Reklama
Polityka_blog_top_bill_desktop
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot1
Polityka_blog_top_bill_mobile_Adslot2
Nowy Atlas Ekonomiczny - blog Rafała Wosia Nowy Atlas Ekonomiczny - blog Rafała Wosia Nowy Atlas Ekonomiczny - blog Rafała Wosia

8.12.2017
piątek

Wylądowałem w Ugandzie (2)

8 grudnia 2017, piątek,

„Wiem, że właśnie zakładam sobie na szyję stryczek. Wiem, że powiedzą, że dałem się kupić władzy. Ale nie dbam o to.

Nie dbam, bo oni mierzą wszystkich swoją miarą. Uważają, że wolny człowiek nie może mieć poglądów, a szczyt jego możliwości to przekupna służalczość wobec silnych. Jeśli nie potrafią inaczej, to trudno. Ich sprawa”.

Wbrew pozorom nie jest to wyznanie żadnego z naszych zacnych symetrystów. To znów Uganda. A słowa pochodzą z najnowszego felietonu Andrew Mwendy. Mwenda jest jednym z najważniejszych ugandyjskich publicystów. Liberał, fan Hayeka i Poppera. Niesamowicie pewny siebie. Dekadę temu założył tygodnik „The Independent”. Motto (nieco pretensjonalne) gazety. Ty dostajesz prawdę, my płacimy cenę.

Mwenda uchodzi za zdeklarowanego krytyka prezydenta Ugandy Yoveriego Museweniego. Kiedyś powiedział nawet, że jak prezydent mu podskoczy, to jego dni są policzone. Odważna bufonada wobec polityka, który mocną ręką trzyma władzę w kraju od 1986 roku.

Na tarasie w ActionAid, organizacji, która trochę zbyt mocno naciskała rząd w sprawie podatkowej przejrzystości i doczekała się wizyty policji.

Czy Museweni jest dyktatorem? W porównaniu ze swoimi poprzednikami Miltonem Obote czy niesławnym Idim Aminem (to jego rządy pozwoliły ukuć greps „bananowa republika”) – chyba nie. Museveni nie każe topić wrogów w jeziorze Wiktorii i nie „robi im” wypadków samochodowych.

Ale z drugiej strony władzą podzielić się nie zamierza. A jak ktoś mu podskoczy (jak ostatnio organizacja ActionAid, domagająca się od władz podatkowej przejrzystości), to pojawia się u nich policja, pieczętuje komputery i bada przepływy finansowe. Aż się niepokornym odechce. Więc czystym jak łza demokratą też nie jest.

Jednocześnie od ponad dekady w Ugandzie działa opozycja. I to nie w katakumbach. Legalnie i w parlamencie. Rekrutuje się głównie z dawnych antyaminowskich towarzyszy broni Museweniego, którzy się z nim z różnych przyczyn rozstali. Czy opozycja jest fajna? Pytam o to moich rozmówców jednego po drugim. I o ile większość zgadza się co do krytycznej oceny rządu (że 30 lat u koryta ich skorumpowało, że się odkleili), to jednak opozycja ich nie rozpala. – Ich jedynym hasłem jest od lat odsunięcie Museveniego. To zastępuje im wszystko. Teraz nasza kolej, posuńcie się – mówi mi Susan Nanduddu, szefowa think tanku African Centre For Trade and Development.

Przywódcy Ugandy. Na górze po lewej: Idi Amin. Na dole po prawej: Joveri Museweni

W ten sposób wracamy do dziennikarza Andrew Mwendy. Tego, który wyrobił sobie markę, krytykując prezydenta Museweniego. Nazywając go wieśniakiem i tchórzem. Teraz ten sam Mwenda pisze, że partia władzy przynajmniej ma jakieś cele i jakieś osiągnięcia. Plus całkiem niezłe poparcie społeczne. To się może nie podobać. Ale przynajmniej budzi szacunek. Tymczasem opozycyjna FDC (Forum For Democratic Change) nie ma nawet ideałów. Chcieliby jedynie odbić władzę z rąk Museweniego. I zastąpić jego machinę polityczną swoją własną machiną. Tak uważa Mwenda.

