś jemu należnego zostało mu odebrane. Nawet więcej, pracownik jest uprzywilejowany otrzymując wynagrodzenie za pracę niezależnie od niepewnych wyników ostatecznych całego przedsiębiorstwa.
„Konsument nie jest istotą racjonalną, a więc nie dysponuje on wystarczającymi informacjami o własnych potrzebach i pragnieniach, ani też mechanizmem służącym do przetworzenia owych informacji w rozsądnym czasie.”
Każda inna osoba będzie posiadała tych informacji jeszcze mniej, także sam konsument nadal pozostaje najbardziej predestynowany do oceny swoich własnych potrzeb. Każdy człowiek dysponuje jednak mózgiem, którego zdolności przetwarzania informacji są bardzo duże.
„Ale jeśli mamy do porównania 100 patyków, znajdujących się na dodatek w różnych miejscach (np. sklepach) i to w bardzo krótkim czasie?”
To za wzorzec możemy przyjąć jakikolwiek jeden konkretny patyk spośród porównywanych.
„Ale to jest wartość wymienna, oparta na wartości „jako takiej”, inaczej będąca pochodną owej wartości „jako takiej”.”
Faktycznie nigdzie w „Kapitale” Karola Marksa nie napotkałem stwierdzenia o „wartości jako takiej”. Zauważyłem tylko że od początku swojej definicji wartości opiera się on wyłącznie na „wartości wymiennej”, uzewnętrzniającej się wyłącznie w procesach wymiany.
Każdy ma prawo rozumieć „Kapitał” Karola Marksa tak jak chce. Dla jednych kolejne prawa na określenie wartości, które on formułuje, polegające na kolejnych uśrednieniach są tylko dramatyczną próbą nagięcia rzeczywistości do własnej koncepcji. Dla drugich mogą być „twórczym rozwinięciem teorii wartości
opartej na pracy i dostosowaniem jej do warunków gospodarki konkurencyjnej”.
30 maja o godz. 8:23 3300
@kaesjot – 26 maja o godz. 7:11 3290
Są produkty powtarzalne masowe i są produkty unikatowe. Jeżeli ludziom podoba się jakiś unikatowy produkt to korzystanie z niego jest drogie. Nikt ludzi nie zmusza do słuchania jakiejś piosenki czy czytania konkretnej książki – robią to całkowicie dobrowolnie. Nie ma znaczenia czas poświęcony dla wytworzenia – ważne jet to jak bardzo produkt jest przydatny dla innych ludzi.
Proszę mieć pretensję do reszty społeczeństwa że dokonuje tak „niesprawiedliwych” ocen.
30 maja o godz. 8:46 3301
@jakowalski – 26 maja o godz. 14:08 3291
Faktycznie problem z neoliberalizmem polega na tym, że jego propagatorzy sądzą iż wytwarzanie na potrzeby innych jest powszechnie akceptowane. Sądzą że poddawanie wyników własnej pracy ocenie dokonywanej dobrowolnie przez resztę społeczeństwa nie może budzić żadnych wątpliwości, nie może być traktowane jako niesprawiedliwość. Tak właśnie rozumieją przedsiębiorczość – jako identyfikację tego, co potrzebują inni ludzie i za co będą gotowi zapłacić tym co sami wytwarzają.
Czy można nazywać taką postawę grą i hazardem? Czy nie świadczy to o głębokiej pogardzie dla pozostałych członków społeczeństwa i ich pragnień? Czy można twierdzić że człowiek nie ma odpowiedniej „psychiki” do zwracania uwagi na potrzeby innych ludzi? Czy nie zwracając uwagi na potrzeby innych można się domagać by ci inni brali pod uwagę potrzeby tego człowieka?
30 maja o godz. 10:04 3302
wiesiek59 25 maja o godz. 19:14 3289
Otóż to. Rynek ma sens tylko wtedy, gdy działające na nim podmioty są podobnej siły przebicia, czyli dysponują mniej więcej takim samym bogactwem i podobnymi dochodami, np. wymiana na rynku pomiędzy piekarzem i masarzem, krawcem i szewcem, rolnikiem i piekarzem czy też piekarzem i młynarzem. Jednakże w momencie gdy pojawiają się na rynku masy ubogich proletariuszy i garstka bogatych kapitalistów, czyli w rozwiniętym kapitalizmie rynkowym, ta wymiana przestaje być ekwiwalentna, szczególnie zaś na rynku pracy, gdzie mamy w kapitalizmie rynkowym z definicji praktycznie zawsze do czynienia z masami biedaków zmuszonych do poszukania pracy i nielicznymi kapitalistami, którzy w sytuacji tego, normalnego dla kapitalizmu rynkowego, deficytu miejsc pracy (czyli bezrobocia), mogą oferować wręcz głodowe zarobki bezrobotnym masom, desperacko poszukującym pracy. Wolny rynek jest więc fikcją, tak samo jak idealny gaz, idealna próżnia czy też idealny władca.
30 maja o godz. 13:30 3303
A jeżeli chcemy, aby imigranci z Bliskiego Wschodu walili do nas drzwiami i oknami, tak jak do Niemiec, to musimy wprowadzić w Polsce relatywnie wysokie w porównaniu do naszych cen, a więc co najmniej tysiąc złotych netto na osobę, zasiłki dla bezrobotnych, wypłacane bezterminowo, co razem z 500+ spowoduje, że ubogie wielodzietne rodziny z Bliskiego Wschodu zaczną się u nas na stałe osiedlać. 5-osobowa rodzina mogłaby wtedy liczyć na 3500 złotych miesięcznie, za co w Polsce da się takiej rodzinie wyżyć, szczególnie na prowincji. Oczywiście, Polacy musieli by otrzymywać takie same zasiłki.
31 maja o godz. 17:02 3304
Programista 29 maja o godz. 15:37 3299
1. Znów udajesz, że nie rozumiesz tego, że we współczesnym kapitalizmie obraca się na rynku głównie tym, co zostało wytworzone pracą pracowników najemnych. Sytuacja opisana przez ciebie zachodziła głównie w epoce feudalizmu, kiedy to rzeczywiście rzemieślnicy wymieniali między sobą narzędzia, które oni stworzyli swoją własną pracą, na inne narzędzia. Ale dziś sytuacja jest taka, że na rynku obraca się głównie tym, co zostało wytworzone pracą pracowników najemnych.
2. Mylisz też prywatną własność mieszkania, ubrania, samochodu etc., czyli dóbr konsumpcyjnych z prywatną własnościową kapitału, czyli środków produkcji.
3. Jeżeli jakiś wielki koncern (korporacja) suboptymalnie używa kapitał będący w jego dyspozycji, to bardzo trudno jest spowodować, aby to marnotrawstwo zniknęło. Faktem jest zaś, że największymi posiadaczami i dysponentami kapitału są dziś wielkie, mocno zbiurokratyzowane korporacje. Pracowałem ponad 30 lat w takich korporacjach i stąd doskonale wiem, na jak ogromną skalę te korporacje marnują kapitał. Mechanizm rynkowy, opisany przez ciebie, działa bowiem tylko na rynku natki od pietruszki, ale nie na rynku kapitałowym, opanowanym od dawna przez ogromne, ponadnarodowe a mocno zbiurokratyzowane megabanki.
4. Pracownicy najemni otrzymują w kapitalizmie wynagrodzenie niższe niż wartość ich pracy, a poza tym, to jeśli firma, w które są oni zatrudnieni bankrutuje, to tracą oni nie tylko pracę, a więc i źródło swojego i swoich utrzymania, ale często też nie otrzymują oni wynagrodzenia za wykonaną przez nich pracę. Mnie też się to wydarzyło niedawno temu w Polsce, kiedy to prywatna uczelnia, w której byłem przez kilka lat zatrudniony, zbankrutowała i w ten sposób straciłem około 50 tys. zł, które ta uczelnia winna jest mi za wykonaną dla niej pracę. NIE jest więc tak, że pracownik najemny jest w kapitalizmie uprzywilejowany, że otrzymuje on wynagrodzenie za pracę niezależnie od wyników przedsiębiorstwa, które go zatrudnia i wyzyskuje.
5. Dalej – już Fichte w „Der geschlossene Handelsstaat“ (1800) napisał, że:
– najważniejszą rzeczą jest zabezpieczenie ludziom własności dóbr konsumpcyjnych i pracy, a może to uczynić jedynie państwo, jako że tylko ono jest w stanie kontrolować przemysł i handel i tym samym utrzymać w nich równowagę,
– ponieważ wszelakie stosunki z zagranicą uniemożliwiają powyższe, to muszą one być wykluczone,
– to zamkniecie państwa, odcięcie go od reszty świata, zabezpiecza kraj przed złymi wpływami z zagranicy, utrwala charakter narodu i tym samym zabezpiecza mu dobrą przyszłość (Władysław Tatarkiewicz „Historia filozofii” tom II Warszawa: Czytelnik 1947 s. 287).
6. Osoba kierująca firmą podejmuje ryzyko, a więc należy się jej premia za podjecie tego ryzyka, ale to odnosi się przecie tylko do właściciela firmy będącego jednocześnie jej menedżerem, a taka sytuacja jest dziś coraz rzadsza, szczególnie w przypadku wielkich firm. Ostatnim takim kapitalistą-menedżerem na wielką skalę był zapewne Henry Ford. Zysk firmy zależy zresztą nie tylko od szczęścia i jakości zarządzania nią, ale przede wszystkim od posiadanego przez nią kapitału, przy czym największe firmy są dziś w tak szczęśliwej sytuacji, że nie mogą one zbankrutować (np. ostatnio VW czy też GM). Czynnik losowy ma więc dziś znaczenie tylko dla małych, rodzinnych firm.
7. Prywatni, kapitalistyczni producenci zatrudniają cała machinę marketingu, czyli sztuki wepchnięcia konsumentom tego, co nie jest owym konsumentom potrzebne, a często jest dla nich wręcz szkodliwe (alkohol, papierosy, narkotyki, broń, tzw. junk food, w tym niezdrowe „soft drinks” typu Coca Coli etc.), ale których produkcja przynosi owym kapitalistycznym prywatnym producentom duże zyski. A w marketingu są dziś zatrudnione najtęższe mózgi.
8. Wybór wzorca jest w tym przypadku wysoce arbitralny, a poza tym, to jak obiektywnie porównasz użyteczność 100 towarów, skoro użyteczność każdego z nich oceniasz arbitralnie i sekwencyjnie? Przecież na początku masz do oceny tylko jeden towar, nadajesz mu więc (na ogół nieświadomie) subiektywną użyteczność „standardową” np. 1 utila, po czym porównujesz z nim następny i decydujesz, czy według ciebie ma on wyższą, taką samą czy też niższą użyteczność. Jednakże po pewnym czasie, kiedy porównasz już co najmniej kilka towarów, możesz dojść do wniosku, że przeszacowałeś bądź też niedoszacowałeś użyteczności poprzednich, a więc musisz wrócić do początku. Jak widzisz, ten proces oceny użyteczności jest bardzo niedoskonały i wymaga arbitralnego oszacowania użyteczności każdego z porównywanych towarów w tej samej jednostce miary (np. w utilach), a więc w praktyce wybierasz często losowo, polegasz na ocenach innych ludzi oraz na tym, co podsuwa ci marketing.
9. Marks używał pojęć „wartość” i „wartość wymienna”. Pojęcie „wartości jako takiej” wprowadzono zaś później, w celach głównie dydaktycznych. Oczywiste też jest, że analizując rynek, skupiamy się na wartości wymiennej.
10. Oczywiście, że każdy ma prawo rozumieć „Kapitał” Karola Marksa tak jak chce. Tyle, że nie wszystkie takie „zrozumienia” mają sens. W wielkim skrócie – tom I „Kapitału” zajmuje się mechanizmem tworzenia się wartości, zysku i kapitału, a tom III działaniem rynku, stąd też w tomie I nie jest istotne to, że ceny zależą nie tylko od wartości, ale także i od popytu i podaży. Najważniejsze jest tu zaś to, że czas poświęcony dla wytworzenia danego towaru decyduje o jego wartości, a wartość wymienna a co za tym idzie cena rynkowa zawsze zbliża się do wartości, jako że jeżeli na dany towar istnieje niezaspokojony popyt, to zwiększa się jego podaż, a tym samym jego cena zbliża się do poziomu jego wartości – to się w ekonomii nazywa prawem wartości. Co więcej – w miarę zwiększania się skali produkcji, wartość towaru spada ceteris paribus, czyli zakładając niezmienność innych czynników, głównie cen surowców i transportu, a z nią spada także na ogół i jego cena.
31 maja o godz. 17:15 3305
Programista 30 maja o godz. 8:23 3300
1. To nie jest tak, że jeżeli ludziom podoba się jakiś produkt to korzystanie z niego jest drogie. Drogie jest ono tylko wtedy, kiedy ten produkt ma wysoką wartość, a co za tym idzie wysoką cenę. Ale ogromna większość produktów może być dziś wytwarzana masowo, przez co ich wartość a więc też i cena szybko spada, wraz ze zwiększaniem się skali produkcji i związanym z tym nasyceniem rynku.
