Wielu z Was się irytuje, że przesadzam. Że Polska to nie jest żadna Uganda Europy. Macie rację! Pod wieloma względami możemy się od nich uczyć. Na przykład solidarności i ekonomicznego realizmu.
Uganda nie miała tyle szczęścia co Polska. U nas najpierw zaborcy, potem sanacja, a jeszcze potem komuna podjęły wielki wysiłek industrializacji kraju. Na równiku poszło w inną stronę. Brytyjczycy tego nie zrobili, widząc w kolonii jedynie rezerwuar tanich surowców. Po uzyskaniu niepodległości lokalne elity (Obote, Amin) zbytnio były zaś zajęte walką o władzę. A potem? Industrializacja w warunkach neoliberalnej presji rynków na szybki zysk? Wolne żarty.
W efekcie rolnictwo pozostało głównym silnikiem (70 proc.) gospodarki Ugandy. To karty, którymi muszą dziś grać tamtejsi mieszkańcy. Zwłaszcza biedni. I grają. Bo co mają robić?
Jak im idzie? Wyobraźcie sobie sytuację, w której los 30 mln Polaków zależy od rolnictwa. Dramat? A tak właśnie mają w Ugandzie. Owszem, mogą wyjechać do miasta. Głównie Kampali. I wyjeżdżają. Najzdolniejszym może się udać. Może. Rząd zapewnia bowiem garstce darmowe studia. Choćby na szanowanym w regionie Uniwersytecie Makerere. Oni może znajdą lepszą robotę i dołączą do klasy średniej.
Ale co z przygniatającą resztą? Ich czeka w najlepszym wypadku praca sprzedawcy rolexów (nie zegarków, lecz lokalnego rodzaju naleśnika z jajkiem i pomidorem). Albo kierowcy boda-boda (motocykl służący jako quasi-taksówka potrzebna do przebijania się przez totalnie zakorkowane centrum). Ale to biedowanie i życie z dnia na dzień. W dżungli. Nic więcej.

Menedżer kooperatywy, Kenijczyk Mzuzi
Rolnictwo pozostaje więc dla milionów Ugandyjczków jedynym realistycznym źródłem utrzymania. Ale jak gospodarzyć na rynku, na którym panuje ogromna asymetria informacji? Gdzie nie ma państwowego systemu skupu i trzeba polegać na prywatnych pośrednikach? Gdzie coraz częściej dystrybutorom nasion udaje się uzyskać ochronę patentową i zmuszać co roku do kupna na nowo tego samego towaru? Gdzie zagraniczny kapitał (nierzadko przy wsparciu rządu) wykupuje ziemię w celach spekulacyjnych za bardzo niskie stawki, by ją ogrodzić i zaprzestać produkcji? Nie ma lekko, prawda?

Yussuf, chairman wspólnoty wolnych rolników
Tacy ludzie jak Yussuf i Mzuzi znaleźli sposób. A może to sposób znalazł ich. Albo inaczej się zwyczajnie nie dało. Pierwszy nazywa siebie „chairmanem”, a drugi „menedżerem”. Obaj liderują kolektywowi wolnych rolników. Uprawiają wspólnie banany, ziemniaki i mniejsze warzywa. Wystarcza na wyżywienie wspólnoty liczącej 200 osób. Nadwyżki pozwoliły na zamontowanie na domach paneli słonecznych. Po co? Bo w przeciwieństwie do Polski nigdy nie było tu PRL i rynek ich nigdy nie zelektryfikował. Plus koszty szkolnictwa i leczenia. I znów teoretycznie powinien te usługi dostarczyć rząd. Ale w praktyce nie dostarcza.
Możecie się śmiać z Yussufa i Mzuziego. Możecie ich wysyłać do Korei Północnej. Łatwo Wam się mądrzyć. Ale nie róbcie tego. Doceńcie ludzi, którzy zdołali przetrwać w bardzo trudnych warunkach, mimo wszystkich przeciwności. Mimo braku pomocy ze strony polityków. W warunkach społecznej anomii. Bez przemocy. Na swoich warunkach. Dzięki wspólnocie i solidarności. U nas byłoby to niemożliwe. Bo u nas zrobienie czegoś dla wspólnego dobra z każdym rokiem wydaje się coraz bardziej marzeniem naiwniaka.
Czy model kooperatywy realizowany na głębokiej prowincji 45 km na wschód od Kampali ma przyszłość? Czy jest możliwy do powielenia w większej skali? Szczerze? Nie wiem i… nie dbam o to. Dla tych 200 osób działa. Na ich korzyść. W przeciwieństwie do neoliberalnego przypływu i bycia afrykańską zieloną wyspą (5-7 proc. średniorocznego wzrostu w czasie ostatniej dekady).
9 grudnia o godz. 15:12 3830
Znowu dość infantylny wpis.
Zapytam, kto ma zamiar się śmiać z Yussufa i Mzuziego? Przecież to godny największego szacunku i naśladowania przykład spółdzielców. Ruch spółdzielczy odgrywał w historii Polski ogromną rolę i nawet dzisiaj jakąś odgrywa. To świetnie, że takie samodzielne i podmiotowe formy organizacji działają w Afryce.