Mwenda się sprzedał – słyszę od zaprzyjaźnionego ugandyjskiego ekonomisty. – Sprzedał się i jest koncesjonowaną opozycją. Dzięki takim jak on Museweni porządzi pewnie do końca swoich dni (a ma lat 76). Widać trochę, że przemawia przez niego frustracja. I na niedemokratyczny rząd, i na opozycję, której cały przekaz sprowadza się do: teraz, k…, my.

I znowu nie wiem, czy mówimy jeszcze tylko o Ugandzie. Czy również o kraju nad Wisłą, którego stolica jest tylko nieco bardziej ludna od 1,8-milionowej­ Kampali.

Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_mobile
Reklama
Polityka_blog_bottom_rec_desktop

Komentarze: 29

Dodaj komentarz »
  1. Szanowny Panie Redaktorze,

    Czy aby POLITYKA nie wysłała Pana do Ugandy aby nie zamącał swymi nieprawomyślnymi tekstami jej „zacnych” łamów?
    Również, jak widać choćby z pewnych komentarzy na tym blogu, wielu słabo wykształconych, mało oczytanych i z trudem myślących – a tacy teraz głównie czytają POLITYKĘ – nie miało by nic przeciwko temu aby Pan został w Afryce na stałe…

  2. Hayek dostrzegł znaczącą rolę instytucji dla rozwoju gospodarczego.
    Także pan Mwenda pokazuje swoją intelektualną uczciwość, opowiadając się za umacnianiem społecznej jedności, za umacnianiem kapitału społecznego.
    By „dojrzeć” do akceptacji wolnorynkowych reguł i wynikającej z nich niepewności i zmienności konieczny jest kapitał zaufania ludzi do siebie. Stabilność rządów,prawa i reguł sprzyja budowaniu tego zaufania.

  3. Nie znam się na Ugandyjskiej polityce, ale jeśli red. Woś nie widzi różnicy między rządem demokratycznym i autorytarnym, to sam zapłaci za to cenę w postaci odsetek od długów, podobnie jak zapłacili wielbiciele wczesnego Gierka. Chyba że wyjedzie za granicę (nie widzę w tym nic złego nawiasem mówiąc) niekoniecznie do Ugandy, jak wielu ludzi w czasach po Gierku. Na razie zdaniem Wosia ‚dług się nie liczy’ i bardzo dobrze, jego wybór, każdy kieruje się swoją wiedzą i własnym rozumem. Zmiana ‚machiny politycznej’ to już jest ideał, być może niezbyt górnolotny, ale zawsze, więc z ‚brakiem ideałów’ ja bym nie szarżował. Pozdrawiam KM.

  4. Reklama
    Polityka_blog_komentarze_rec_mobile
    Polityka_blog_komentarze_rec_desktop
  5. Wszystkim, którzy zainteresowani są poważnym dziennikarstwem i publicystyką na poziomie, a którzy od dawna tego nie mogą znaleźć w naszej – nawet tej tzw. opiniotwórczej – prasie, polecam artykuł Roberta Kuttnera w ostatnim wydaniu doskonałego dwutygodnika amerykańskiego THE NEW YORK REVIEW OF BOOKS. Artykuł jest zatytułowany „The Man from Red Vienna” i jest generalnie recenzją książki „Karl Polanyi: A Life on the Left” napisanej przez Garetha Dalea.
    A lektura książki „Wielka transformacja” samego Polanyia – wydanej i w Polsce kilka lat temu (PWN) – to rzecz absolutnie obowiązkowa.
    Jakże jest ona aktualna w dobrych kilkadziesiąt lat po jej pierwotnym wydaniu…

  6. Jak już pan jest w tej Ugandzie, to niech nam pan opowie, czy tubylcy dalej skaczą po drzewach, czy chodzą po ziemi na dwóch nogach, jak my tu w Europie. No i czy wodę gotują na ogniskach rozpalonych krzesiwem, czy też w czajnikach i garnkach na gazie lub prądzie, tak jak my we wschodniej Europie.