2. Nie jest też prawdą, że nikt ludzi nie zmusza do słuchania jakiejś piosenki czy czytania konkretnej książki, że robią to całkowicie dobrowolnie. Przecież prywatni, kapitalistyczni producenci zatrudniają cała machinę marketingu, czyli sztuki wepchnięcia konsumentom tego, co nie jest owym konsumentom potrzebne, a często jest dla nich wręcz szkodliwe (alkohol, papierosy, narkotyki, broń, tzw. junk food, w tym niezdrowe „soft drinks” typu Coca Coli etc.), ale których produkcja przynosi owym kapitalistycznym prywatnym producentom duże zyski.
3. Czas poświęcony dla wytworzenia danego towaru decyduje o jego wartości, a cena rynkowa zawsze zbliża się do wartości, jako że jeżeli na dany towar istnieje niezaspokojony popyt, to zwiększa się jego podaż, a tym samym jego cena zbliża się do poziomu jego wartości – to się w ekonomii nazywa prawem wartości. Co więcej – w miarę zwiększania się skali produkcji, wartość towaru na ogół spada ceteris paribus, czyli zakładając niezmienność innych czynników, głównie cen surowców i transportu, a z nią spada także na ogół i jego cena.
4. Znów mylisz wartość i cenę z użytecznością. Ile razy mam ci to powtarzać? Przykład: woda ma bardzo wysoką użyteczność (całkowitą a szczególnie krańcową) dla przeciętnego człowieka, a diament ma na ogół użyteczność niską (poza wyspecjalizowanymi gałęziami przemysłu), ale cena kilograma diamentów z reguły wielokrotnie przekracza cenę kilograma wody.
31 maja o godz. 17:31 3306
Programista 30 maja o godz. 8:46 3301
1. W kapitalizmie rynkowym NIE wytwarza się w celu zaspokojenia potrzeb innych ludzi, a tylko dla osiągnięcia zysku. Tak więc problem z neoliberalizmem polega na tym, że jego propagatorzy udają, że nie widzą o tym, że w kapitalizmie rynkowym produkuje się tylko i wyłącznie dla zysku a nie dla zaspokojenia potrzeb innych ludzi.
2. Dalej – to NIE jest tak, że konsumenci oceniają pracę kapitalistów, gdyż:
– po pierwsze, to NIE kapitaliści wytwarzają towary kupowane przez konsumentów, a pracownicy najemni przez tych kapitalistów zatrudniani, a opłacani po cenie niższej niż wartość pracy wykonanej przez owych pracowników najemnych,
– po drugie, konsumenci nie są równi – jedni posiadają dużą siłą nabywczą, a inni, głównie ludzie pracy, mają bardzo małą siłą nabywczą oraz
– po trzecie, konsumenci nie kupują towarów oferowanych im przez kapitalistów dobrowolnie, a tylko są zmuszeni do ich zakupu ponieważ posiadają oni potrzeby, w tym potrzeby pierwszego rzędu, takie jak potrzeba pożywienia, ubrania czy dachu nad głową, które to potrzeby muszą być zaspokajane.
3. Społeczeństwo nie ocenia więc wyników pracy kapitalistów, a tylko zmuszone jest ono kupować u tychże kapitalistów towary niezbędne do zaspokojenia potrzeb owego społeczeństwa, a konkretnie jego indywidualnych członków, rozumianych tu jako konsumentów.
4. Dalej – kapitaliści (przedsiębiorcy) NIE produkują w kapitalizmie tego, co ludzie naprawdę potrzebują, a tylko to, co przynosi im zysk. Stąd też produkuje się w kapitalizmie różnego rodzaju używki, szkodzące ludziom, a w celu sprzedania konsumentom towarów, które nie są owym konsumentom potrzebne, ale przynoszą duży zysk ich producentom (kapitalistom), to owi prywatni producenci zatrudniają cała machinę marketingu, czyli sztuki wepchnięcia konsumentom tego, co nie jest owym konsumentom potrzebne, a często jest dla nich wręcz szkodliwe (alkohol, papierosy, narkotyki, broń, tzw. junk food, w tym niezdrowe „soft drinks” typu Coca Coli etc.), ale których produkcja przynosi duże zyski.
5. Powyższa postawa kapitalistycznych producentów jest więc wysoce szkodliwa społecznie i świadczy to o głębokiej pogardzie ze strony kapitalistów (producentów) dla pozostałych członków społeczeństwa i ich pragnień. Nie biorą bowiem ci kapitalistyczni producenci pod uwagę potrzeb konsumentów, a tylko maksymalizację swoich prywatnych zysków, zaś kosztami swej działalności, takimi jak narkomania, otyłość, choroby związane z paleniem wyrobów tytoniowych etc. obciążają oni całe społeczeństwo. Innymi słowy kapitalizm rynkowy polega na prywatyzacji zysków, a uspołecznieniu strat związanych z prywatną działalnością gospodarczą. 🙁
31 maja o godz. 20:37 3307
@programista
Może warto zapoznać się z tym http://www.praktykateoretyczna.pl/harvey-kapital-marksa/
DAVID HARVEY – JAK CZYTAĆ „KAPITAŁ” KAROLA MARKSA?
Poniżej prezentujemy fragment Wprowadzenia do „Przewodnika po ‚Kapitale’ Karola Marksa” autorstwa profesora Davida Harveya, wydanego przez poznańskie Wydawnictwo Ekonomiczne „Heterodox”.
1 czerwca o godz. 9:28 3309
jakowalski
26 maja o godz. 22:28 3294
Kazda wladza trzyma sie kurczowo koryta przy pomocy propagandy sukcesu.
Amerykanscy dysydenci, jak absolwent Yale i historyk ekonomii, profesor Richard Wolff twierdza, ze poziom bezrobocia w usa wynosi 25%.
2 czerwca o godz. 20:10 3312
Do:
internet@polityka.com.pl,
polityka@polityka.pl,
m.domagala@polityka.com.pl,
A.Szczerbiak@polityka.pl
Szanowni Państwo,
Dlaczego tolerujecie ataki ad personam na moją osobę, w tym wyraźne zniesławienia na blogu red. Wosia, we wpisach nicku „blackley” z 1 czerwca o godz. 9:15 (3308) i o godz. 20:13 (3310)? Przecież one naruszają nie tylko netykietę i regulamin tego blogu, ale także i polskie prawo karne.
Oto przykłady:
blackley
1 czerwca o godz. 9:15 3308
@jakowalski
Ludzie,którzy p r z y m u s o w o , podkreślam PRZYMUSOWO pracowali dla Niemców w niemieckich obozach śmierci nie mieli wyboru. Mogli albo pracować w niemieckiej machinie smierci albo zginąć.
Pan obłudnie usiłuje sie porównywać do więzniów-przymusowych robotników panie szanowny. Ze niby pańska d o b ro w o l n a praca dla kapitalistów w kapitalistycznym banku ma być tożsama z pracą więzniów-niewolników. No panie , taką konstrukcję ”intelektualną ” mógł wymyśleć tylko pan. Otóż informuję pana, że nie ma znaku równości między pańska , dobrowolną , suto opłacaną pracą dla kapitalistów w kapitalistycznym banku – do tego dodać należy że w semi-niewolniczym państwie jakim była wówczas RPA- a przymusową , za kromkę chleba , harówką w niemieckim obozie smierci.
Sama próba takiego porównania dyskwalifikuje pana z grona ludzi rozumnych. Obłuda i fałsz , panie. Nie ma pan moralnego prawa potępiać kapitalizmu . Z tej przyczyny , że budował pan pomyślność owego kapitalizmu – i swoja ma sie rozumieć – zupełnie dobrowolnie i za wynagrodzeniem. Nie był pan zmuszany do pracy dla kapitalistłów.Wręcz przeciwnie , był pan członkiem prl-owskiej kasty uprzywilejowanej , mógł pan spokojnie nim zostać. Ale chciwość skierowała pańskie kroki do pracy w kapitalizmie , dla kapitalistów w kapitalistycznym banku w semi-niewolniczym państwie. Miał pan wybór, i wybrał pan forsę . Prawidłowo , zdrowo i kapitalistycznie . Czemu zabrania pan innym podobnego wyboru ?
blackley
1 czerwca o godz. 20:13 3310
@jakowalski
Był pan członkiem uprzywilejowanej kasty prl-owskich …no niech będzie – urzędników. Był pan ? Był.Fakt i prawda. Wyjechał pan z prl-u do pracy w kraju kapitalistycznym do pracy w banku . Fakt i prawda ? No fakt i prawda. Pracował pan w kapitalistycznym banku dla kapitalistów. Fakt i prawda ? Fakt i prawda.Państwo w którym pan żył i pracował było kapitalistyczne i do tego o stosunkach semi – niewolniczych w odniesieniu do pewnej grupy swoich obywateli. Fakt i prawda ? No fakt i prawda.Korzysta pan z emerytury wypłacanej przez kapitalistyczne instytucje .Fakt i prawda? No fakt i prawda.Zył pan pół życia w kapitalistycznym kraju, pracował pan dla kapitalistów w kapitalistycznym banku , szkoda że w wtedy w ramach protestu i niezgody na kapitalizm i jego praktyki nie porzucił pan pracy w kapitalizmie i dla kapitalistów. Po 30 latach i po uzyskaniu praw emerytalnych z tytułu pracy dla kapitalistów przypomniał pan sobie , ze z kapitalizmem panu nie po drodze.Fakt i prawda? No fakt i prawda. Gdzie jest kłamstwo, szan panie ? Same fakty. Tyle że bardzo się panu niepodobające. Z tym że panski zyciorys to nie moja wina. Jest pan niezbyt wiarygodny, mówiąc oględnie.”
Link: http://wos.blog.polityka.pl/2017/05/15/osme-bez-dochodu-podstawowego-sie-nie-obejdzie
Pozdrawiam,
LK
2 czerwca o godz. 20:14 3313
blackley 1 czerwca o godz. 9:15 3308 i 1 czerwca o godz. 20:13 3310
Znów tylko ad personam? Przypominam więc po raz kolejny, że argumentum ad personam (łac. „argument skierowany do osoby”) jest to pozamerytoryczny sposób argumentowania, w którym dyskutant porzuca właściwy spór i zaczyna opisywać faktyczne lub rzekome cechy swego przeciwnika. W ten sposób unika stwierdzenia, że jego racjonalne argumenty zostały wyczerpane, a jednocześnie sugeruje audytorium, że poglądy oponenta są fałszywe. Dodatkowo obrażanie oponenta ma na celu wyprowadzenie go z równowagi, tak by utrudnić mu adekwatne reagowanie na przedstawiane argumenty.
Artur Schopenhauer w swoim dziele „Die eristische Dialektik” („Erystyka czyli sztuka prowadzenia sporów”) wymienia argumentum ad personam jako ostatni sposób nieuczciwej argumentacji, stosowany, gdy wszystkie inne sposoby zawodzą i nie ma szans na wygranie sporu argumentacją merytoryczną.
2 czerwca o godz. 20:17 3314
blackley 1 czerwca o godz. 9:15 3308 i 1 czerwca o godz. 20:13 3310
Ustosunkuj się więc do meritum moich wypowiedzi, jako że inaczej, to zacznę publikować w sieci informacje na twój temat, które od dość dawna posiadam, ale których na razie nie chcę wykorzystywać, licząc na to, że pójdziesz wreszcie po rozum do głowy. Nie chciałbyś chyba, aby się tobą zajęły osoby wyspecjalizowane w walce z, nazwijmy to dyplomatycznie, „optymalizacją podatkową”?
2 czerwca o godz. 20:28 3315
No cóż, dedykacja powinna być dla człowieka posiadającego jakoweś zalążki CZŁOWIECZEŃSTWA , ale niech będzie ,że w tym przypadku kreatura o nicku „backley” je ma. Ludzie o spieniężonych sumieniach nawet nie powinni nosić przydomku ludzkiego a co dopiero homo sapiens, takowe kanalie jedynie plamią ludzkość. Kapitalizm niedługo zdekapit(aliz)uje im głowy, w przenośni i dosłownie w wielu przypadkach. Będzie blackout nie …ley.
……………………………..
„Nie myśl, że Polska jest jakąś wyspą, że jest oddzielona jakimś polem siłowym od zawieruch tego świata.
Nie myśl, że Polska ma dziś siły, by sama się przeciwstawić pazernym zakusom imperialistów, globalistów, banksterów, antychrystów.
Nie myśl, że taki stan pozornej idylli z fajnymi wakacjami, pełnymi sklepami, spokojem na twojej ulicy, drogą furą na twoim podjeździe, dostatkiem i życiem „lekkim, łatwym i przyjemnym” długo się jeszcze utrzyma.
Nie myśl, że to co ci mówią ze szklanego ekraniku to choć w jednej trzeciej prawda.
Nie myśl, że nauka oficjalna to prawdziwa nauka, a nie swoista religia.
Nie myśl, że „kościoły” i związki wyznaniowe to czysta wiara, miłość i zbawienie – bez żadnego drugiego dna.
Nie myśl, że system szkolny jest po to, by rozwijać ludzi, ich kreatywność, zespołowość, kompetencje obywatelskie, duchowość i moralność – to system, który ma sformatować ludzi i ograniczyć i pole wyobraźni.