A że chłopi ugandyjscy nie przeżyli PRL-u, to należy im tylko pogratulować szczęścia. Bo dzisiaj byłoby ich tylko 5%. 65% pozostałych zdechłoby z głodu. Chociaż akurat PRL nie jest tu najszczęśliwszym przykładem, bo to była chyba jedyna komuna w Europie, która nie zdecydowała się na wojnę z chłopstwem i chłopstwo przetrwało komunę nieźle przy okazji zachowując bardzo archaiczną strukturę. Na szczęście, głównie dzięki UE może teraz płynnie i ewolucyjnie przechodzić zmiany strukturalne.
A co do faktów obiektywnych, ekonomicznych. Kraj i społeczeństwo oparte w 70% na produkcji rolniczej jest skazany na piszczącą biedę i trwałe zacofanie. Kraj, który produkuje tylko żywność dla siebie może przeżyć na minimalnym poziomie, ale nie może się wzbogacić i rozwijać cywilizacyjnie. Rozwój wiedzy i techniki jest dzisiaj taki, że tak jak na Zachodzie potrzeby żywieniowe może zaspokoić udział pracy 1-2% ludności. Pewne specyficzne warunki lokalne mogą zmieniać ten udział, ale raczej nieznacznie.
Oznacza to, że Uganda, jeśli chce się rozwijać musi długo planowo przejść drogę od państwa gospodarki rolnej do gospodarki przemysłowej lub przemysłowo-usługowej. Rozwój taki będzie wymagał ogromnych migracji międzybranżowych, edukacji i polityki rozwojowej. I życzmy Ugandzie, by ten proces z możliwie małymi wstrząsami społecznymi się udał.
9 grudnia o godz. 15:13 3831
Kurcze, i pomyśleć, że w kwestii Ugandy pozostałem na etapie Szklarskiego i jego „Tomka na czarnym lądzie”. A pan Woś teraz rozbija się po Afryce jak członek i aktywista Ligii Kolonialnej i Morskiej, która już w czasach II RP nawoływała do zdobycia kolonii. Tyle, że jedyną polską Katangą została część Górnego Śląska pozyskana w 1922 roku.
9 grudnia o godz. 18:12 3832
Spółdzielczość jest jakimś wyjściem, do momentu gdy nie wkroczą zachodnie agrokombinaty, wypychajac z rynku drobnych producentów.
Albo, granice celne nie zostaną zniesione i nie wkroczy zachodnia- dotowana- żywność, i uprawa ziemi straci swoje ekonomiczne uzasadnienie.
Kraje rolnicze przetrwały tysiące lat.
Między innymi dlatego, że nie istniała prywatna własność ziemi.
W momencie gdy ta koncepcja wkroczy do krajów afrykańskich szerzej, zajęte zostaną tereny plemienne, wiekszość ludności straci podstawy bytu.
Gdzie będą mogli pójść by przeżyć?
Do slumsów dużych miast?
9 grudnia o godz. 18:24 3833
Wysycha jezioro Wiktoria, Tanganika, Kiwu, Malawi, Nil…
Łowiectwo, rolnictwo, wypas, powoli się kończy.
Przy postępie medycyny, pomocy humanitarnej, niewielkiej wiedzy, może być problem z bombą demograficzną…..
9 grudnia o godz. 20:54 3835
Ponieważ na poprzednim wątku nie doczekałem się moderacji swego wpisu umieszczam go tu , jest aktualny.
@Wiesiek59
Snakeinweb to nowe wcielenie niejakiego „blackleya” co wszystkie rozumy dokładnie pozjadał i ustawiał wszystkich tu, aż go Gospodarz wy…ł na zbity pysk. Nie pamiętasz jak zachęcał nas do trzepania kasy w imię wychwalanego przez niego kapitalizmu? Firmę budowlano-remontową prowadził rzekomo w W-wie ,to „komuszko-kłamczuszku” ,mnie przekonuje bo tamten też coś takiego wypisywał. Jego wszystkie posty zostały skasowane.
9 grudnia o godz. 20:55 3836
I znowu jak zmora wróciła moderacja , co to cenzura wraca?
9 grudnia o godz. 21:21 3837
@snakeinweb – lepiej milczeć niż się ośmieszać.
9 grudnia o godz. 21:28 3838
panie Wosiu Rafale ,
fajnie, ze pan napisał o rolnictwie. Dlaczego fajnie? Ano dlatego, że akurat na rolnictwie znam się bardzo dobrze.Z przyczyn takich, ze urodziłem się w gospodarstwie, pracowałem od dziecka,przezyłem wszystko co przezyli rolnicy w prl oraz 3RP .Oprócz przymusowego rozkułaczania i siłowego wcielania do tzw ”rolniczych spółdzielni produkcyjnych” – a miałem nieszczęście urodzić sie w rodzinie posiadacza dokładnie 15 ha co dla komunistycznych bandytów gomułkowsko-urzedniczych znaczyło tyle samo co przedwojenny tzw ”dziedzic” . Oczywiście zadnych ”dziedziców” w poblizu ani w oddali nie było wiec koministyczne pachoły znecali sie nad nami z braku prawdziwych , przedwojennych ziemian-bogaczy. Gospodarstwo wciąż posiadam, ziemię dzierżawię naprawdę duzemu rolnikowi – ostał się jeden na całą wieś.