    Że mają gazety i „niepokornych” publicystów, partie polityczne i wybory jak w Wschodniej Europie, to już wiemy.

  7. Czy to prawda, że Ugandyjczycy się nie myją ze strachu, że się wybielą?

  8. Większość krajów afrykańskich jest niesamodzielna politycznie, podporządkowana gospodarczo, rzadzą nimi skorumpowane elity wyprowadzające kapitały do banków zachodu.

    Do tego, przyrost naturalny znacznie wyprzedza ilość miejsc pracy powstających w przemyśle.

    Ktokolwiek by rządził, jest w sytuacji beznadziejnej…..

    Jedyną szansą pozostaje więc dyktatura jakiegoś oświeconego władcy, polityka, czy pułkownika.
    I sensowny plan rozwoju, z ochroną własnego rynku wewnętrznego przed obcą penetracją.
    Państwa zachodnie nigdy się na coś takiego nie zgodzą.
    Państwa afrykańskie mają być rynkiem zbytu, dostarczycielem surowców i siły roboczej, nie konkurencją.

    Inną opcją są Chiny.
    Tyle że niekoniecznie byłoby to zgodne również z ich interesami.
    Nie widzę specjalnych szans na rozwiązanie problemu, poza może depopulacją kontynentu……niestety.

  9. Jest jeszcze problem zmian klimatycznych.
    Brak wody, erozja gleby, wzrost temperatury, pustynnienie, juz dotyka jakieś 0,5 miliarda mieszkańców Afryki.
    Będziemy witać tłumy…..
    Chlebem i solą?
    Hmm…..

  10. Wracając jeszcze do pitolenia o 20$ pensji…..

    Kurs oficjalny wahał się pomiędzy 5-6 zł za $.
    Czyli, dawało to pensję rzędu 400$.
    Dokładnie taką samą, jak obecnie dla większości Polaków.
    Minęło lat 40 i nic się nie zmieniło w zarobkach.
    Jedyna zmiana to koszty utrzymania- wzrosły.

    Jakie sa zarobki w Ugandzie- z ciekawości spytam?
    Oczywiście nie te średnie, ale mediana.
    Bo może się okazać, że specjalnie nie odstajemy…..

  11. BOGUSLAVIANUM: Nowy prezydent Angoli dość nieoczekiwanie pozbawia łupów klan swego poprzednika, który go namaścił. Czy w „afrykańskim socjalizmie” wieje nowy wiatr?
    http://jeznach.neon24.pl/post/141343,druga-rewolucja-w-angoli
    =========

    Po sąsiedzku prawie…..

    Więzi rodowe, plemienne, trudno zastąpić innymi, w tamtym regionie świata.
    Granice sztuczne, plemiona różne, władza demokratyczna w takim środowisku się nie sprawdza.

  12. @wiesiek59
    Widzę, że z umiłowaniem komuny pozostało ci również umiłowanie do łgania w żywe oczy a la Trybuna Ludu. A kurs oficjalny miał tyle wspólnego z wartością dolara co oficjalny ranking Polski jako 10 potęgi gospodarczej w świecie.

  13. @wiesiek59
    8 grudnia o godz. 16:51 3805

    „Wracając jeszcze do pitolenia o 20$ pensji…..”

    A wracając jeszcze do pitolenia pewnego ćwierćinteligenta o pustyni intelektualnej…

    Tak, po filmach Wajdy, Munka, Hasa, Kawalerowicza, Skolimowskiego, Morgensterna, Konwickiego; po teatrze Kantora, Szajny, Swinarskiego, Jarockiego, Dejmka, Grzegorzewskiego; po literaturze Różewicza, Szymborskiej, Białoszewskiego, Grochowiaka; po aktorstwie Łomnickiego, Holoubka, Zapasiewicza; po telewizji z wybitnym Teatrem Telewizji i niezapomnianym Kabaretem Starszych Panów; po tygodnikach KULTURA, LITERATURA, ŻYCIE LITERACKIE, FILM oraz doskonałych (wówczas) POLITYCE, FORUM, TYGODNIKU POWSZECHNYM; po wybitnym wtedy repertuarze filmowym w kinach i Dyskusyjnych Klubach Filmowych, mamy w kraju Balcerowicza i jego nawiedzonych hunwejbinów prawdziwy rozkwit kulturalny i intelektualny…
    A bardzo wysokie pozycje – w dalekich setkach – w światowych rankingach naszych najlepszych wyższych uczelni gwarantują, że będzie tylko lepiej…