Nie myśl, że kwit, który nazywasz pieniądzem, to coś więcej niż tylko świstek papieru, może z włóknem platynowym czy znakiem wodnym, świstek produkowany w ogromnych ilościach na potrzeby światowej oligarchii, w 98% bezwartościowy.
Nie myśl, że wielkie korporacje międzynarodowe, które dają tobie lub twoim – wybranym – pobratymcom posady z „wielkimi” apanażami to dobroczyńcy, którzy przynoszą nam wyższą cywilizację i rozwój – to krwiożercze bezduszne machiny do drenażu mózgów, wyciskania ludzi jak cytryny, podboju „rynków” i państw.
Nie myśl, że jesteśmy poczciwym społeczeństwem Ziemian, którzy pracują, rozwijają się, pomagają sobie nawzajem, miłują się – to system ukrytej masonooligarchii, dążący do panowania nad miliardami przez niewielką grupę żądnych włazy psychopatów.
Nie myśl, że zawirowania nadchodzących lat ominą ciebie i Polskę, bo dotkną cały świat, i to mocno.
Nie myśl, że unikniesz szoku, bólu, trudnych wyborów, ogromnego wysiłku, by zrozumieć, co się dzieje i będzie niedługo działo.
Nie myśl, że będziesz miał możliwość odcięcia się, zamknięcia się w jakimś kokonie, uchronienie „świętego spokoju” bez odpowiedzialności za Polskę i świat.
Nie myśl, że prześlizgniesz się bez wysiłku, bez pracy na rzecz wielkiego rozwoju duchowego i moralnego, bo w przyszłym świecie nie będzie miejsca dla tępych egoistów, cwaniaków i morderców.
Nie myśl, że wielka apokalipsa, która się zbliża, nie będzie ciebie dotyczyć, bo się gdzieś schowasz – nie będzie się gdzie schować.
Nie myśl, że to, co nadchodzi, będzie czymś, co znasz – to przekroczy twoje wszelkie wyobrażenie.
Nie myśl, że bez przygotowania się do tego masz szansę pozostać przy zdrowych zmysłach lub przy życiu.
Nie myśl, że cię straszę, bo to jest pisane ze szczerego serca, jako element przygotowania. Apokalipsa nadchodzi i nikt je nie zatrzyma. Jej nadejście odmieni oblicze tego świata. Otworzą się przed nami – tymi przygotowanymi – ogromne horyzonty i możliwości. Te społeczności i narody, które się przygotują, przetrwają, inne mogą zginąć.
Możesz się dołączyć do tych, którzy czynią przygotowania: wystarczy, że zabierzesz się do pracy nad sobą i swoją świadomością, otworzysz umysł, sięgniesz po wartościowe i rozwijające lektury, zaczniesz się spotykać z innymi, zadawać pytania, dyskutować i wejrzysz pod powierzchnię, a w końcu zaczniesz działać.
Na powierzchni bowiem jest cyrk, ściema, obłuda dla głupich, medialny teatrzyk i chocholi taniec, udawanie, kłamstwo i zaciskanie pętli na naszych szyjach – poprzez pranie mózgu, zadłużanie nas, robienie w balona pod hasłami wolności i demokracji. Już dawno rzeczywistość „przerosła” totalitarne wizje Orwella z jego książki „Rok 1984”.
Ocknij się, stań na własnych nogach, stań twarzą w twarz z prawdą, jakakolwiek by ona nie była. Pokochaj życie i swoich rodaków, nie bój się. Strach karmi złe moce, a przecież ty chcesz być po dobrej stronie mocy. Zorganizuj siebie i innych, nie dawaj się łapać w pułapki globalnych oligarchów i banksterów, uwierz w siebie, w Polskę i Polaków. Nie na darmo tyle przepowiedni mówi, że nowy świat po apokalipsie będzie miał dużo wspólnego z Polską.
Polacy mają kilkutysięczną historię, wspaniałą kulturę, zdrowy rozsądek, umiejętność improwizacji i inteligencję, są gościnni, przedsiębiorczy, odważni i pracowici. To inni nam wmawiają co innego, fałszując historię. Przejrzyj na oczy, podnieś zasłonę, dokonaj twojej własnej apokalipsy, zbuduj z nami nowy ustrój, który będzie zaczątkiem nowego, zdrowego moralnie i duchowo świata. Wiem, dużo od ciebie wymagam. Od każdego z nas. I wierzę, że to się uda. Póki my żyjemy.”
Jesteśmy najgłupszym ,najbardziej zdegenerowanym gatunkiem ze zwierząt ,zamieszkującym tę planetę. Kiedy jednak spojrzymy na dzieje tego prześwietnego gatunku ludzkiego(korony stworzenia) , to żaden inny gatunek nie popełnił tyle bestialstwa wobec własnego gatunku i pozostałej reszty jak i samej planety ,jak my homo sapiens, wyrządziliśmy i nadal wyrządzamy zło .
I nie był opanowany tak patologicznymi żądzami jak ludzki gatunek zwyrodnialców pokroju m.in. blackleya.
Pozostałe zwierzęta ze swoimi niewielkimi mózgownicami i jakością zawartości posiadając o wiele, wiele mniej szarych komórek , wykorzystują je efektywniej w doczesnych realiach niż my.
Jeżeli przyjmiemy, że celem życia jest lub być powinien jakiś stan szczęśliwości, to pozostałe zwierzęta są raczej bardziej zadowolone z życia niż większość ludzi, mimo że ustawicznie i skutecznie im w tym przeszkadzamy. Dlaczego tak jest?
Dlatego ,że zwierzę żyje z naturą w stanie harmonii, symbiozy. Odwieczne dążenie człowieka prowadzące do dominacji nad pozostałą resztą biosfery spowodował ,że w gruncie rzeczy jesteśmy gatunkiem nieszczęśliwym , żyjącym ,w nie na darmo nazwanym, „padole łez”.
Przyczyną wszystkich nieszczęść jest własność , którą klasyk określił jako „kradzież”. Własność podparta przemocą, brutalną siłą nie mającą nic wspólnego z ROZUMEM, cwaniactwo, na siłę torujące sobie bezrozumnie/bezwiednie drogę do samozagłady, to jest wykwint zdenaturalizowanego myślenia.
Ogólnoświatowe zadowolenie/szczęśliwość z życia da się osiągnąć likwidująć własność prywatną (nie osobistą niezbedną do życia, że tak powiem w skrócie) wraz z jej właścicielami. Wprowadzając ogólnoświatową gospodarkę , która wytwarzać będzie dokładnie tyle wszystkiego niezbędnego do właściwego życia(bez „zatruwaczy” , toksycznych produktów masowej zagłady i innych środków powodujących degenerację ludzi), dokładnie tyle ile będzie potrzeba. To można już określić całkiem dokładnie z rozumem. Musi być to jednak działalność planowana ,w przeciwieństwie do kapitalizmu, który w gruncie rzeczy jest kryminogennym chaosem wstrząsanym przez cykliczne koniunkturalne przewałki zw. powszechnie kryzysami, permanentnymi stanami zapaści gospodarczych i przez to wszystkich innych.
Pazerność i chciwość usypiają rozsądek. Dzisiejsza wolność polega na tym ,że masz prawo wyboru miejsca, w którym będziesz robił co ci każą hołociarze/próżniacy przy kapitale.
Nie ma skutku bez przyczyny, mawiają mądrzy ludzie, tak jest i w tym przypadku, kierujac się arystotelejską maksymą ,że nie poznamy prawdy nie poznając przyczyn, mam prawo twierdząc ,że prof.Julian Aleksandrowicz ma w pełni rację twierdząc na podstawie wiedzy naukowej, że:
„Wszelkie trudności społeczne, gospodarcze, polityczne, a także zdrowotne mają swoją przyczynę w wadliwej strukturze i w wadliwej czynności mózgów ludzkich, spowodowanych czynnikami ekologicznymi. Czynniki te są zewnętrzne, to znaczy możliwe do usunięcia. Stwierdzenie to wyszło spod pióra wybitnego uczonego. Jemu się to nie wydawało. On to wiedział. Napisał również, że nie ma chorób nieuleczalnych. Niedostateczna jest tylko nasza wiedza.”
Biologia ,drodzy Państwo , kłania się biologia mózgu!!!
Wszelkie dotychczasowe próby odpowiedzenia na pytanie dlaczego jest tak, jak jest i że jest źle ,nie dały zadowalającej i skutecznie odwracającej te zjawiska ,odpowiedzi.
Już K.Marks napisał,”(…) nie idea lecz ciało jest kluczem do ludzkich tajemnic.” Nie wiedział jedynie co trzeba zrobić aby je (ciało) naprawić.
Planeta nasza jest na tyle „wydajna” aby zaspokoić wszystkie gatunki na niej egzystujące ale jednocześnie na tyle niewydolna aby zaspokoić chciwość jednostek ludzkich uosobionych na tym forum, przez typa spod kapitalistycznej gwiazdy o nicku blackley.
On tu niczego nie rozumie on tu jedynie cwaniakuje. Jemu należy się jedynie swoisty reset mózgownicy.
„Albo zostanie kapitalizm albo zostanie ludzkość.” P.Ikonowicz
„Najgorszym grzechem kapitalizmu jest upokorzenie jednostki.” A.Einstein.
Toniemy w bajorze chciwości rozlewającym się po całym świecie.
…………………………………………
„Wszyscy ludzie rodzą się równi i całe życie walczą przeciwko temu.” B Franklin
2 czerwca o godz. 20:29 3316
blackley 1 czerwca o godz. 9:15 3308
1. Ile razy ma ci tłumaczyć, że nigdy nie pracowałem dobrowolnie, że do pracy byłem zmuszony poprzez istniejący zawsze i wszędzie w kapitalizmie ekonomiczny przymus pracy? Przecież gdybym miał kapitał, to nie musiałbym dla nikogo pracować, a tylko żył z tego kapitału, a dokładnie z odsetek od niego. Mógłbym też założyć wtedy mój własny bank, zostać jego prezesem i żyć z dochodów, które by mi ten bank przynosił. Ale że nie miałem dość kapitału, aby założyć mój własny bank, to musiałem pracować w cudzym banku, a podobnie było tez w przypadku uczelni wyższych, w których byłem zatrudniony – czy to w Polsce, czy też zagranicą.
2. Zgoda, pracując dla kapitalistów, budowałem niejako potęgę kapitalizmu, ale jaki miałem wybór? ŻADEN, a więc o co masz do mnie pretensje? Przecież byłem zmuszony do pracy dla kapitalistów poprzez ekonomiczny przymus pracy, który jest wszechobecny w tym kapitalistycznym ustroju, opartym przecież na wyzysku, a dotyczy on przecież wszystkich, którzy nie posiadają kapitału, czyli dobrze ponad 90% ludności świata.
3. Nie byłem też nigdy i nigdzie członkiem żadnej uprzywilejowanej kasty, chyba że za taką uważasz absolwentów PRL-owskich wyższych uczelni, którzy jednak swój status zawdzięczają głównie samym sobie, czyli temu, że potrafili oni w pełni wykorzystać możliwości, jakie dawał swoim obywatelom ów PRL. Nie moja to już zaś wina, że ty nie potrafiłeś tych możliwości wykorzystać.
2 czerwca o godz. 20:46 3317
blackley 1 czerwca o godz. 20:13 3310
1. Dlaczego też mam się wstydzić tego, ze uczciwie pracowałem na tzw. Zachodzie? A niby co miałem tam robić, skoro nie posiadałem dość kapitału aby otworzyć tamże swój własny bank czy też własny, prywatny uniwersytet?
2. Poza tym, to naczytałeś się za młodu zdecydowanie za dużo komunistycznej (wł. bolszewickiej) propagandy na temat RPA i wciąż bezkrytycznie powtarzasz jej tezy, które, mówiąc językiem dyplomatycznym, mocno rozmijają się z prawdą. Jeżeli bowiem Murzyni byli by, tak jak ty to twierdzisz, dyskryminowani w tymże RPA za czasów rządów białej mniejszości, to wyjaśnij mi, jakim cudem taki np. Nelson Mandela mógł tamże ukończyć studia prawnicze i praktykować jako adwokat? Poza tym, to wśród moich kolegów w pracy byli też Murzyni i nie byli oni przez firmę, w której w RPA pracowałem (Barclays Bank) w żaden sposób dyskryminowani, a wręcz przeciwnie – stosowano względem nich tzw. pozytywną dyskryminację, czyli że de facto, to byli oni w pracy traktowani lepiej niż Europejczycy.
3. Dlaczego też mam się wstydzić tego, że otrzymuję emeryturę z Australii i Portugalii a także z Cypru, czyli z państw, w których legalnie pracowałem? Należy mi się też emerytura z RPA, ale z powodu braku odpowiednich umów pomiędzy Polską czy Australią a tym państwem, trudno jest mi o nią wystąpić.
4. Poza tym, to z kapitalizmem nigdy mi nie było po drodze, ale to nie moja wina, że urodziłem się w kraju kapitalistycznym, co prawda w latach 1944-1989 twierdzącym, że budującym socjalizm, ale którego ustrojem był przecież wciąż kapitalizm, tyle że nie rynkowy a państwowy.