Zajme się dwoma kwestiami które pan , panie Wosiu Rafale poruszył i z tego co i jak pan pisze widać dobitnie , ze nie ma pan o tym co pisze pojęcia oraz że pisze pan tak by panu pasowało do ideologii.
1. Kwestia – poruszana przez wszystkich lewaków obojętnie z prawej czy lewej strony – rzekomego zmuszania rolnikow do kupowania nasion , patentowania odmian itd. Otóż widać , że jest pan zwyczajnym nieukiem w sprawie hodowli roslin bo inaczej wiedział by pan , panie Wosiu Rafale , że wyhodowanie nowoczesnych odmian to poważna i kosztowna sprawa , że te nowe , wyhodowane wielkim kosztem i staraniem odmiany dają wielokrotnie wyższe plony, nie chorują , dają owoce/ziarno/warzywo czy co tam z tego nasiona wyrośnie towar lepszej jakości . Krótko mowiąc lepszy i to wielokrotnie efekt . Oczywiście nikt nie broni rolnikom siać /sadzić starych nieopatentowanych odmian. Ale wolą te nowe, wydajniejsze ale oczywiście bezpłatnie. No panie Wosiu Rafale , ktoś hodował te odmiany żeby zarobić a nie po to by jakis pan z Ugandy czy skądkolwiek miał darmowe lepsze plony. Tych nowych odmian nie stworzył Stwórca drugiego ani szóstego dnia tego słynnego tygodnia. Wyhodowali je ludzie , często pracując kilkadziesiąt lat, selekcjonując tysiące klonów . Klon w sensie nie drzewo tylko prawie-odmiana. Klony powstają w wyniku krzyzowania roznych rodziców – starych odmian , odmian pierwotnych , ras naturalnych , dzikich , innych klonów itd , itp . Tak się składa że zetknałem się z dziedziną hodowania odmian i wiem co piszę . Panu , panie Wosiu Rafale by się też przydało poczytać albo zapytać jakiegoś mądrego człowieka zanim pan zacznie wypisywać oszczerstwa, takiej hodowli nie prowadzi się w szufladzie ani w kieszeni. Potrzeba ziemi -gleby czyli pola, nawożenia , maszyn , pracy a nie ma gwarancji że wieloletnie badania-praca okażą się owocne. Może się okazać , że 15 lat pracy z jakąś odmianą poszło na marne bo jednak się nie nadaje albo któras jest lepsza albo choruje albo wymaga za dużej sumy temperatur aktywnych w roku albo jeszcze co innego . Mozna zainwestować sporo milionów i nic nie zyskać , szanowny panie Wosiu Rafale.
2. ” państwowy skup ” …….ooooo panie Wosiu Rafale , w prl był panstwowy skup i w zasadzie nie było co jeść . Żywność była jedynie dostępna dzięki sieci ” bab z cielęciną ” , przerożnym prywatnym , nielegalnym przedsięwzięciom . Może pan zapyta mamę lub babcię jak to wyglądało i czym się roznił np nabiał albo jaj z tzw ” społdzielni ” od takiego z koszyka od baby .
Ma pan odwagę opublikować tekst czy publikuje pan tylko te , które ideologicznie panu pasują ? One pasują do pana ideologii ale nie pasują do świata tzn nie są prawdziwe , nie maja oparcia w faktach . Są to kłamstwa czy jak to sie dziś mowi ” fakenewsy” .
Takim ” fakenewsem ” jest majaczenie @wieśka59 ”Kraje rolnicze przetrwały tysiące lat.
Między innymi dlatego, że nie istniała prywatna własność ziemi.”
Brak właściciela czegokolwiek a ziemi w szczególności powoduje zaniedbanie tego czegokolwiek a ziemi w szczegolności . Za prl były tzw PGR – symbol balaganu ,zapuszczenia i zaniedbania ziemi. Ziemia pgr-owska czyli niczyja popadała w ugór, z roku na rok spadała jej klasa bonitacyjna . Po przejęciu ziemi przez właściciela prywatnego ziemia zaczynała rodzić znowu . Oczywiście nie odrazu , wymagała wapnowania, odchwaszczenia , odbudowy kompleksu sorpcyjnego itd , itp .
Nikt z nikogo się nie smieje panie Wosiu Rafale. Panom z Ugandy zyczę jak najlepiej , pod warunkiem że nie kradną cudzej własności intelektualnej. Tzn nie korzystają z odmian wyhodowanych przez kogoś bo jednak są lepsze/wydajniejsze. O ile korzystają z odmian ogolnodostępnych – powodzenia , zdrowia i wysokich plonów.
Panu zaś sugeruję solidniejsze przygotowanie do tematów o których pan pisze. Akurat na rolnictwie sie znam a wyszedł pan w tej sprawie na ignoranta. Pozostaje mieć nadzieje , że na innych sprawach zna się pan lepiej .
9 grudnia o godz. 21:51 3839
panie kaesjocie ,
nieczęsto zdarza mi się zgadzać z panem snakeinweb-em to akurat we wpisie 9 grudnia o godz. 15:12 3830 pan snakeinweb ma 100 a może i 1000% racji.