  14. snakeinweb
    8 grudnia o godz. 17:32 3807

    Sam pod Pewexem wymieniałem, pamiętam ceny.
    Flaszka Żytniej za 65 centów, była tańsza niż w sklepie za złotówki.
    Twoje opowieści nie pokrywają się z moimi obserwacjami.

    Żylismy w kraju za złote, nie dolary.
    Siła nabywcza złotego była znacznie wyższa niż czarnorynkowy przelicznik.
    Spokojnie pozwalały zarobki funkcjonować 20 milionom PRACUJĄCYCH.
    Z tej armii zostało obecnie jakieś 12 milionów.
    Reszta znikła ze statystyk.
    Te osiem milionów konsumentów, płatników podatków, ZUS, to wyrwa nie do załatania.

  15. @wiesiek59
    Wrzuć sobie w googla „średnia pensja historia” a potem „kurs dolara 1989” (albo PRL) a potem wciskaj ludziom ciemnotę.

    Te 20$ to ja akurat przejąłem od jednego z waszych z poprzedniego wątku. Moja zawodna pamięć z tamtych czasów wskazuje na nieco więcej, ale doprawdy nie dużo więcej (40-50$).

    A te bony po oficjalnym kursie to rozdawali chyba tylko w SB i w Komitatach Rejonowych PZPR, żeby Polacy lepszego sortu mogli sobie rekompensować zasługi w Pewexie.

  16. @grzerysz

    Nie zmieniaj tematu komuszko-kłamczuszku.

  17. snakeinweb
    8 grudnia o godz. 19:13 3810

    Nie jest moją winą, że pamięć cię zawodzi.

    Kurs czarnorynkowy i oficjalny, to średnio 20:1.
    Bony kupowałem od 1974 roku, zarabiając jakieś 1400 zł.
    Nie wiem, jaki jesteś rocznik, ale nie zgadzają się fakty.

    Jest jeszcze kwestia dostępu do walut wymienialnych.
    Największe miała opozycja i księża….
    Ale, zdaje się ty nic o tym nie wiesz….
    Pozostali beneficjenci- pracownicy na kontraktach w Libii, Iraku, marynarze, otrzymywali dodatki dewizowe po kursie oficjalnym, nie czarnorynkowym.
    To samo, z zagranicznymi rentami i emeryturami- Gierek na przykład.

    Podejrzewam, że jesteś na tyle młody, że nie uczestniczyłeś świadomie w tamtym systemie. A wiedze czerpiesz jedynie z mediów.

  18. @wiesiek59
    Wiem, bo marynarzy miałem w rodzinie. Ale prawdziwą kasę robili na handlu i na prawdziwych dolarach (tych czarnorynkowych).

    A opozycja i księża jak otrzymywali dolary to też te prawdziwe, czyli czarnorynkowe, niech ci będzie że od CIA a nie te bony dolarowe od SB.

  19. Poza tym nie powołuj się na moją zawodną pamięć. Moja zawodna jest lepsza niż twoja komuną skrzywiona. A internet wszystko pamięta, nawet z czasów, w których i internecie nie miał nikt wyobrażenia. Więc sobie pogooglaj zanim będziesz wciskał ciemnotę w młodsze pokolenia.