5. Co ma więc do mojej wiarygodności to, że pracowałem dla kapitalistów? Jak ci to już tłumaczyłem, pracowałem w cudzym banku, jako że nie miałem dość kapitału, aby założyć mój własny, a poza tym, to przypominam ci raz jeszcze o ekonomicznym przymusie pracy w kapitalizmie, o czym mowa była w moim wcześniejszym wpisie.
2 czerwca o godz. 20:49 3318
Wyzysk
Realna stopa bezrobocia jest z reguły około dwa razy wyższa niż oficjalna. I tak np. realna stopa bezrobocia wynosiła w USA w kwietniu obecnego (2017) roku 8.9%, to jest niemalże dwa razy więcej niż stopa bezrobocia podawana przez tamtejszy GUS, czyli Biuro Statystyki Pracy, a która wynosiła wówczas 4.5%. Przez „realną stopę bezrobocia” rozumiem tu amerykański termin „broader U-6” albo “effective unemployment rate”, co można to przetłumaczyć na polski jako „efektywna stopa bezrobocia” – patrz pod „effective unemployment rate”. Po prostu oficjalna stopa bezrobocia ogłaszana przez wszelakie urzędy statystyczne na tzw. Zachodzie, a więc też i przez GUS oraz Eurostat, nie obejmuje osób zniechęconych do poszukiwania pracy wysokim bezrobociem ani też tych, którzy pracują w niepełnym wymiarze godzin, czyli tych którzy pracują mniej godzin, niż by sobie tego życzyli. Dopiero dodając te dwie grupy do oficjalnej liczby bezrobotnych i dzieląc to przez ilość osób zdatnych do pracy (oraz mnożąc przez 100), otrzymujemy ową skuteczną stopę bezrobocia (effective unemployment rate). Biuro Statystyki Pracy w USA liczy, w odróżnieniu od naszego GUSu czy też Eurostatu, ów alternatywny wskaźnik stopy bezrobocia zbliżony do skutecznej (realnej) stopy bezrobocia (effective unemployment rate), a znany tam w skrócie jako U6.
Patrz też: https://www.thebalance.com/what-is-the-real-unemployment-rate-3306198
3 czerwca o godz. 11:19 3322
Jeszce o realnej stopie bezrobocia. Oto dane z USA:
Rok Oficjalna stopa bezrobocia (U3) w % Realna stopa bezrobocia (U6) w% U3/U6 w %
1994 6,6 11,0 56
1995 5,6 10,2 55
1996 5,6 9,8 57
1997 5,3 9,4 56
1998 4,6 8,4 55
1999 4,3 7,7 56
2000 4,0 7,1 56
2001 4,2 7,3 58
2002 5,7 9,5 60
2003 5,8 10,0 58
2004 5,7 9,9 58
2005 5,3 9,3 57
2006 4,7 8,4 56
2007 4,6 8,4 55
2008 5,0 9,2 54
2009 7,8 14,2 55
2010 9,8 16,7 59
2011 9,1 16,2 56
2012 8,3 15,2 55
2013 8,0 14,5 55
2014 6,6 12,7 52
2015 5,7 11,3 50
2016 4,9 9,9 49
2017 4,8 9,4 51
Średnia za lata 1994-2017 5,9 10,6 55,4
Źródła:
– Table A-1. Historical Household Data, US Bureau of Labor Statistics.
– https://www.thebalance.com/what-is-the-real-unemployment-rate-3306198.
3 czerwca o godz. 19:06 3323
@jakowalski – 31 maja o godz. 17:02 3304
Posługuję się prostymi przykładami po to, by zidentyfikować reguły służące do oceny postępowania ludzi. Do oceny czy są one sprawiedliwe czy też nie. Tylko takie reguły zapewniają równość ludzi wobec prawa. Fakt, że niektórzy ludzie posiadają bardzo dużo nie oznacza dla mnie, że można wobec ich czynów stosować inne zasady.
Jeżeli zatem szanowny Pan twierdzi że posiadanie zmienia kryteria oceny moralnej to dla mnie jest to równoważne z odrzuceniem jakichkolwiek zasad moralnych. Dlatego też twierdzenie szanownego Pana iż obecnie bardzo duża liczba pracowników najemnych zmienia zasady oceny postępowania jest całkowicie nie do przyjęcia.
Twierdzi szanowny Pan że dobra kapitałowe różnią się od dóbr konsumpcyjnych jakimiś szczególnymi cechami a nie tylko przeznaczeniem ich użytkowania. W związku z tym do oceny ich posiadania trzeba stosować inne zasday. Czyli rozpatrując na konkretnym przykładzie posiadacz trzech z których dwa wynajmuje jest już właścicielem kapitału, natomiast posiadacz trzech mieszkań w różnych strefach klimatycznych, który je użytkuje sam okresowo posiada je tylko jako dobra konsumcyjne. Dlatego też własność tego pierwszego powinna być znacjonalizowana by nie mógł czerpać dochodu z kapitału.
Ja znam z drugiej ręki sposob działania małej rodzinnej firmy i marnotrawstwo kapitału jakie w niej występuje jest bardzo duże. Nie wiadomo zatem czy korporacje na pewno marnują więcej.
Szanowny Pan twierdzi że źródłem utrzymania pracownika jest konkretna praca w konkretnej firmie a nie jego umiejętności? Gdy taka firma upada, to pracownik już nie jest w stanie nic robić? Naprawdę moim zdaniem to bardzo dziwne podejście.
O dziwo w praktyce ta „zamkniętość państwa” sprowadzała się tylko do pilnowania własnych obywateli by z tego państwa nie uciekli.
Producenci towarów zatrudniają ludzi, którzy na wszystkie sposoby starają się przekonać innych do nabywania tych towarów które oni wyprodukowali. Ale tych producentów jest wielu, produkują tak różnorodne towary że zwykłemu człowiekowi nie starczyło by środków by wypełnić te wszystkie namowy.
Praktyka pokazuje także iż mimo pełnego dostępu do alkoholu, do papierosów, do dopalaczy jedynie dość niewielka liczba osób popada w te nałogi. Także konsumenci radzą sobie naprawdę dobrze z ignorowaniem działań tych speców od marketingu.
Tak samo praktyka, którą można zaobserwować w każdym hipermarkecie posiadającym tysiące różnych rodzajów i gatunków towarów, pokazuje że ludzie doskonale radzą sobie z szacowaniem użyteczności poszczególnych towarów w porównaniu do posiadanych pieniędzy.
Zastanawia mnie tylko skąd u szanownego Pana taka pogarda dla innych ludzi? Traktuje ich szanowny Pan tak, jaby w ogóle nie potrafili samodzielnie myśleć, jakby byli tylko marionetkami w czyichś rękach.
Niech szanowny Pan daruje sobie streszczanie „Kapitału” Karola Marksa. Przeczytałem to dzieło i wiem co się w nim znajduje. Każdy czytelnik tego dzieła dostrzega, że Karol Marks najpierw wyprowadza pewne wnioski z konkretnych przesłanek by następnie zaprzeczyć ich prawdziwości. To są po prostu wnioski zdroworozsądkowe. By im zaprzeczyć trzeba się uciekać do bardzo skomplikowanych sztuczek wnioskowania, tak jak to uczynił Rudolf Hilferding.
Podsumowuje to doskonale opinia Ha-Joon Changa:
„95 procent ekonomii to zdrowy rozsądek,a tylko żargon i matematyka sprawiają, że wygląda ona na trudną.”
3 czerwca o godz. 19:08 3324
@Optymatyk – 31 maja o godz. 20:37 3307
Naprawdę nie jest potrzebny żaden poradnik. Chyba że się chce zaprzeczyć zdroworozsądkowym wnioskom do jakich dochodzi czytelnik.
4 czerwca o godz. 8:45 3325
Twój komentarz czeka na moderację
5 czerwca o godz. 10:17 3326
blackley 1 czerwca o godz. 9:15 3308 i 1 czerwca o godz. 20:13 3310
Ustosunkuj się lepiej do meritum moich wypowiedzi, jako że inaczej, to zacznę publikować w sieci informacje na twój temat, które od dość dawna posiadam, ale których na razie nie chcę wykorzystywać, licząc na to, że pójdziesz wreszcie po rozum do głowy. Nie chciałbyś chyba, aby się tobą zajęły osoby wyspecjalizowane w walce z, nazwijmy to dyplomatycznie, „optymalizacją podatkową”?
5 czerwca o godz. 11:40 3327
Panie Redaktorze,
Jeżeli nie ma Pan czasu na redagowanie tego blogu, to może ja się nim zajmę?
lech.keller(at)gmail.com
5 czerwca o godz. 15:46 3328
Ja, piszący na tym blogu jako ‚jakowalski’ informuję, że nie będę się dalej wdawać w dyskusję z nickiem ‚blackley’, jako że ten mój oponent nie prowadzi ze mną merytorycznej dyskusji, a tylko atakuje mą osobę, na dodatek podając zbyt często niezgodne ze stanem faktycznym informacje na mój temat.
5 czerwca o godz. 16:49 3329
Programista 3 czerwca o godz 19:08 3324
Zdrowy rozsądek mówi nam, że Ziemia jest płaska, a z drugiej strony, że Słońce krąży wokół niej, ale przecież to pierwsze wyklucza to drugie, a poza tym oba te „zdroworozsądkowe” twierdzenia sprzeczne są z wynikami obiektywnych obserwacji astronomicznych i geodezyjnych.
5 czerwca o godz. 17:46 3330
Programista 3 czerwca o godz. 19:06 3323
1. Zbyt proste przykłady powodują, że źle wyjaśniają one rzeczywistość. Zbyt prosty model samolotu udowadnia na przykład, że przedmioty cięższe niż powietrze nie mogą latać, a zbyt prosty model człowieka udowadnia, ze dwunożna istota nie jest wstanie utrzymać się w pionie.
2. Fakt, że niektórzy ludzie posiadają bardzo dużo oznacza zaś, ze nie mogli oni dojść do tak wielkiego majątku uczciwymi metodami. Przypominam ci też, że non omne quod licet honestum est.
3. Tak więc posiadanie zmienia kryteria oceny moralnej, jako iż nie jest po prostu możliwe, aby osiągnąć aż tak wielkie majątki o których piszesz inną drogą niż nieuczciwą (dishonest).
4. Dobra kapitałowe różnią się w kapitalizmie od dóbr konsumpcyjnych głównie tym, że te pierwsze dają dochód amoralny, czyli bez wkładu pracy ze strony ich właściciela. Oczywiste więc jest, że posiadacz trzech mieszkań z których dwa on wynajmuje, jest właścicielem kapitału, osiągając w ten sposób dochody amoralne, czyli nie z tytułu własnej pracy, a tylko z samego tytułu posiadania kapitału, tu konkretnie mieszkań, natomiast posiadacz trzech mieszkań , który je sam użytkuje okresowo, posiada je tylko jako dobra konsumpcyjne, jako że nie osiąga on z nich dochodu z samego tylko tytułu ich posiadania. Dlatego też tylko własność tego pierwszego powinna być uspołeczniona (nie koniecznie więc znacjonalizowana), aby nie mógł czerpać on amoralnego dochodu z samego tylko tytułu posiadania owych mieszkań jako kapitału.
5. Co do małych rodzinnych firm to zgadzam ze marnotrawstwo kapitału jakie w nich występuje jest często bardzo duże a nawet i większe (relatywnie) niż podobne marnotrawstwo w wielkich korporacjach.
6. Źródłem utrzymania pracownika jest konkretna praca w konkretnej firmie, a jego umiejętności są tu kwestią drugorzędna, jako że pracownik bardzo często nie wykorzystuje w pracy wszystkich swoich umiejętności, np. Słowacki czy Gombrowicz pracujący jako urzędnicy bankowi, czy nawet Conrad pracujący jako oficer a nawet kapitan marynarki handlowej. Gdy zaś firma upada, to często umiejętności pracownika stają się mało przydatne, np. umiejętności programowania w języku Databus po bankructwie firmy Datapoint, a generalnie umiejętności posługiwania się technologią stosowaną w danej firmie, np. w firmie SAAB, po jej bankructwie.
7. Nie jest też prawdą, że konsumenci radzą sobie naprawdę dobrze z ignorowaniem działań speców od marketingu, jako że inaczej, to nie wydano by na świecie na marketing aż tyle pieniędzy w samym tylko zeszłym (2015) roku: na marketing „cyfrowy” 147 mld USD, a na reklamy w TV 190 mld USD.
Źródło: http://McKinsey/industries/media-and-entertainment/our-insights/the-state-of-global-media-spending
W zeszłym roku na sam tylko marketing wydano przecież w mld USD:
USA 183
Chiny 74
Japonia 37
UK 25
Niemcy 21
Korea Płd. 11
Francja 11
Australia 10
Brazylia 10
Kanada 9
Źródło: Performics “Executive Summary: Advertising Expenditure Forecasts September 2016”.
Dla porównania: PKB Polski wynosił w roku 2015 ok. 475 mld USD.