Rolnictwem nowoczesnym zajmuje sie kilka procent zatrudnionych w kraju. Mniej potrzeba ludzi do pracy w farmach zbozowych – tak w uproszczeniu rzecz ujmując , hodowla zwierząt wymaga troszkę więcej pracy , ogrodnictwo szczególnie owoce miękkie potrzebują jeszcze więcej uwagi . Ale jedynie sezonowo i za małe stawki , takie życie .
Nie ma powrotu do ” łowiectwa , zbieractwa i 70 % ogółu ludności kraju zatrudnionych w rolnictwie ” . Tak jak w Polsce po 1989 roku muszą ludzie odejść z rolnictwa . Taka struktura o jakiej pan , panie kaesjocie myśli – nie może istnieć. Nie ma pan o rolnictwie pojęcia , podobnie jak pan Redaktor Gospodarz. A pan snakeinweb wie co mówi .
9 grudnia o godz. 21:55 3840
To dalej milcz.
9 grudnia o godz. 22:00 3841
Jeśli zorganizowali się sami i założyli prywatną spółdzielnię, to znaczy, że wolny neoliberalny rynek zadziałał. Red. Woś powinien być załamany, że udało się bez państwowych dotacji i urzędników.
9 grudnia o godz. 22:33 3842
panie Wosiu Rafale ,
to cytat z pańskiej twórczości
”się śmiać z Yussufa i Mzuziego. Możecie ich wysyłać do Korei Północnej. Łatwo Wam się mądrzyć. Ale nie róbcie tego. Doceńcie ludzi, którzy zdołali przetrwać w bardzo trudnych warunkach, mimo wszystkich przeciwności. Mimo braku pomocy ze strony polityków. W warunkach społecznej anomii. Bez przemocy. Na swoich warunkach”
To bardzo ładnie że tak się pan przejmuje losem panów Yussufa i Mzuziego. Naprawdę. Ja panów Y. i M. – będę uzywał skrótu , pan wybaczy – doskonale rozumiem , lepiej niż pan , panie Wosiu Rafale.
A wie pan dlaczego? a dlatego że ja i moja rodzina , a może raczej moja rodzina czyli Dziadek , Tata i ja zdołaliśmy przetrwać w bardzo trudnych warunkach PRL -u mimo wszystkich przeciwności . Wie pan , panie Wosiu Rafale , nas jako ” sredniorolnych ” , ” kułaków ” – nazewnictwo było rózne w róznych czasach – władze PRL wraz ze swoimi funkcjonariuszami wszelkic szczebli usiłowały unicestwić . Aż do 1980 roku i wybuchu Solidarności byliśmy niszczeni. Oczywiście po wojnie , czego nie pamiętam , bardzo , pozniej mniej , za Gierka bylismy tolerowani bo jednak jeśc coś było trzeba …. ale tzw ” obowiązkowe dostawy ” czyli darmowe oddawanie części plonów istniały aż do 1972 roku i mój Dziadek dwa razy siedział po kilka miesięcy w więzieniu bo mu się nie urodziło . Władze PRL – który pan tak ceni i darzy estymą – pragnęły unicestwić takich jak my , chłopi ” sredniorolni” , jak już napisałem , z braku prawdziwych bogaczy – ziemian , Prl-owscy dygnitarze szczuli na nas swoich utrzymanków , wmawiali im że to my jesteśmy winni ich nędzy. My przetrwaliśmy . Na swoich warunkach . Panami z Ugandy jest pan zachwycony . A może coś pan opowie o nas , chłopach niszczonych przez PRL? nIE MIELISMY POMOCY OD RZĄDU rząd chciał nas unicestwić . Przetrwaliśmy . Może o nas pan opowie ?? Ale wiem , wiem , nie pasujemy do pańskiej opowieści , za PRL było przecież tak swietnie wi,ęc jak można teraz opowiadać że PRL chciał kogoś niszczyć ? kOLEJNY RAZ , panie Wosiu Rafale , rzeczywistość nie jest taka jak pańskie teorie . I co teraz ? odważy się pan napisać tak jak było czy będzie pan opisywał nieistniejący swiat pańskich teorii ?? po co pan szuka w Ugandzie ?? Ja panu opowiem to samo !! te same mechanizmy ,……tylko że w Ugandzie niszczy ludzi tak nielubiany przez pana wielki kapitał , a nas , sredniorolnych chłopów za PRL niszczył tak ukochany przez pana , dający pracę , mający Fabrykę Sensów Osobistych PRL !!!!!!!! MA PAN ODWAGĘ NA TAKIE PYTANIA I TAKĄ OPOWIEŚĆ panie Wosiu Rafale ??!!! opowieść o bandytyzmie PRL ? Wątpię .
9 grudnia o godz. 22:46 3843
@snake – jak z Tobą dyskutować, ja Ty prostego zdania nie rozumiesz.
@Krzysztof Mazur – pierwsze spółdzielnie w Polsce powstawały już w czasach zaborów. Działały one w okresie międzywojennym jak i w PRL-u.
Okres przymusowej kolektywizacji trwał na szczęście krótko. W 1956 roku większość z nich się rozwiązała ale znam taką, która właśnie wtedy się zawiązała i działa do dzisiaj na ok. 3000 ha i ponad 200 ha stawów rybnych. Najbardziej dynamicznie rozwijała się w czasach Gierka.