  20. @Wiesiek59
    Snakeinweb to nowe wcielenie niejakiego „blackleya” co wszystkie rozumy dokładnie pozjadał i ustawiał wszystkich tu, aż go Gospodarz wy…ł na zbity pysk. Nie pamiętasz jak zachęcał nas do trzepania kasy w imię wychwalanego przez niego kapitalizmu? Firmę budowlano-remontową prowadził rzekomo w W-wie ,to „komuszko-kłamczuszku” ,mnie przekonuje bo tamten też coś takiego wypisywał. Jego wszystkie posty zostały skasowane.

  21. Panowie – dajmy sobie spokój z Wężem.
    On jest jak Jarkacz – nikt go nie przekona, że czarne jest czarne a białe – białe !
    On sam wszystko wie najlepiej.
    My nawet nie znamy swej daty urodzenia ni prawdziwych rodziców, bo SB to sfałszowała, za to Wąż doskonale wie, który, kiedy się urodził i kim są jego rodzice.

  22. snakeinweb
    8 grudnia o godz. 20:12 3813

    Mylisz szarą strefę, przemyt, z gospodarką.
    Ta miała całkiem inne zadania.
    Zapewnienie WSZYSTKIM ludziom jakiegoś standardu życia- na miarę możliwości gospodarczych kraju.
    Co się zresztą nad podziw udało.

    Jak jest obecnie?
    W jakim stanie jest populacja kraju?
    Cofnij się może do 21 postulatów?

  23. snakeinweb,
    Dolar amerykański był dolarem, który w obrocie oficjalnym (niedostępnym dla zwyczajnego obywatela) był wart kilka złotych, o czym mogli się przekonać wszyscy obcokrajowcy zobowiązani do obowiązkowej wymiany określonej kwoty dziennie na złote. Czarnorynkowy kurs oddawał mniej więcej jego realną wartość, dla wszystkich mieszkańców zainteresowanych posiadaniem określonej kwoty waluty (i nie był ustalany przez władzę, a realny rynek umykający w większym bądź mniejszym stopniu wpływom czynników oficjalnych). W oficjalnym obrocie funkcjonował także tzw. bon dolarowy, wydawany Polakom otrzymującym oficjalnie środki walutowe z zagranicy. Miał on tylko jedną wadę – mógł być realizowany wyłącznie w sklepach Pewexu bądź Baltony, jako pełnoprawny ekwiwalent dolara. Stąd cinkciarze handlowali oboma tymi walorami – walutą obcą i bonami po kursie czarnorynkowym.

  24. @wiesiek59

    To doprawdy zabawne trafić na kółko weteranów przodowników socjalistycznej pracy i kombatantów PRL pod przewodnictwem pana Wosia. Na całe szczęście z komunizmem sprawiedliwie rozprawiła się już historia. Więc niedobitkami i kombatantami nie warto się już przejmować.

    Cieszmy się, że mamy ten zbrodniczy i załgany do szpiku kości totalitaryzm już za sobą.

  25. Pamiętam niektóre ceny.
    – mydełko Fa- 015$
    -dżinsy 13-20$
    -Old Smuggler, 1,4,$
    -3 kg kawy, 3,5$
    Lata 1974- 1988

    Obecnie, te ceny uległyby zwielokrotnieniu, w miarę deprecjacji siły nabywczej dolara.
    Ten z lat 70′ wart jest obecnie 3 centy.
    Przecena złotego była bardziej drastyczna- 10 000 razy.
    Ale, to zawdzięczamy strajkom i „wałęsówkom”.

  26. Mam nadzieję, że p.Woś przeniesie się na wschód Aryki- to jego ulubiony kierunek. Kupi tratwę w Mozambiku, popłynie na Madagaskar. Tam z niej postawi dom. Zajmie się łowieniem ryb, dłubaniem motyką w ziemi lub innym pożytecznym zajęciem. Swoje wspaniałe analizy życia tubylców proszę przesyłać morzem-w butelce.
    Nie ma butelek?
    To my odetchniemy od tej trucizny komunistycznej.