8. Dalej – to nie u mnie jest ta pogarda dla innych ludzi, to nie ja, a kapitaliści, stosując marketing, a więc zaawansowaną socjotechnikę, traktują konsumentów tak, jakby oni w ogóle nie potrafili samodzielnie myśleć, jakby byli, albo raczej aby byli oni tylko marionetkami w ich rękach. Proszę więc bez wycieczek osobistych a la wiadomo kto…
9. Nie sądzę też, abyś przeczytał cały „Kapitał” Marksa, jako że byś wtedy nie pisał na jego temat aż tak oczywistych bzdur. Nie jest więc prawdą, że „każdy czytelnik tego dzieła dostrzega, że Karol Marks najpierw wyprowadza pewne wnioski z konkretnych przesłanek by następnie zaprzeczyć ich prawdziwości”. Twoje wnioski oparte są bowiem na opinii przeciwników marksowskiej teorii ekonomii, a szczególnie Böhm-Bawerka. A co do zdrowego rozsądku, to powtarzam, że ów zdrowy rozsądek mówi nam, że Ziemia jest płaska, a z drugiej strony, że Słońce krąży wokół niej, ale przecież to pierwsze wyklucza to drugie, a poza tym oba te „zdroworozsądkowe” twierdzenia sprzeczne są z wynikami obiektywnych obserwacji astronomicznych i geodezyjnych.
10. Tak więc tylko całkowici ignoranci mogą głosić, że „95 procent ekonomii to zdrowy rozsądek,a tylko żargon i matematyka sprawiają, że wygląda ona na trudną.” Ekonomia zajmuje się bowiem bardzo złożonym systemem, znacznie bardziej złożonym niż systemy, którymi zajmuje się fizyka, astronomia czy też chemia, a zdrowy rozsądek w nauce prowadzi praktycznie zawsze do absurdalnych wniosków, niezgodnych z wynikami naukowych eksperymentów (przypominam tu, że w nauce obserwacja jest także rodzajem eksperymentu).
5 czerwca o godz. 17:52 3331
Optymatyk 2 czerwca o godz. 20:28 3315
Zgoda ad „blackley”. I zgoda, że:
„Albo zostanie kapitalizm albo zostanie ludzkość.” P. Ikonowicz
„Najgorszym grzechem kapitalizmu jest upokorzenie jednostki.” A. Einstein.
„Wszyscy ludzie rodzą się równi i całe życie walczą przeciwko temu.” B Franklin.
6 czerwca o godz. 10:44 3333
Nie mój to idol, ale na biznesie, to się zna jak mało kto:
Musimy wyjść poza PKB jako jedyną miarę sukcesu i odkrywać nowe pomysły, takie jak dochody podstawowe” – powiedział założyciel Facebooka Mark Zuckerberg. W swoim przemówieniu na Harvardzie z okazji ukończenia tej uczelni, Zuckerberg stwierdził, że zbyt mało osób ma możliwość wypróbowania swoich nowych pomysłów. W naszym społeczeństwie postępu nie powinno oceniać się tylko przez dane ekonomiczne, takie jak PKB, ale też to, ilu z obywateli czuje, że to, co robi, ma znaczenie, powiedział prezes Facebooka.
Jego zdaniem, zlikwidowanie nierówności społecznych powinno być jednym z trzech priorytetów dzisiejszych absolwentów. Powinniśmy odkrywać takie pomysły, jak bezwarunkowe dochody podstawowe, aby każdy mógł spróbować nowych rzeczy. Często będziemy zmieniać miejsca pracy, więc potrzebujemy niedrogiej opieki nad dziećmi i opieki zdrowotnej, która nie jest związana z jedną firmą, podkreślił założyciel Facebooka.
Wszyscy popełnimy błędy, więc potrzebujemy społeczeństwa, które mniej skupia się na więzieniu czy stygmatyzowaniu. Gdy technologia się zmienia, musimy skupić się na ciągłej edukacji przez całe życie, dodał Zuckerberg.
Dochód da oszczędności w budżecie.
Bezwarunkowy dochód podstawowy to świadczenie, które państwo wypłaca każdemu obywatelowi, niezależnie od tego, czy pracuje czy nie. Ma ono ograniczyć nierówności dochodowe oraz wychodzi naprzeciw prognozom, zgodnie z którymi tylko do roku 2020 zniknie 5 milionów miejsc pracy. W lutym o konieczności jego wprowadzenia mówił inny biznesmen młodego pokolenia, założyciel SpaceX i Tesli Elon Musk. W tym momencie Finlandia i Kanada prowadzą dwa zakrojone na szeroką skalę pilotaże tego pomysłu, we wrześniu może do nich dołączyć Holandia.
Krytycy dochodu podstawowego twierdzą, że to rozwiązanie zbyt drogie, jednak najnowszy raport OECD wskazuje, że w niektórych krajach może ono skutkować wyższymi oszczędnościami w budżecie. Chodzi o to, że dochód podstawowy zastąpiłby nieefektywny i niesprawiedliwy w wielu krajach system wsparcia społecznego.
http://next.gazeta.pl/next/7,151003,21890533,kolejny-guru-biznesu-za-dochodem-podstawowym.html#MTstream
6 czerwca o godz. 17:00 3334
Szanowny Panie, czy może Pan do mnie napisać r.wos@polityka.pl Mam sprawę
6 czerwca o godz. 21:03 3335
@jakowalski – 5 czerwca o godz. 17:46 3330
Szanowny Pan powinien sobie zdawać sprawę, że fakt ruchu zależy jedynie od punktu odniesienia. Także krążenie słońca dookoła ziemi jest stwierdzeniem jak najbardziej prawdziwym. Inną sprawą jest to że opis formalny tego ruchu jest dużo trudniejszy w porównaniu z opisem formalnym ruchu ziemi dookoła słońca.
Co do ignoranctwa pana Ha-Joon Changa to kwestię tę mógłby bez problemu wyjaśnić szanowny Pan Redaktor, który przeprowadzał z nim kiedyś wywiad.
Poinformowałem jedynie szanownego Pana o fakcie, że czytałem cały „Kapitał” i dokonywanie streszczenia jest stratą czasu – nic jednak nie stoi na przeszkodzie by szanowny Pan zignorował tę informację. W najmniejszym stopniu nie zależy mi na przekonywaniu szanownego Pana co do prawdziwości tego faktu.
6 czerwca o godz. 22:41 3336
Rafał Woś 6 czerwca o godz. 17:00 3334
Do kogo to było: „Szanowny Panie, czy może Pan do mnie napisać r.wos@polityka.pl Mam sprawę”?
6 czerwca o godz. 22:46 3337
Jaki jest sens przepuszczania przez moderację wpisów takich jak ten z 5 czerwca o godz. 18:21 (3332 )?
7 czerwca o godz. 7:40 3338
@jakowalski – 5 czerwca o godz. 17:46 3330
„(…) aby nie mógł czerpać on amoralnego dochodu z samego tylko tytułu posiadania owych mieszkań jako kapitału.”
Jestem wdzięczny szanownemu Panu za tak wspaniałą ilustrację zastosowania kryterium wyzysku.
Kierowanie się wyzyskiem powoduje, że potępiony staje się wynajem mieszkania który przynosi korzyści zarówno najemcy jak i wynajmującemu. Każdy z nich dzięki takiej transakcji poprawia własne materialne położenie. Zatem w imię wyzysku obaj muszą sami sobie zaszkodzić.
Nic więcej nie pragnąłem wykazać jak tylko to, że kierowanie się ideologią wyzysku prowadzi do pogorszenia materialnego dobrobytu.
7 czerwca o godz. 12:42 3339
Hi hi!
No to mamy wspaniały blog Kellera/ Kowalskiego/ Ekonoma z nieznacznym udziałem Wosia i reszty.
Szanowny Panie Woś, proszę tylko pamiętać, że ten autor bloga musi mieć zawsze rację i nie wolno go krytykować. Każdy osobisty przytyk kończy się kierowaniem sprawy do prokuratury to i tam i gdzieś jeszcze. Wielu to już na forum Polityki spotkało. Wielokrotnie kończyło się też banowaniem ale po krótkiej przerwie Wańka zawsze wstanie. A jak pięknie byłoby gdyby można było wybranych autorów ukryć i nie wyświetlać, i nie chodzi tu o jednego konkretnego.
Moje stałe hasło: Ilość przechodzi w bylejakość. To zawsze się sprawdza.
8 czerwca o godz. 10:15 3344
Panie Redaktorze,
Osobom używającym na pańskim blogu tzw. argumentu ad personam, czyli atakującym nie poglądy, a osobę adwersarza (a tak się dziwnie składa, że są oni praktycznie wszyscy zwolennikami kapitalizmu), polecam to, co Tadeusz Kotarbiński napisał na stronie 187 swego „Kursu logiki dla prawników” (wydanie z roku 1961):
“Autora tej pracy uczono dawniej odróżniać argumentum ad hominem i argumentum ad personam. Pierwszy rodzaj argumentacji – to powoływanie się na to, co uznaje strona przeciwna lub osoba rozstrzygająca; idzie o to, by znaleźć racje, która by przeciwnika lub grono stanowiące zmuszała do uznania cennej dla nas, a niekorzystnej dla przeciwnika konkluzji. Tak rozumiane argumentum ad hominem staje się nierzetelne dopiero wtedy, kiedy mówca, sam tego cudzego przekonania nie podzielając, udaje, że je podziela, aby stworzyć pozory wspólnej platformy. Natomiast argumentum ad personam jest zawsze czymś niegodnym szanującego się uczestnika sporu. To jest właśnie szermowanie osadami negatywnymi, nie pozostającymi w rzeczowym związku ze sprawa, a mające za przedmiot osobę przeciwnika”.
Dodam tylko, że jeżeli osoba używająca argumentu ad personam wypisuje przy okazji kłamstwa na temat swojego adwersarza, to narusza ona nie tylko netykietę i regulamin blogu, ale także prawo karne – patrz pod zniesławienie (pomówienie, obmówienie, oszczerstwo) czyli występek polegający na pomówieniu innej osoby o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności. Przypominam też, że sprawca tego występku podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo karze pozbawienia wolności do roku, jeżeli pomawia inną osobę za pomocą środków masowego komunikowania (art. 212 § 2 k.k.), przy czym forum internetowe bądź też blog jest oczywiście środkiem masowego komunikowania, szczególnie, jeżeli połączony jest on z internetowym wydaniem jakiegoś periodyku, takiego jak w przypadku tego blogu jest „Polityka”.
Pozdrawiam,
LK
8 czerwca o godz. 20:57 3345
Typy spod kapitalistycznej gwiazdy jak balckley-kolaborant prlowski ,typowy przykład szmalcownika, nadają się jedynie na reset mózgu i dyskusja z nimi jest bezprzedmiotowa.
8 czerwca o godz. 21:30 3346
Programista 6 czerwca o godz. 21:03 3335
1. Prawa mechaniki wyraźnie dowodzą, że ciało niebieskie o mniejszej masie obiega ciało niebieskie o większej masie, jako że znajduje się to pierwsze w „zapaści” grawitacyjnej wytworzonej przez ciało o większej masie (patrz także OTW Einsteina), a przecież nie ma wątpliwości, że masa Słońca jest wiele razy większa niż masa Ziemi. Masa Słońca wynosi przecież 1,9884 kwintyliona kilogramów (kwintylion to jest 1 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 = 1030, czyli jedynka i 30 zer) i jest ponad 330 tysięcy razy większa od masy Ziemi – innymi słowy masa Ziemi wynosi zalewie 0,000003003 masy Słońca (Wikipedia).
2. Dlaczego powołujesz się na pana Ha-Joon Changa, skoro głosi on poglądy diametralne różne od twoich? Przecież ja nie muszę zgadzać się z każdym krytykiem neoliberalizmu.
3. Gdybyś przeczytał „ Kapitał” Marksa, to by nie powtarzał tych bzdur, które tu wypisujesz na temat tego dzieła.
8 czerwca o godz. 21:40 3347
Programista 7 czerwca o godz. 7:40 3338
Oczywiście, że należy potępiać czerpanie zysku z samego tylko tytułu posiadania mieszkania, czyli zysk kamienicznika. Nie jest bowiem prawdą, że w transakcji wynajmu mieszkania obie strony poprawiają swoje własne materialne położenie, jako że na tej transakcji dobrze wychodzi tylko kamienicznik, czyli wynajmujący – właściciel kapitału. Najemca nie ma zaś w kapitalizmie na ogół innego wyjścia, jak płacić haracz w postaci czynszu kamienicznikowi (właścicielowi mieszkania), jako że inaczej nie ma on szansy aby znaleźć dach nad głową, a więc musi on w pocie czoła pracować na kamienicznika, czyli na na spłatę czynszu, aby kamienicznik czyli właściciel mieszkania mógł żyć w luksusach nie kalając się pracą.
I co z czerpaniem zysku z tytułu samego tylko posiadania ziemi? Czu uważa Pan dalej, że to jest sprawiedliwe, aby bezrolny chłop musiał płacić haracz (czynsz) obszarnikowi (latyfundyście), czyli właścicielowi ziemi, który nic nie robi, a wygodnie sobie żyje z tego tylko z tego tytułu, że ma on ziemię, a z kolei ów bezrolny chłop musi w pocie czoła uprawiać ziemie należącą do obszarnika (latyfundysty), aby mieć pieniądze na spłatę czynszu? Gdzie Pan widzi tu jakąkolwiek sprawiedliwość?