Ruch spółdzielczy niewiele ma wspólnego z neoliberalizmem. U nas neoliberalizm zaczaj przyczynił się do upadku ruchu spółdzielczego niż jego rozwoju. Utkwił mi w pamięci wywiad z jednym z działaczy postsolidarnościowych, że „spółdzielnie to komuszy wymysł i trzeba je zniszczyć” co dość skutecznie zrobiono.
9 grudnia o godz. 23:28 3846
panie kaesjocie ,
to pan sie osmiesza. Im więcej pan mówi tym bardziej się pan osmiesza . W sprawach rolnictwa jest pan ignorantem . Nie wie pan nic . Proszę nie zabierać głosu w sprawach o których pojęcia pan nie ma. W momencie w którym dowie się pan co to klasa bonitacji gleby , po co jest wapnowanie i dlaczego nie wolno łaczyć wapna z obornikiem , a takze co to są odmiany i jak powstają – porozmawiamy.
Uświadomię pana , że taka truskawka nie istniała. Stwórca jej nie stworzył, zrobili to ludzie i dziś jest kilkaset odmian w tym sporo opatentowanych – czyli takich , których rozmnażanie jest pod restrykcjami. To samo jest z pomidorami.
Dodam , że dziś większość wydajnych odmian warzyw , to odmiany F1. Czyli heterozyjne. Czyli nie powtarzające cech rodziców . Czyli wymagających do ich pozyskania krzyzowania dwojga rodziców – też zazwyczaj opatentowanych . Niech pan poczyta o stacji Geneva w USA i co tam wyhodowano. Wtedy – porozmawiamy . Dziś – jest pan ignorantem . Nie wie pan nic a zabiera głos .
9 grudnia o godz. 23:48 3847
panie kaesjocie ,
tak jak nie pan o rolnictwie, odmianach , bonitacji i rasach tak nie ma pan pojęcia o tzw spółdzielniach – albo celowo lub nieświadomie pan mija się pan z prawdą w kwestii w/w spółdzielni. Pisze pan że ” okres przymusowej kolektywizacji na szczęście trwał krotko i skończył sie w 1956 roku ” , otóż uswiadomię pana , że tak , przymus pod bronią w kwestii tzw ” kolektywizacji ” skończył się po 1956 roku w tym sensie , że już nie zmuszano ludzi do przystępowania do tych nieefektywnych , panstwowych tworów grożąc smiercią. Ale aż do 1980 roku – co doskonale pamiętam – rząd wraz z pzpr czy też pzpr wraz z rządem stosowała cały szereg form nacisku na indywidualnych rolników w celu zmuszenia ich do zrzeszania . 1.obowiązkowe dostawy – tzw ” spółdzielcy ” byli z nich zwolnieni. 2. wyższy wymiar podatku rolnego dla ” kułaków ” , 3. utrudniony dostep do nawozów , maszyn rolniczych i innych srodków produkcji dla ” kułaków ” czy ” średniorolnych ” podczas gdy – my ich nazywalismy ” dworusy ” – mieli wszystko ., 4. utrudniony dostęp do materiałów budowlanych – stodołę czy oborę trzeba było z czegoś zbudować , my mielismy przydziały po 2-3 tony cementu , oni – dworusy – dostawali po 40 ton z czego polowę sprzedali na wódkę z reszty sklecili szopy ktore rozleciały sie za kilka lat. Moja stodoła – stoi do dziś dnia .
Panskie opowieści o jakichś sprawnie działających spółdzielniach to zwyczajne apokryfy ergo legendy miejskie . Tak się panu wydaje bo prl-owska propaganda tak panu wmowiła . Ze są gdzieś jakieś społdzielnie rentowne i działaję-ące . Są . Ale powstały za unijne pieniadze z unijnym know-how . PRL owskich – NIE MA . uLEGŁ PAN propagandzie . Tyle.
10 grudnia o godz. 6:23 3850
@ blackley
Tak przy okazji polecam ciekawy artykul w serwisie Reutersa: „Seeds of disaster: Burkina Faso’s troubles with Monsanto’s GM cotton”. Mozna powiedziec, ze nie wszystko zloto, co sie swieci.
@ Rafal Wos,
Problemy Ugandy nie sa specjalnie rozne od innych krajow Afryki. Historia okresu post kolonialnego jest w sumie monotonna. Z drugiej strony nie jest zupelnie tak, ze wladze kolonialne nie inwestowaly w koloniach – bez odpwoeidzniej infrastrukturu trudno byloby cokolwiek wydobyc, przetransportowac i zaladowac na statki. Tutaj uwaga. Uganda nie byla kolonia lecz protektoratem i ta subtelna roznica mogal decydowa w co i jak inwestowano. O problemach wewnetrznych Afryki napisano tomy – wojny, korupcja, dewastacji „odziedziczonej” infrastruktury itd.
Sa jednak i czynniki zewnetrzne, Pan wspomina o „neoliberalnej presji rynkow”, ja zas dodam cytat kierujacy nasze spojrzenie w troche innym kierunku:
„..politics,not development priorities, dictate aid agendas:organizing elections is confused with fostering democracy; aid supports corrupt leaders instead of helping poor people; and civil society is undermined by making corrupt leaders accountable to donors and not to citizens.”