    wiesiek59
    8 grudnia o godz. 20:01 3812

    Przyganiał kocioł garnkowi…
    Kupiłeś bon o „wartości dolara” i wiesz wszystko?
    Pracownicy na kontraktach, marynarze otrzymywali dodatek w tych bonach księżycowych. Inaczej by tam nie pracowali. Marynarze zależnie od strefy(!) otrzymywali dolara i parę centów dziennie w bonach, a nie w przeliczeniu oficjalnym. Prawdą jest może z tego tylko to, że może kupiłeś dolary u cinkciarza w bramie.
    Żytnia kosztowała 61 centów jak umiałeś kupić. Dlatego ajenci sklepów spożywczych kupowali tam wódę samochodami ciężarowymi, a Państwo Ludowe się cieszyło,że ściąga nadwyżkę pieniądza walcząc z „nawisem inflacyjnym”.
    Jak mówił p.Kisielewski-stale walczyło z problemami, które tworzyło.

    ..”Żylismy w kraju za złote, nie dolary.
    Siła nabywcza złotego była znacznie wyższa niż czarnorynkowy przelicznik.
    Spokojnie pozwalały zarobki funkcjonować 20 milionom PRACUJĄCYCH.
    Z tej armii zostało obecnie jakieś 12 milionów.
    Reszta znikła ze statystyk.
    Te osiem milionów konsumentów, płatników podatków, ZUS, to wyrwa nie do załatania.”

    Tego nie skomentuję . Przez szacunek do siebie.
    Było pięknie, tylko zdechło. Wiadomo powszechnie, że przez niecne działania Trumana, Adenauera…
    Gdyby ten Lenin nie umarł..

    Wiesiu. Ty leć na ten Madagaskar. Gwarantuję Ci, że p.Woś nie potrafi ryby złapać, glisdy z ziemi wykopać. Zemrze Ci z głodu. Naucz go życia.
    Tam jest pięknie. Piasek , woda, słońce. Tam jest raj.
    Tylko hutę szkła obaj zbudujecie i będziecie posyłać nam butelkami pogłębione analizy gospodarcze czarnego luda,
    Tylko żeby wam nie zabrakło piasku, przed czym ostrzegał L.Wałęsa !

  27. snakeinweb
    8 grudnia o godz. 20:51 3819

    Młody jesteś, i podatny na indoktrynację…….

    Problem nie w tym, co jest dobre dla jednostki, tylko to co dobre dla społeczeństwa i jego przetrwania.
    11 000 lekarzy wybrało wyjazd, dla własnej kariery i pozycji- na przykład.
    Przełoży sie to odpowiednio na kondycję społeczną.

  28. @zak1953

    Dla odmiany podajesz teraz parę rzeczowych faktów, które odpowiadają mojej pamięci. Zapomniałem trochę o tej przymusowej wymianie po oficjalnym kursie dla przebywających w Polsce obcokrajowców. Ale mi to przypomniałeś i faktycznie coś takiego było. Wszystkie demoludy były zachłanne na wszelkie źródła dewiz, a to był jeden z wielu sposobów uzyskiwania dewiz. Te kontrakty w Iraku i kontrakty marynarskie to był też taki sposób. Państwo kasowało prawdziwe dolary a Polakom dawało te wirtualne dolary ze stukrotną niemal przebitką. To jeden z tysięcy przykładów nędzy i bankructwa komunizmu.

    Kontrakty marynarskie były oczywiście korzystne „w porównaniu” ale prawdziwą kasę marynarze zarabiali na przemycie towarów i prawdziwych dolarów. Taki był wtedy system.

  29. NikodemD
    8 grudnia o godz. 20:59 3821

    Chłopie złoty…

    Jesteś kolejną ofiarą propagandy i lasowania mózgów przez neoliberalnych szamanów? Opiaty działają? Czy inne kadzidła?

    Kraje azjatyckie osiągnęły sukces w sposób bezwzględny, przedkładając sukces zbiorowości ponad jednostkowe powodzenie, budując podstawy przemysłowe.
    Nam te podstawy w 1989 roku rozwalono.
    A byliśmy na kursie i ścieżce…..

    Taka jest moja opinia.

  30. Jestem ciekaw, jak jeszcze długo mój wpis będzie w oczekiwaniu na moderację?