8 czerwca o godz. 21:47 3348
Panie Redaktorze,
Dlaczego pozwala Pan, aby niejaki „blackley” atakował ad personam i wręcz po chamsku innych uczestników dyskusji? Pomijaj tu już mnie, ale na przykład to (cytuje verbatim, z zachowaniem wszelakich błędów):
1) blackley 7 czerwca o godz. 19:46 3342 (do „Optymatyka”)
„Oczywiście pan zadnej wlasności po za parą skarpetek i szczoteczką do zębów nigdy nie miał ?”
2) Dalej, niejaka Vera 7 czerwca o godz. 12:42
„Hi hi!
No to mamy wspaniały blog Kellera/ Kowalskiego/ Ekonoma z nieznacznym udziałem Wosia i reszty. Szanowny Panie Woś, proszę tylko pamiętać, że ten autor bloga musi mieć zawsze rację i nie wolno go krytykować. Każdy osobisty przytyk kończy się kierowaniem sprawy do prokuratury to i tam i gdzieś jeszcze. Wielu to już na forum Polityki spotkało. Wielokrotnie kończyło się też banowaniem ale po krótkiej przerwie Wańka zawsze wstanie. A jak pięknie byłoby gdyby można było wybranych autorów ukryć i nie wyświetlać, i nie chodzi tu o jednego konkretnego.
Moje stałe hasło: Ilość przechodzi w bylejakość. To zawsze się sprawdza.”
8 czerwca o godz. 22:36 3349
@ Jakowalski
Wychodzi na to, że jedynymi sprawiedliwymi na tym świecie są ci co są właścicielami/posiadaczami kapitału pod jakąkolwiek postacią dającą możliwość nic nie robienia/próżnowania na koszt reszty nieposiadaczy/niewłaścicieli.
Praktycznie jeśli ktoś ,a takich na świecie jest olbrzymia większość przez swoje
nieposiadanie, są we władaniu posiadaczy, czyli są niewolnikami, jedynie cwaniacko ukrytymi, co nie zmienia faktu. Dzisiejsza wolność polega na tym ,że masz prawo wyboru miejsca, w którym będziesz robił to ,co ci każą hołociarze/próżniacy przy kapitale. Wolność jawi się jak swego rodzaju oksymoron. I temu hołduje cwaniaczek ,kolaborant prlowski blackley. To się nazywa alienacja.
9 czerwca o godz. 0:29 3350
@jakowalski
panie szanowny w żadnym , podkreślam W Ż A D N Y M moim wpisie nie ma nieprawdy. Za każde pokazanie nieprawdy stawiam drogą whisky- zeby mógł pan konsumować.
W temacie zaś czerpania zysku z wynajmu mieszkań czy ziemi powiem panu tak – nie wszyscy , wbrew temu co pan tam roi w tej swojej mózgownicy , ukradli pieniądze za które kupili nieruchomości , które teraz są przedmiotem wynajmu. Zeby kupić te nieruchomości należało mieć pieniądze. Owe pieniądze nalezało zarobić – dzięki pracy, szczęsliwym zbiegom okoliczności , ryzyku , kredytom etc udawało sie odpowiednie kwoty zgromadzić i żądane ceny przez właścicieli zapłacić. Więc teraz , ci którym jest potrzebne skorzystanie z tej akurat nieruchomości mogą , za odpowiednią opłatą ma się rozumieć ale wysokośc tej opłaty dyktuje r y n e k , więc mogą z rzeczonej nieruchomości korzystać . Nie ma zadnego przymusu. Można mieszkać u rodziców. Można mieszkać w tańszej lokalizacji. Mozna kupic nieruchomośc na własność , są kredyty więc można wziąc kredyt i spróbować .
Ten kto korzysta z cudzego mieszkania ma gdzieś remonty, zepsuty bolier, malowanie itd . Płaci i nic go nie obchodzi . O wszystko martwi sie własciciel . Więc korzyści są obopólne. Pan oczywiście żąda od rzeczywistości żeby nie tylko mieszkania były za darmo ale też zeby ktoś je za darmo malował , remontował , utrzymywał w stanie nadającym sie do uzytku .
Kapitalizm daje szansę każdemu. Za prl-u – z którego pan uciekł i bardzo słusznie pan zrobił , do kapitalizmu , za prl-u w zasadzie mieszkania na wolnym rynku nie można było kupić . Jednynie za USD co dla wiekszości ludzi było nierealne. No chyba ze się pracowało w tzw ” centrali handlu zagranicznego ” .
Rekapituląc – jesli chce pan korzystać z cudzej rzeczy musi pan właścicielowi zapłacić za korzystanie. Nie chce pan korzystać – nie placi pan , proste. To nie bolszewicka rosja. Jest wolnośc i wybór. Bo kapitalizm oprócz tego że daje szansę każdemu , daje też wybór i wolność .
kłaniam się
9 czerwca o godz. 8:19 3352
@jakowalski – 8 czerwca o godz. 21:40 3347
Czy szanowny Pan zdaje sobie sprawę z treści przykładu z mieszkaniami? Alternatywy są dwie – albo „kamienicznik” trzyma swoje mieszkania puste (jako dobra konsumpcyjne), odwiedzając je co parę tygodni, albo wynajmuje je innym ludziom. Najemca odnosi korzyści wyłącznie z tej alternatywy w której mieszkania są wynajmowane, gdyż dochodzi mu jedna dodatkowa szansa na uzyskanie dachu nad głową. Gdy kamienicznik utrzymuje pustostany to najemca jest pozbawiony nawet tej szansy – jego położenie staje się zdecydowanie gorsze.
Szanowny Pan potępia wynajmowanie i nie ma nic przeciwko utrzymywaniu pustostanów – zasłaniając się sprawiedliwością opowiada się szanowny Pan za pogorszeniem sytuacji najemców.
Sprawiedliwość widzę przede wszystkim w przestrzeganiu przez wszystkich prawa własności. Dzięki temu każdy ma gwarancję iż nikt mu nie odbierze tego, co sam wypracuje. Daje to podstawę do myślenia o przyszłości i wytwarzania dóbr kapitałowych po to, by dochód z nich uzupełniał dochody z pracy. Więcej dóbr kapitałowych to zwiększenie efektywności pracujących i więcej dóbr konsumpcyjnych.
Efektem przestrzegania praw własności stało się to, że w ogromnym stopniu przybyło tych dóbr kapitałowych i „obszarnicy” w naturalny sposób stracili na znaczeniu.
9 czerwca o godz. 8:21 3353
@jakowalski – 8 czerwca o godz. 21:30 3346
„Gdybyś przeczytał „ Kapitał” Marksa, to by nie powtarzał tych bzdur, które tu wypisujesz na temat tego dzieła.”
To dla przypomnienia:
„Natomiast argumentum ad personam jest zawsze czymś niegodnym szanującego się uczestnika sporu.”
10 czerwca o godz. 1:04 3358
Optymatyk 8 czerwca o godz. 22:36 3349
Otóż to… 🙁
10 czerwca o godz. 1:31 3359
Programista 9 czerwca o godz. 8:19 3352
1. Alternatyw jest więcej, np. uspołecznienie pustostanów i wynajmowanie ich po cenie pokrywającej koszta remontów etc., ale bez narzutu w postaci zysku kamienicznika. Wtedy ludzie potrzebujący dachu nad głową będą go mieli po cenie nie będącą, tak jak dziś, paskarską. Ty po prostu nie widzisz innych alternatyw niż te możliwe w kapitalizmie rynkowym.
2. Ponadto wmawiasz mi, że jestem za utrzymywaniem pustostanów, co, mówiąc delikatnie, mocno mija się z prawdą.
3. Prawo do prywatnej własności kapitału nie ma zaś nic wspólnego ze sprawiedliwością, jako że kapitał NIE pochodzi z pracy jego właściciela, a z pracy ludzi, którzy pracowali na owego posiadacza kapitału. Przecież własność kapitału (a o takiej formie własności tu przecież dyskutujemy) pochodzi przecież tylko i wyłącznie z cudzej pracy, czyli z wyzysku, co dawno temu udowodnił Karol Marks w „Kapitale”, którego ty jak widać nie czytałeś, mimo że twierdzisz coś zupełnie innego. Stąd też własność jest kradzieżą (la propriété c’est le vol) – Pierre-Joseph Proudhon w „Co to jest własność?” (Qu’est-ce que la propriété?). Może od tego powinniśmy zacząć naszą dyskusję?
4. To jak z tymi obszarnikami? Czy aby na pewno utracili oni swoje wpływy, szczególnie w krajach III świata? Czy jesteś dalej za tym, aby własność tych obszarników była „święta” i „nienaruszalna”?
10 czerwca o godz. 1:40 3360
Panie Redaktorze,
Nie rozumiem, co na pańskim blogu robi wciąż „blackley”, ze swymi ciągłymi atakami ad personam, obrażaniem uczestników dyskusji, którzy mają inne zdanie niż on i z jego ciągłymi, ordynarnymi wręcz kłamstwami? Obiecałem Panu, że nie będę się z wdawał z nim w dyskusję, ale może Pan mu odpowie na jego zarzuty, które on wciąż kieruje w moją stronę, wypowiadając przy tym takie kłamstwa, jak np. to:
– że ja rzekomo uciekłem z PRL-u (nie chce on tu zrozumieć różnicy pomiędzy emigracją a ucieczką),
– że ja „roję sobie w tej mojej mózgownicy”,
– że kapitał pochodzi z pracy jego właściciela, tak jakby nie pochodził on z wyzysku,
– że nie ma przymusu aby szukać dachu nad głową,
– że mieszkanie można kupić na kredyt, tak jak to doradzał w swoim czasie bezrobotnym i mało zarabiającym Polakom ex-prezydent Komorowski,
– że najemca nie płaci za remont mieszkania, tak jakby koszt tego remontu nie był wliczany w czynsz,
– że ja chcę aby mieszkania były za darmo,
– że kapitalizm daje szansę każdemu, że daje on wolność i wybór, tak jakby o tej wolności i wyborze nie napisała dawno temu Maria Konopnicka w swym wierszu o „wolnym najmicie”,
– że w PRL-u nie budowano mieszkań dla ludzi pracy itp. itd.
Pozdrawiam,
LK
12 czerwca o godz. 9:31 3374
@jakowalski – 10 czerwca o godz. 1:31 3359
Karol Marks w „Kapitale” stawia tezę, że praca robotników pracujących przy wytworzeniu towarów ma szczególną właściwość – jako jedyna tworzy wartość. Tylko i wyłącznie z tego założenia wynika że występuje coś takiego jak „wyzysk”.
Konsekwencją takiego założenia powinno być to, że zysk zależy jedynie od stopy wyzysku. Tej konsekwencji Karol Marks nie był w stanie udowodnić. Nie potrafił obalić tezy Adama Smitha, że zysk zależy od wartości całego wyłożonego kapitału.
Np. był zmuszony wprowadzić pojęcie pracy koniecznej ale nie tworzącej wartości, której przykładem jest wszelka praca biurowa. Podobnie twierdził że praca ludzi zatrudnionych w transporcie tworzy wartość tylko wtedy gdy dokonywany jest transport surowców a nie transport gotowych produktów. Nie był w stanie wykazać źródła tej części renty gruntowej, która nie była rentą różnicową.
Warto zaś pamiętać, że jeszcze w „Przyczynku do krytyki ekonomii politycznej” twierdził, że:
„Towar musi się zatem dopiero stać wartością użytkową, przede wszystkim dla innych. Nie będąc wartością użytkową dla swego posiadacza, jest on wartością użytkową dla posiadacza innego towaru. Jeżeli tak nie jest, praca jego posiadacza była pracą bezużyteczną, jej wynik nie jest więc towarem. (…) Nie jest on przeto bezpośrednio wartością wymienną, lecz musi się nią dopiero stać. Przede wszystkim może on być uprzedmiotowieniem ogólnego czasu pracy tylko o tyle, o ile reprezentuje czas pracy w określonym użytecznym zastosowaniu, a więc w wartości użytkowej. (…) Gdy więc wszystkie inne towary ukazują teraz swoją wartość wymienną wpierw jako pomyślane — wymagające dopiero realizacji — zrównanie z towarem wydzielonym”
W „Kapitale” nie udowodnił że ten uprzedmiotowiony ogólny czas pracy zależy wyłącznie od pracy robotników zatrudnionych przy jego wytworzeniu. Bo udowodnienie tego wymagałoby by zysk, czyli zrealizowana wartość wymienna była zależna wyłącznie od stopnia wyzysku.
Wracając zaś do przykładu z mieszkaniami.
Szanowny Pan teraz przedstawia alternatywę „uspołecznienia pustostanów”, czyli „uspołecznienia” dóbr konsumpcyjnych – bo mieszkanie służące do użytkowania uznawał szanowny Pan właśnie za dobro konsumpcyjne.
Ciekaw jestem zatem czy byłaby jakakolwiek granica w takim „uspołecznianiu” i kto taką granicę miałby ustalać?
12 czerwca o godz. 9:33 3375
Korekta poprzedniego komentarza:
Było:
„Bo udowodnienie tego wymagałoby by zysk, czyli zrealizowana wartość wymienna była zależna wyłącznie od stopnia wyzysku.”
winno być:
” Bo udowodnienie tego wymagałoby by zysk, czyli zrealizowany przyrost wartości wymiennej był zależny wyłącznie od stopnia wyzysku.”