10 grudnia o godz. 11:02 3851
Większość przemysłu pod zaborami i za sanacji była prywatna. W PRLu państwowy przemysł w sumie przyniósł więcej strat niż korzyści i przyczynił się do upadku finansowego tego państwa.
@Kaesjot
Neoliberalizm to akceptacja wolnego rynku, w tym prywatnych spółdzielni. W PRLu pozwalano na działalność spółdzielni i bardzo dobrze, między innymi dzięki temu nie był to pełen komunizm, natomiast innych prywatnych przedsiębiorstw przeważnie nie akceptowano i to ułatwiało działalność tym, którym pozwolono. Czy to znaczy, że poza spółdzielniami reszta prywatnej inicjatywy powinna być zabroniona? To że ktoś jest działaczem postsolidarnościowym, nie znaczy, że jest neoliberałem.
10 grudnia o godz. 12:24 3852
panie KrzysztofieMazurze,
ma pan rację. Tzw ”przemysł państwowy” za prl przyniósł więcej strat niż korzyści. Zresztą twórcy owego ” przemysłu ” wcale nie ukrywali , że straty nie są istotne a ów ” przemysł ” jest budowany dla nie dla żadnych korzyści. Nie wiem czy pan zauważył ale za prl nikt nie budował fabryk, wytwórni, ani wogóle niczego do produkcji czy wytwarzania . Za prl budowano tzw ” zakłady pracy ” . PRACY . Takimi drobiazgami jak zysk , produkcja , bilans itd itp nikt się specjalnie nie przejmował. PRACA , o to było ważne. Nawet nie wypłata za tę pracę nie była istotna, zresztą nie mogła być – dla rządacych ma się rozumieć bo ci co te wypłaty brali uważali że to ważne – bo dygnitarze prl-owscy sami oczywiście zaopatrzeni we wszystko , nie uważali że klasa robotnicza zasługuje na coś innego niż chleb ze smalcem. Prl-owscy oficjele uważali że wystarczy ten chleb , uważali żeby za dużo ludzi się nie wykształciło i nie zaczęło żądać więcej niż marnie opłacana robota w ”zakładzie pracy” .
Istnienie spółdzielni , prywatnych firemek wytwórczych , jakichś elementów niesocjalistycznego-niepaństwowego ”rynku ” było tolerowane przez oficjeli pzpr-owskich z prozaicznego powodu. Owi ” prywaciarze” jakoś klajstrowali braki w zaopatrzeniu , czynili mozliwym zakup jakiegoś dobra/towaru z wytworzeniem którego tzw ”państwowe zakłady pracy ” nie umiały sobie poradzić.
Z prywatnym rolnictwem była trochę inna historia. Komuniści nie mieli w planach żadnego prywatnego rolnictwa w Polsce. Obiecali ”reforme rolną ” czyli zabranie prywatnej własności właścicielom i oddanie jej , jak to ujmowali pzpr-owscy oficjele ” masom chłopskim ” . Plan był prosty – zabierają ziemię tzw ” dziedzicom ” dają owym ” masom ” , ” masy ” popierają komunizm , wprowadzaja komunizm a potem siłą , podstępem , naciskiem administracyjnym i jak tylko się da odbierają owym ” masom ” ziemię i robią państwowe rolnictwo . Tak jak marzył niejaki @wiesiek59 , ziemia miała być państwowa czyli niczyja i ten brak wlasności ziemi miał rozwiązać wszystkie problemy. Ale komunisci nie przewidzieli oporu ” mas chłopskich” , tego że ” masy ” nie oddadzą ziemi dobrowolnie bo ziemia to dla nic wszystko. To był zdrowy , wolnorynkowy odruch, ” masy ” nie chciały oddać swojego środka produkcji. Czego komuniści nie mogli zrozumieć i nie przezwycięzyli do końca . Póznie juz dali spokój , zorientowali się , że prywatne rolnictwo łagodzi niedobor żywności , że ludzie mogą kupić od tzw ” chłopa” jabłka , rąbankę – nielegalnie !! aż do 1986 roku !! – , kurę , ser czy jaja.
dzisiejsi piewcy prl nie chcą o tym wszystkim pamiętać, opowiadając jakieś teorie rodem z broszurek rozdawanych działaczom pzpr
10 grudnia o godz. 14:02 3853
Tak się zastanawiam, czy jest sens tłumaczyć różnice pomiedzy azjatyckim, czy afrykańskim systemem gospodarowania, a europejskim modelem.
W Azji, wszystko należało do cesarza- czy to japońskiego, chińskiego, czy koreańskiego.
Poszczególne zasoby dzierżawiono konkretnym warstwom społecznym.
Ziemię posiadał nie indywidualny człowiek, tylko gmina, wioska
Możnowładcy uzyskiwali prawo korzystania z dochodów, ale nie byli właścicielami- łaska cesarska mogła być cofnięta.
W Afryce, kasty możnowładców, czy państw w dzisiejszym rozumieniu, nie było w erze nowożytnej.
Poza oczywiście koloniami europejskimi, czy arabskimi.
Ziemia, woda, jest dalej własnością społeczności, plemienia, a nie indywidualnego właściciela.
Oczywiście, tu i ówdzie przetrwały europejskie nadania zrabowanej tubylcom ziemi…..
Można oczywiście wprowadzić intensywne uprawy, przemysłowe technologie. Chiny i kraje arabskie zakupiły od rządów wielu krajów miliony hektarów.
Tyle że taka plantacja zatrudnia kilkuset ludzi tam, gdzie kiedyś mogło przeżyć kilkanaście tysięcy.
Co z nimi, gdzie pójdą, nikogo nie interesuje.
Gomułka znał przedwojenne bolączki- biedę, przeludnienie, brak pracy.
Wyciskając z ludzi, gospodarstw rolnych, przedwojennego przemysłu i tego zdobycznego co się dało, planowo przeniósł do nowych miejsc pracy i mieszkań, 40% populacji Polski.
Mieszkańcom paru kontynentów nikt takiej szansy nie da.
Pozbawi się ich podstaw egzystencji, skomasuje w slumsach na obrzeżach wielkich miast.
Skazać na wegetację miliard czy dwa, można.
W imię zysku nielicznych…..
10 grudnia o godz. 14:32 3854
@blackleyu empiryku rolniku!
Zazdroszczę posiadanej rozległej wiedzy agrotechnicznej, ale już nie zazdroszczę rodzinnych perypetii na niwie dopuszczalnej wielkości areału użytków rolnych i być może również kompleksów leśnych . Nie to stanowi jednak istotę Twojego wpisu. Meritum Twojej- nie ulega wątpliwości , że krytycznej wobec tekstu Gospodarza … tym razem bloga – stanowi kontrowersyjna dla wielu kwestia modyfikowanej żywności a konkretnie nasion, ich pozyskiwania i co za tym idzie trudnego i ryzykownego procesu kończonego nie zawsze pełnym sukcesem.
Oczywiście masz racje, ale jednakże problem jest wielowątkowy.
I tak na pewno trzeba rozstrzygnąć dlaczego problem modyfikowanej żywności w ogóle zaistniał.
Ty twierdzisz, że inspirację stanowiła humanitarna zapewne wrażliwość która da w efekcie „wyższe plony, nie chorują , dają owoce/ziarno/warzywo czy co tam z tego nasiona wyrośnie towar lepszej jakości”.
Ja z kolei twierdzę, że być może istotnie szczytny cel przyświecał początkom tej branży , ale jest również możliwym, że…
Dawno, dawno temu zebrała się grupa chłopaków i …dziewczyn. Zebrani mieli problem: na czym zrobić kasę. Myśleli i myślel,i a efekty tego myślenia były marne. I nagle jeden z zebranych (pleć trudna w tej chwili do ustalenia) wygłosił zdanie które powaliło wszystkich z nóg:
„ Przecież wszystkiego może człowiek sobie odmówić, ale bez żarcia to ani rusz.”
Rozległ się tumult niesłychany.
Ale jeden z zebranych zasiał wątpliwości.
„No, ale co to ma wspólnego z naszym marzeniem o zrobieniu wielkiej kasy”
I wtedy stała się jasność – zabrał bowiem głos ON i powiedział :
„Musimy zrobić coś co będzie przeznaczone do konsumpcji. Niby ludzie mają co jeść, bo mają, te swoje nasiona, ziarna , sadzonki i z nich następnie zbierają te swoje plony w postaci kartofli, soi, kukurydzy, ryżu, pszenicy i to później w wyniku różnych perypetii wędruje na ich stoły.
Oczywiście część z tych nasion, ziaren zostaje w tych ich magazynach spichlerzach, komórkach i za rok następnie znowu jest siana, sadzona i zbierana i znów konsumowana siana,zbierana. I my k… nic z tego nie mamy, absolutnie nic. Oni te wszystkie nasiona ziarna, sadzonki sobie sprzedają, pożyczają, lub zwyczajnie dają. A jakby wejść w ten cały mechanizm i spróbować go zastąpić. Musimy zrobić Nowy Początek. Powiedzieć ludziom prostym, po co wy k… będziecie się tak trudzić. Po co to wszystko odchwaszczać, odgrzybiać jak my wam damy takie ziarno, takie nasiona ,że tylko posiać i czekać aż się zbierze. A zbiór będzie 2, co tam 2…zbiór będzie 6 razy większy. Oczywiście będzie to wszystko trochę kosztować, bo my nie robimy fuszerki. Tak więc lata badań, eksperymentów, hektary pól doświadczalnych, Metry sześcienne kubatury pracowni, laboratoriów. Ale czego nie robi się dla miliardów … oczywiście miliardów… hmmm ludzi”
Łoooooł – rozległo się po sali
KTOŚ tam wyskoczył:
„ Dobrze , ale oni mają te swoje jakieś państwowe centrale nasienne z tymi swoimi nasionami, ziarnami i to u nich będą się zaopatrywać w towar. Tańszy na pewno i w ramach swojego pierdol… patriotyzmu nie będą kupować naszego zagranicznego towaru”
„Nie z nami te numery – powiedział ON – powie się komu trzeba, że PAŃSTWOWE centrale nasienne to przeżytek i trzeba je wszystkie sprywatyzować, a my w perfekcyjnie transparentny sposób wejdziemy w ich posiadanie. Powiemy ludziom, że ich ten cały pozostawiony towar to archaizm i inne inkunabuły, bo teraz tylko nasze nowoczesne nasiona pozwolą tanio, produkować, zdrową i specjalnie dla domagającego się zdrowej żywności konsumenta”
KTOŚ znowu zadał pytanie:
„No, a jak oni znowu kupią raz te nasiona, ziarna i będą co roku sobie zostawiać jakąś na zasianie. I nie będą chcieli kupować naszego produktu?”