12 czerwca o godz. 13:17 3376
Programista
Na razie:
1. Zrealizowany przyrost wartości wymiennej jest zależny w krótkim okresie czasu głównie od stopnia wyzysku, a dopiero w dłuższym okresie czasu ma tu wpływ postęp techniczny, który jednak zmniejsza wartość „jako taką”, a więc też i wartość wymienną, jako że jest on pracooszczędny. Zresztą praktycznie nigdy w ekonomii nie ma tak, że coś zależy tylko od jednego czynnika.
2. Mieszkanie wynajmowane przez kamienicznika jest dla niego kapitałem, jako że czerpie on z niego zysk. Czym innym jest zaś mieszkanie stanowiące własność osoby w niej mieszkającej. Podobnie jest np. z działką ziemi – jeżeli ja sam ja uprawiam dla przyjemności, to jest ona dla mnie dobrem konsumpcyjnym, ale jeżeli ja ją wynajmuję komuś i dostaję za to pieniądze (czynsz), to staje się ona dla mnie kapitałem.
3. Więcej wkrótce.
12 czerwca o godz. 13:19 3377
Programista.
No to jak to jest z tymi obszarnikami? Czy aby na pewno utracili oni swoje wpływy, szczególnie w krajach III świata? I czy jesteś dalej za tym, aby własność tych obszarników była „święta” i „nienaruszalna”?
12 czerwca o godz. 17:45 3378
Programista,
1. Karol Marks w „Kapitale” twierdzi, za Smithem i Ricardo, że praca pracowników najemnych zatrudnionych przy wytwarzaniu towarów ma szczególną właściwość – jako jedyna tworzy ona nową wartość oraz że właściciel kapitału, zatrudniający owych robotników, czerpie zysk z tego, że nie płaci on tym pracownikom najemnym tyle, ile wynosi rzeczywista wartość ich pracy. Teza ta ma potwierdzenie w praktyce, a mianowicie kapitaliści byli zawsze i są dalej przeciwnikami skracania czasu pracy, jako że każda minuta a nawet sekunda pracy zatrudnionego u nich pracownika najemnego oznacza dla nich dodatkowy zysk.
2.Dalej – wielkość zysku zależy od wielu czynników, w tym nie tylko od stopy wyzysku (inaczej stopy wartości dodatkowej), czyli relacji M (wartości dodatkowej, czyli zysku brutto) do płacy V, oznaczanej jako M’: M’ = M/V przy czym historycznie M’ oscyluje wokół 100%, co oznacza że pracownicy w postaci płacy (koszt płacy i narzutów) otrzymują około połowy wytworzonej przez siebie nowej wartości, a druga połowa jest zyskiem właściciela kapitału (przykładowo – udział płac w tzw. wartości dodanej, czyli wytworzonych nowych wartości, wynosił w Polsce w roku 2001 42,11% a w roku 2005 spadł in do 37,5%, a więc wynosił on w Polsce ponad 100%, czyli że M’ = ~ 166 % – Wikipedia). Wielkość zysku zależy także od wielkości wyłożonego kapitału C, czasu pracy, wydajności pracy etc. Nie imputuj więc Marksowi tego, czego on nigdy nie wypowiedział.
3. Mylisz też pojęcie pracy społecznie koniecznej z pracą konieczną (bez-przymiotnikową) i nie odróżniasz pracy produktywnej od pracy nieproduktywnej, która choć nie tworzy nowych wartości, to jest jednak niezbędna dla funkcjonowania gospodarki, tak jak na przykład praca nauczycieli, lekarzy czy strażaków, a których płace pochodzą tylko i wyłącznie z nadwyżki wyprodukowanej w sektorze produkcyjnym gospodarki, czyli w przemyśle, górnictwie i rolnictwie. Dalej – transport gotowych produktów jest częścią zbytu, a ten nie produkuje z definicji nowych wartości, jako że samochód osobowy nie nabywa dodatkowej wartości przez to, że jest on przetransportowany np. z Japonii do Europy. Z powodu tego transportu rośnie oczywiście jego cena, jako że do przetransportowania tegoż samochody potrzebna jest praca ludzka, ale nie jest to w tym przypadku praca produkcyjna, jako że transportuje się gotowe dobro konsumpcyjne, a nie kapitałowe. Co innego zachodzi, jeżeli transportuje się niezbędny w miejscu przeznaczenia samochód ciężarowy (albo osobowy przeznaczony do zarobkowego przewozu osób), ale tu wchodzimy za bardzo w nieintersujące nas w tym momencie niuanse.
4. Co do renty gruntowej, to pochodzi ona z tego, że ilość gruntów rolnych jest fizycznie ograniczona, ale to też jest temat na osobną dyskusję, ale wystarczy, że wynika z tego konieczność uspołecznienia całej ziemi rolnej, tak aby była on wynajmowana tylko i wyłącznie tym, którzy ją uprawiają po cenie niebędącej, tak jak dziś, szczególnie zaś w tzw. III świecie, paskarską. A renta różnicowa jest oczywiście wynikiem tego, że są różne gleby, o różnej wydajności.
5. Oczywiście, że towar, na który nie ma zapotrzebowania, jest towarem bezwartościowym, ale pamiętajmy też, że na obrazy van Gogha długo nie było popytu, a dziś sprzedają się one po cenach ponad miliona dolarów USA za sztukę.
6. Nie rozumiem zaś twojego zdania: W „Kapitale” (Marks) nie udowodnił że ten uprzedmiotowiony ogólny czas pracy zależy wyłącznie od pracy robotników zatrudnionych przy jego wytworzeniu i że udowodnienie tego wymagałoby by zysk, czyli zrealizowany przyrost wartości wymiennej był zależny wyłącznie od stopnia wyzysku. Co rozumiesz bowiem przez „uprzedmiotowiony ogólny czas pracy”? Poza tym, mylisz zysk ze zrealizowanym przyrostem wartości wymiennej. Zysk to jest bowiem (ogólnie) nadwyżka dochodów nad kosztami. Jeżeli przyrost wartości wymiennej jest mniejszy niż wzrost związanych tym przyrostem wartości wymiennej kosztów, to nie ma zysku, a jest tylko i wyłącznie strata. Postaraj się więc być bardziej dokładny w tym, co tu głosisz…
13 czerwca o godz. 14:29 3389
@jakowalski – 12 czerwca o godz. 17:45 3378
Dowodu wymaga teza :
„(…) praca pracowników najemnych zatrudnionych przy wytwarzaniu towarów ma szczególną właściwość – jako jedyna tworzy ona nową wartość (…)”
a szczególnie ta JEDYNOŚĆ, czyli wykluczenie wszystkich innych czynników ze zdolności do tworzenia nowej wartości.
Tak opisał to Leszek Kołakowski w „Głównych nurtach marksizmu”.
Tę tezę można by udowodnić, gdyby wykazać, że wielkość zysku kapitalisty jest zależna wyłącznie od wyzysku pracowników najemnych. Nie jest dowodem to, że kapitaliści sprzeciwiają się skracaniu czasu pracy – bo nie wykazuje ten fakt JEDYNOŚCI.
Jeżeli wielkość zysku zależy od wielu czynników to fakt ten stanowi zaprzeczenie tezy o „jedyności tworzenia nowej wartości” przynależnej pracy robotników najemnych. Aż dziwne że szanowny Pan tego nie dostrzega przytaczając w kolejnym punkcie zaprzeczenie punku poprzedniego.
Już samo określenie pracy lekarza czy nauczyciela jako nieproduktywnej dyskwalifikuje teorię jako poprawnie opisującą rzeczywistość. Szczególnie że ta teoria opiera się na równowartości tego, co podlega wymianie. A wymiana pomiędzy lekarzem a rzemieślnikiem nie spełniała by tego warunku, chociaż zachodzi w rzeczywistości dosyć często – co zaprzecza podstawom tejże teorii.
Jaki wpływ ma zbyt na wartość? Wystarczy się spytać dowolnego mieszkańca Polski czy dany produkt leżący w magazynie chińskiej fabryki ma dla niego taką samą wartość jak ten sam produkt znajdujący się w sklepie za rogiem. Wystarczy porównać jaką cenę zapłaciłby za każdy z tych produktów. To jest ważne bo dopiero akt wymiany, sama zapłata świadczy o „wartości pracy społecznie użytecznej” konkretnego nabywanego produktu – jak twierdził Karol Marks w „Przyczynku do krytyki ekonomii politycznej”.
Jeżeli zaś chodzi o obszarników z III świata, to z badań Thomasa Pikettego wynika że wprowadzenie pełnego kapitalizmu wolnorynkowego najszybciej pozbawi tę grupę znaczenia i wpływów.
Niech szanowny Pan zajmie wreszcie jednoznaczne stanowisko w kwestii posiadania na własny użytek kilku mieszkań.
Czy jako dobra konsumpcyjne są dopuszczalne i nie podlegałyby „uspołecznieniu” pomimo tego że są praktycznie pustostanami, a jednocześnie wynajmowanie ich jako dóbr kapitałowych jest niedopuszczalne i wymaga „uspołecznienia” z powodu „czerpania dochodu z cudzej pracy przez kamienicznika”.
17 czerwca o godz. 17:36 3409
Programista,
1. Teza głosząca, iż praca pracowników najemnych zatrudnionych przy wytwarzaniu towarów ma szczególną właściwość, że jako jedyna tworzy ona nową wartość, dawno temu została udowodniona i to praktycznie, jako że żaden kapitalista nie zatrudniłby żadnego pracownika najemnego gdyby nie to, że tylko praca owego pracownika tworzy nowe wartości, a tym samym wypracowuje zysk dla przedsiębiorcy czyli kapitalisty.
2. Kołakowski nie był ekonomistą, a więc wypowiadał się on tu na temat, o którym nie miał on nawet elementarnego pojęcia. Poza tym, to co, według ciebie, tworzy nowe wartości poza szeroko pojętą ludzką pracą, w tym pracą „uprzedmiotowioną” w postaci maszyn i innych urządzeń produkcyjnych?
3. Wielkość („masa”) zysku zależy od wielu czynników, ale fakt ten NIE stanowi przecież zaprzeczenia tezy o jedyności tworzenia nowej wartości przez ludzką pracę. Po prostu ty mylisz tu dwie sprawy:
– to, że jedynym źródłem nowych wartości jest praca ludzka oraz,
– to, że wielkość („masa”) tych nowych wartości a co za tym idzie zysku kapitalisty, zależy nie tylko od ilości zatrudnionej siły roboczej i jej czasu pracy, ale także od wydajności tej pracy, która rośnie jeżeli praca te jest wspomagana przez kapitał, tu konkretnie maszyny i inne urządzenia produkcyjne.
4. Oczywiste jest też, że nauczyciel czy lekarz nie tworzy nowych materialnych wartości, a wiec ich praca nie jest pracą produkcyjną, choć jest ona niezbędna dla utrzymania cywilizacji, do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni. Niemniej można sobie wyobrazić prosperujące społeczeństwo pozbawione zawodowych nauczycieli czy też lekarzy, ale nie da się stworzyć funkcjonującego społeczeństwa bez rolników oraz dostarczycieli maszyn i np. nawozów dla tychże rolników. Innymi słowy – społeczeństwo i gospodarka (baza) może funkcjonować bez nadbudowy, ale musi ona zawsze mieć bazę, jako że inaczej, to wymrą ci, którzy stanowią sens jest istnienia, czyli ludzie.
5. Wymiana pomiędzy lekarzem a rzemieślnikiem nie musi być w kapitalizmie ekwiwalentna, tak jak nie musi być w kapitalizmie ekwiwalentna każda inna wymiana, w tym szczególnie wymiana pomiędzy kapitalistą a pracownikiem najemnym, która w kapitalizmie jest z definicji zawsze nieekwiwalentna, na niekorzyść pracownika najemnego, a co z kolei jest źródłem zysku kapitalisty.
6. Mylisz znów użyteczność z wartością. Wiadomo, że wróbel w garści ma większą użyteczność niż gołąbek na dachu, ale gołąbek na dachu ma większą wartość, gdyż potrzeba więcej pracy na jego złapanie, niż na złapanie wróbelka, którego już mamy w garści.
7. Tzw. pełen kapitalizm wolnorynkowy jest tylko niemożliwym do osiągniecia ideałem, a jego pełne wprowadzenie nic by zresztą nie zmieniło, jako że przecież nie odebrałby on obszarnikom ich „świętej własności”, czyli ziemi. Najwyżej zmalałby nieco czynsze, jako że zmalałby trochę popyt na wynajem ziemi rolnej. Tylko rewolucja połączona z reformą rolną może pozbawić obszarników ich znaczenia i wpływów. Wiemy to doskonale na przykładzie Polski, jako że aż do powojennej „komunistycznej” reformy rolnej, owi obszarnicy mieli w Polsce większe wpływy niż kapitał przemysłowy a nawet i finansowy, wpływy równe, jak nie wyższe niż kasty oficerskiej i kleru kościoła rzymskiego (zresztą oficerowie i wyżsi funkcjonariusze owego kościoła wywodzili się wówczas przeważnie z ziemiaństwa, czyli z klasy obszarniczej).