Żaden problem – powiedział ON – Pójdziemy na całość. Wejdziemy w punkty skupu, zakłady pozyskujące ziarna, nasiona i powiemy, że będziemy pozyskiwać tylko i wyłącznie ten towar który będzie uzyskany z naszych wspaniałych ziaren i naszych wspaniałych nasion . Reszta ze swoim towarem może spierd… do Mongolii, czy innych tego typu podmiotów prawa międzynarodowego.”
Rozległo się jedno frenetyczne Łooooooooooł
Jeszcze raz zabrał głos KTOŚ
„No a jeżeli to wszystko okaże się po prostu niezdrowe. I ja też będę miał to wszystko jeść?
Spokojnie – powiedział ON – na świecie jest parę miliardów ludzi i…parę dobrych firm pijarowsko-marketingowych…My mając kasę i napasiony lud i prawo do wolności ( żyjemy wszak w wolnym i demokratycznym świecie) zjemy sobie zdrowo, naturalnie ( nie, nie produkt pracy naszych laboratoriów) i spokojnie, gdzieś w cichym ustronnym miejscu w poczuciu dobrze odwalonej roboty…policzywszy wcześniej zarobioną kasę.
Wniosek
Jeżeli się uwzględni empiryczne działania tzw. modyfikowanej żywności w społeczeństwach w których nie jest umieszczana na liście prohibitów (czyli ludzie łykają ją że aż miło) i w tych w których patrzą na nią spode łba i jeżeli przyjmiemy , że tym pierwszym społeczeństwem jest społeczeństwo amerykańskie, a tym drugim na przykład ludność kontynentu europejskiego i zadamy sobie nieco trudu wyobrażając przedstawiciela grupy docelowej w USAńskim kraju i jego…i jej „smukłą sylwetkę , jak również ilość odważników które zrównoważą wagę osobnika raczonego wyrobami tamtejszej kuchni…to z jednej strony…
i z drugiej strony sylwetkę przeciętnego Europejczyka którego menu nie jest uzależnione w takim stopniu od zdobyczy naukowych w branży rolniczej
to średnio usposobiony intelektualnie człowiek musi sobie zadać pytanie:
„A może coś jest jednak na rzeczy i nie jest to tylko wymysł lewaków…”
@Blackleyu empiryku rolniku
10 grudnia o godz. 15:42 3855
„Skazać na wegetację miliard czy dwa, można.
W imię zysku nielicznych…..” wiesiek59
Można, balckley i ten drugi wężowaty, co to niego toka w tokę podobny, dorzucą jeszcze parę miliardów byle tylko postawić na swojej pysze, byle tylko … a po nas choćby potop.
10 grudnia o godz. 16:27 3860
Panie wiesku59,
Widzę , ze jest Pan fanem Gomułki, szkoda że nie miał Pan ,,szansy,, pobyć trochę wrogiem ludu za czasów tego pajaca ,który twierdził że nie ma problemu w Polsce z zaopatrzeniem w kalesony bo ,, jego żona normslnie je kupuję w sklepie,, . Prawda była taka że przwozono te kalesony dla Gomułki z Francji, Zofia Gomulkowa sama to opowiadała …..
Rzeczywiście, ekstensywna gospodarka rolna stwarza dużo bardzo nisko albo wcale nieplatnych tzw miejsc pracy. Tak bylo w czasach prl , pan , Panie wiesku59 jako znawca i fan prl winien pamiętać zePGR oraz spółdzielnia produkcyjne tworzyły swoistą przystań dla pewnego rodzaju ludzi, nie twierdzę że 100 proc ludzi zatrudnionych w tych instytucjach taka była ale większość to byli lenie, nieroby, nieazaradni życiowo itp osobnicy. Złodziejstwo, nieposzanowanie mienia , nie przypadkiem symbolem bałaganu , nieladu , był za PRL właśnie PGR. Czyli miejsce które tak Pan tu wychwala- przystań dla ludzi niechcacych żyć , pracować , starać się. Kłopot w tym że Ci ludzie co prawda pracować nie chcą ale chcą żyć tak samo jak Ci co ciężko pracują, uczą się , podnoszą kwalifikAcje , inwestują , ryzykuja , którym się chce . A tak w życiu nie było i nie ma.
10 grudnia o godz. 16:38 3862
Panie optymatyku,
Nie wiem o czym Pan mówi, to Pana rozpiera pycha, pan uważa że można żyć i nie pracować . Nie można. Proszę nie powoływać się na wielkie słowa,, po nas choćby potop ,, na usprawiedliwienie własnego lenistwa i niezaradnosci życiowej.
Oszednoscia i praca narodu się bogaca – mądre powiedzenie, nikt nic innego nie wymyślił. Są różni ,,zbawcy narodu,, obiecujący ludziom inne drogi. Ale innych dróg NIE MA.