8. Każdy potrzebuje tylko jednego mieszkania, ew. tzw. daczy. Nadwyżka mieszkań prywatnych powinna być więc uspołeczniona, poprzez wprowadzenie znów kwaterunku. Nie było by wtedy ani pustostanów, ani też bezdomności oraz nie byłoby obecnych, iście paskarskich czynszów, szczególnie w Warszawie i innych wielkich miastach Polski (i nie tylko Polski).
18 czerwca o godz. 19:07 3414
Programista,
Z chęcią bym z Tobą dalej podyskutował, ale raczej na innym blogu czy forum, gdzie nie są dopuszczane trolle takie jak np. blackley. Masz może jakąś propozycję odnośnie tej sprawy?
19 czerwca o godz. 8:27 3417
@jakowalski – 17 czerwca o godz. 17:36 3409
Tymczasem kapitaliści zatrudniają pracowników najemnych także na stanowiska NIE TWORZĄCE nowej wartości. Tym samym cały dowód szanownego Pana jest całkowicie bezwartościowy.
Nową wartość tworzy energia którą można używać do przekształcania materii. Pracownik najemny jest źródłem takiej energii, tak samo jak maszyny czy ziemia wykorzystujące energię przyrody.
Wg Karola Marksa masa zysku miałaby zależeć jedynie od stopy wyzysku, bo pozostały kapitał tylko „przekazuje” swoją wartość produktowi. Także jeżeli szanowny Pan twierdzi że maszyny powodują wzrost masy zysku to tym samym zaprzecza Pan tej zależności.
Usługi lekarskie funkcjonowały wcześniej niż pojawiły się kapitalistyczne stosunki pracy. Funkcjonowały zatem wtedy, gdy wg Karola Marksa miała miejsce wymiana równowartościowa. Z tej właśnie równowartościowej wymiany Karol Marks wyodrębnił jeden czynnik będący źródłem wartości, czyli pracę. Twierdząc że taka wymiana nie dotyczyła równych wartości przeczy się tym samym całej konstrukcji wartości opartej o pracę.
Przytaczając przykład z wróbelkiem i gołąbkiem dalej zaprzecza szanowny Pan tezie Karola Marksa o tworzeniu wartości. Potwierdza bowiem szanowny Pan że transport gotowego produktu dodaje mu wartości – analogicznie jak złapanie „gołębia na dachu”.
W zachodniej europie nawet wprowadzenie niedoskonałej wersji kapitalizmu rynkowego spowodowało, że ziemia utraciła swoją wartość. Bo kapitalizm motywuje do tworzenia nowych wartości, a tym samym do pomniejszania znaczenia wartości istniejącej. Tym samym bez potrzeby odbierania własności pozycja społeczna właścicieli ziemi została obniżona.
Bardzo mnie cieszy taka ewolucja poglądów szanownego Pana, polegająca z wycofania się z podziału na dobra kapitałowe i konsumpcyjne na rzecz racjonowania dóbr konsumpcyjnych. Racjonowaniu opartym o „widzimisię” szanownego pana. Analogicznie do wielu mieszkań zostałby rozwiązany problem „potrzebnej każdemu” wielkości mieszkania w metrach kwadratowych.
19 czerwca o godz. 23:33 3426
Programista
Powtarzam z sąsiedniego wątku – chyba nie oczekujesz, że ja będę z Tobą dyskutował na blogu, na którym toleruje się naruszanie prawa i jedyną metodą argumentacji, tolerowaną przez Gospodarza tegoż blogu, jest zniesławianie adwersarzy, a szczególnie mnie. Nie mam więc czasu na dyskutowanie z Tobą jako że szykuję proces karny przeciwko redakcji Polityki w ogólności i red. Wosiowi w szczególności, za to, że są oni współwinni za zniesławianie mnie na tym blogu.
20 czerwca o godz. 11:41 3428
Programista
1. Kapitaliści zatrudniają sprzątaczki, mimo że nie przynoszą one zysku, ale bez nich niemożliwe byłoby funkcjonowanie przedsiębiorstwa.
2. Energia sama z siebie nic nie tworzy. Potrzebna jest ludzka praca, by wykorzystać ową energię. Energię mamy przecież za darmo – słoneczną, wodną czy wiatrową, ale bez ludzkiej pracy, czyli bez wyprodukowania paneli słonecznych czy też turbin wodnych albo wiatrowych, ona jest bezużyteczna, a często wręcz szkodliwa (powodzie i huragany).
3. Maszyna jest kapitałem, a kapitał jest „skrystalizowanym” zyskiem, zaś zysk pochodzi tylko i wyłącznie z ludzkiej pracy.
4. Wymiana ekwiwalentna była tylko we wspólnocie pierwotnej, ale wtedy trudno było mówić o gospodarce w obecnym jej zrozumieniu. Oczywiste też jest, że lekarze są potrzebni, mimo że na ogół nie tworzą oni nowych wartości, a tylko starają się (lepiej bądź gorzej) utrzymać organizm ludzki w stanie zdolnym do funkcjonowania. Pełnią oni więc tę samą role, co pracownicy utrzymania ruchu w fabrykach, którzy też nie są sensu stricte pracownikami produkcyjnymi, ale bez których produkcja nie byłaby możliwa.
5. Oczywiście, że transport zwiększa wartość towaru, jako że usługa transportowa jest usługą produkcyjną, wymagającą wkładu ludzkiej pracy.
6. Ziemia nie straciła w kapitalizmie wartości, tylko nieco zmalała dawniej na tzw. Zachodzie jej cena. Ale w dłuższym okresie czasu cena ziemi rośnie, jako że jej nie przybywa. Cena ziemi zacznie spadać dopiero razem ze spadkiem zaludnienia Ziemi. Gdy nie będzie już na naszej planecie ludzi, to cena ziemi spadnie do zera.
7. Wcale nie wycofałem się z podziału na dobra kapitałowe i konsumpcyjne, a jestem za racjonowaniem deficytowych dóbr konsumpcyjnych, takich jak np. mieszkania, w sytuacji ich niedoboru, aby zapobiec spekulacji takim deficytowymi dobrami konsumpcyjni, ale tylko do czasu, aż znikną ich niedobory.
21 czerwca o godz. 8:07 3435
@jakowalski
Niczego od szanownego Pana nie oczekuję. Wypowiadam jedynie własną opinię dotyczącą sprzeczności które dostrzegam.
Taką właśnie sprzecznością jest wprowadzenie kategorii pracy „niezbędnej do powstania zysków ale zysku nie przynoszących”, jak wymienione przez szanownego Pana sprzątanie, powielające pogląd Karola Marksa.
By energia przekształciła materię musi być świadomie przez człowieka ukierunkowana na wykonywanie konkretnych zadań. Do takiego ukierunkowania energii służą narzędzia.
„Z powodu tego transportu rośnie oczywiście jego cena, (…), ale nie jest to w tym przypadku praca produkcyjna”
„Oczywiście, że transport zwiększa wartość towaru, jako że usługa transportowa jest usługą produkcyjną, wymagającą wkładu ludzkiej pracy.”
Wypadało by zachować konsekwencję i zdecydować się na jedną spójną wersję.
„Oczywiste też jest, że lekarze są potrzebni, mimo że na ogół nie tworzą oni nowych wartości, a tylko starają się (lepiej bądź gorzej) utrzymać organizm ludzki w stanie zdolnym do funkcjonowania. ”
Dokładnie taką samą rolę pełni żywność, a mimo to nikt nie zaprzecza że jej wytwarzanie oznacza tworzenie nowej wartości.
Cena ziemi zależy od przeciętnej stopy procentowej w danym kraju, co wykazał Karol Marks w „Kapitale” tom II.
Racjonowanie deficytowych dóbr konsumpcyjnych powoduje właśnie wzrost spekulacji tymi dobrami. Dzieje się tak dlatego, że ten kto dokonuje racjonowania nie jest w stanie stwierdzić kto czego potrzebuje i zwykle decyduje się na „dzielenie po równo”. Ludzie muszą więcej towarów wymieniać między sobą co zabiera im więcej czasu. Ponadto przyzwyczajają się do sytuacji gdy nie trzeba produkować bo dobra pochodzą z przydziału a nie z wytwarzania.
Nawet Karol Marks rozumiał, że socjalizm można wprowadzać dopiero wtedy gdy w kapitalizmie przestanie występować zysk, czyli gdy przestanie być tworzona wartość dodatkowa. Bo kapitalizm potrafi wytwarzać wartość dodatkową najszybciej jak to możliwe.
21 czerwca o godz. 20:26 3448
Programista
1. Proponuję tylko przenieść naszą dyskusję na forum (blog), gdzie przestrzega się netykiety, dobrych obyczajów i prawa.
2. Nie widzę sprzeczności w podziale pracy na bezpośrednio i pośrednio produkcyjną oraz „czysto” nieprodukcyjną.
3. A kto produkuje narzędzia, jeżeli nie człowiek i wytworzone przez niego maszyny?
4. Odróżnij transport niezbędny dla wyprodukowania danego dobra i dostarczenia go do konsumenta od transportu w celach wyłącznie spekulacyjnych, czyli w celu tylko i wyłącznie zwiększenia zysku, np. w celu od zalania jakiegoś rynku towarami po cenie poniżej kosztów produkcji, a by tym samym zniszczyć lokalną konkurencję, a z czym mieliśmy i dalej mamy do czynienia w przypadku naszego polskiego rynku.
5. Bez żywności nie da się przeżyć nawet kilku dni, ale pierwotni ludzie przeżywali długie lata i rozmnażali się bez lekarzy, tak samo jak bez lekarzy (weterynarzy) przeżywają i rozmnażają się zwierzęta, poza tymi hodowlanymi, trzymanymi jako zwierzęta domowe (po angielsku „pets”) i zwierzętami w ZOO czy w rezerwatach.
6. Cena ziemi zależy w krótkim okresie czasu od jej podaży i popytu na nią, a w dłuższym okresie czasu od tempa wzrostu ludności i postępów w agrotechnice. W dłuższym okresie czasu przeciętne zyski w każdym sektorze gospodarki powinny zbliżać się do przeciętnej stopy zysku, która z kolei definiuje przeciętną stopę procentową, ale pamiętajmy, że Karol Marks w swoim „Kapitale” opisał idealną („modelową”) gospodarkę wolnorynkową, a dziś mamy przecież zglobalizowany, monopolistyczny turbokapitalizm, na dodatek w stanie upadku. Zauważ też, że ja NIE jestem i nigdy NIE byłem tzw. ortodoksyjnym marksistą. W PRL-u uważano by mnie za „rewizjonistę”.
7. Racjonowanie deficytowych dóbr konsumpcyjnych powoduje na ogół wzrost spekulacji tymi dobrami tylko w słabym, upadającym państwie. Wiadomo też, że ludzie potrzebują dachu nad głową i że nie chodzi tu o to, aby państwo „rozdawało” darmowe mieszkania, ale aby prowadziło ono racjonalną gospodarkę mieszkaniową, unikającą zarówno bezdomności jak też i pustostanów oraz zapobiegającą paskarskim czynszom. W krótkim okresie czasu wymaga to racjonowania mieszkań, a w dłuższym budowy komunalnych mieszkań, wynajmowanych ludziom pracy po rozsądnych cenach. Wolny rynek dozwolony powinien być tylko na domy i mieszkania luksusowe. Poza tym, to kwaterunek istnieje np. w bardzo kapitalistycznym Singapurze i działa tam bardzo wydajnie.
8. Karol Marks rozumiał, że socjalizm można wprowadzać dopiero wtedy gdy w kapitalizmie wydajność pracy wrośnie tak, że nie będzie problemu z zaspokojeniem podstawowych potrzeb konsumentów. Zysk w kapitalizmie przestanie zaś występować dopiero wtedy, gdy cała produkcja zostanie zautomatyzowana, ale to jest na razie tylko „pieśń przyszłości”.
9. Zgoda, że kapitalizm potrafi wytwarzać wartość dodatkową najszybciej jak to możliwe w danych warunkach technologicznych, ale nie znaczy to przecież, że wytwarza ją etycznie i w zgodzie z naturą i że w sprawiedliwy sposób dzieli on wytwarzaną w tym systemie nadwyżkę. Niemieckie obozy zagłady były przecież efektywne z punktu widzenia prakseologii, ale niezgodne z etyką, poza rasistowską etyką niemiecką (nazistowską).
27 czerwca o godz. 9:49 3461
Uznanie że Karol Marks w „Kapitale” opisywał idealną, „modelową” gospodarkę wolnorynkową oznacza akceptację dla istnienia uproszczeń zawartych w takim przedstawieniu. Jednym z takich właśnie uproszczeń jest uproszczone pojmowanie konkurencji, jako mechanizmu nie wymagającego żadnej pracy. Podobnym uproszczeniem jest podział pracy na produkcyjne i nieprodukcyjne.
Z tych właśnie uproszczeń wynika wniosek o istnieniu czegoś takiego jak wyzysk. Jeżeli Karol Marks przedstawiał model idealny to nie może on stanowić podstawy do moralnego potępienia.